Każda wizyta na Wyspie wiąże się z
poznawaniem nowych ludzi i bardzo interesującymi rozmowami. W tym roku
najważniejsze były dla mnie spotkania z Pam Campbell (którą bardzo polubiłam)
oraz kolejne spotkanie z Jennie Macneill. Wizyta w Srebrnym Gaju oraz w małej
księgarni, która usytuowana jest w miejscu powstania „Ani z Zielonego Wzgórza”
jest prawdziwym przeżyciem. Piszę o tym, gdyż łatwo przegapić te ważne miejsca,
a to właśnie one najbardziej przybliżają samą pisarkę i klimat epoki, w której
żyła.
Podczas moich pięciu wizyt w Srebrnym Gaju miałam okazję troszkę
bliżej zaznajomić się z Pam. Zaczęło się od tego, że zapytałam na wstępie, czy
Pam jest spokrewniona z pisarką. Kiedy odpowiedziała twierdząco, wspomniałam, iż
prowadzę blog dla polskich czytelników o swoich podróżach śladami Maud i Ani. To
wzbudziło jej duże zainteresowanie i od razu zaczęłyśmy rozmawiać o kuzynach
Maud, których bardzo lubiła odwiedzać w Park Corner. Każdy, kto ma świadomość,
jak trudne było życie pisarki, z radością odwiedza miejsce, w którym była ona
szczęśliwa.
Srebrny Gaj ma niepowtarzalny klimat – tak autentyczny, że chciałoby
się tam ciągle przebywać. Wspaniała energia i to coś, czego nie znajdzie się na
Zielonym Wzgórzu, na którym można spotkać jedynie zatrudnione sezonowo osoby.
Dla nich turyści są przekładającą się na finanse statystyką, niczym więcej. W
ciągu 4 wizyt na Wyspie nie poznałam imienia żadnego pracownika na Zielonym
Wzgórzu, zaś w miejscach prowadzonych przez krewnych pisarki zawsze miałam
szczęście spotkać kogoś, kto jest z nią spokrewniony.
W ciągu jednej z
moich wizyt Pam nagle powiedziała: „Czytałaś pamiętniki, więc wiesz, że ciocia
Maud nienawidziła mojego dziadka*, gdyż
przez niego zmarła jej ukochana kuzynka Frederica w styczniu 1919 r. ** Jak wiesz, zawsze
uważała, że George był rozpieszczony, co z pewnością było prawdą. Czasem ludzie
pytają mnie, jak się z tym czuję, a ja skupiam się na tym, że z tej samej
rodziny wyszła Frederica, którą Maud bardzo kochała. I nie wierz w to, co
czytasz, że Fredericę nazywano Frede *** . Mnie o tym nic nie jest
wiadomo. Mój ojciec ubóstwiał Maud. Co prawda zmusiła go do pozostania na
farmie, choć sam chciał zostać bankierem i niezbyt wiodło mu się w pracy na
farmie. Ale udało mu się utrzymać posiadłość i teraz jest tu muzeum. Kiedy moja
mama otwarła drzwi naszego domu dla osób szukających śladów pisarki, wstęp był
darmowy. Po dwóch latach ktoś doradził jej, żeby wystawiła choć talerz na drobne
datki i przepowiedział, że kiedyś będą przyjeżdżały do nas autobusy z wycieczkami.
Moja mama w to nie wierzyła. Ta przepowiednia się spełniła – teraz zatrzymują
się u nas wycieczki z turystami z całego świata. I wiesz zapewne o tych
spekulacjach na temat śmierci cioci Maud. Ja osobiście w to nie wierzę. Podobo
mówiła ona do znajomych, że kiedy ponownie przyjdą, to jej już nie będzie na tym
świecie. Starsi ludzie tak mają. Moja mama mówiła dokładnie to samo przez kilka
lat. My nie wierzyliśmy w samobójstwo pisarki. Ja sama późno przeczytałam jej
książki. Prawdę mówiąc mój ojciec ciągle mówił o cioci Maud i nie ciągnęło mnie
do jej twórczości. Dopiero kiedy byłam dorosła doszło do mnie, jak ważną była
osobą dla wielu ludzi."
Na moje pytanie, czy opieka nad Muzeum jest dla
Pameli kłopotem, czy napawa ją dumą, bez wahania odpowiedziała, że dumą. Cieszy
się, że może udostępnić zwiedzającym swój rodzinny dom; dom, w którego prywatnej
części mieszka.
Dowiedziałam się też, że historia Rachel Ward z
„Historynki” była prawdziwą historią jednej z krewnych pisarki. Dokładnie była
to Eliza Montgomery, choć Pam powiedziała, że tej informacji nie podają
zwiedzającym, gdyż część osób mogłaby później mylić fakty i twierdzić, że to
jest historia z życia samej pisarki. Raz jeszcze zamieszczam więc zdjęcia
słynnej niebieskiej skrzyni i jej zawartości.
Zapytałam, jak często
otwierana jest przepiękna biblioteczka z pierwszymi edycjami książek i
dowiedziałam się, że tylko 2 razy w roku, kiedy wszystko jest dokładnie
odkurzane.
W Srebrnym Gaju można zobaczyć lustro, w którym przeglądała
się wychodząca z domu do szkoły Maud i śrubę w ścianie, która służyła Maud do
sprawdzania swojego wzrostu. Mówiła, że najpierw sięgała ona do jej nosa, a
później do jej kolan.
Wspaniałym eksponatem, który można zobaczyć w Muzeum jest też biblioteczka z
domu dziadków, w drzwiczkach której obdarzona bujną wyobraźnią Maud „spotkała”
swoje pierwsze przyjaciółki...
Tutaj, u ukochanej cioci Annie, Maud miała
swoją sypialnię, z której korzystała podczas wizyt. Niektóre z wizyt dosyć
przeciągały się w czasie – nawet do kilku miesięcy. Ze zdjęcia dowiadujemy się,
jak wówczas wyglądała ta sypialnia.
Maud spędziła w Srebrnym Gaju wiele
radosnych chwil. Miała tu swoich kuzynów, z którymi lubiła rozmawiać i żartować.
Tutaj, w domu cioci Annie, zapewne doświadczała w dzieciństwie namiastkę
rodzinnego ciepła, za którym tak bardzo tęskniła w domu w Cavendish.
W Silver Bush, który znajduje się w sąsiedztwie Jeziora Lśniących Wód, można
zobaczyć wiele eksponatów pochodzących z nieistniejącego już domu dziadków Maud
ze strony matki oraz z domu cioci Emily, czyli ze Srebrnego Nowiu (New Moon). Mama
Pameli, Ruth, wychowała się w Srebrnym Nowiu, który znajduje się w Malpeque. I już
wiadomo, skąd Maud czerpała inspirację do swoich książek...
*George Campbell, jeden z kuzynów Maud
**Frederica zmarła w czasie pandemii grypy, 3 miesiące po śmierci George'a
***wymawiane Fred
Ten post, Bernadko, był dla mnie pełen zaskoczeń :) I za to uwielbiam Twojego bloga!!
OdpowiedzUsuńTo był prawdziwy Księżycowy Nów i mieszkała w nim Emilka?! Nie miałam pojęcia. Idę poguglować po więcej informacji :)
Rozmowa z Pam poprawiła mi nastrój, zwłaszcza zdanie, że ona też nie wierzyła w samobójstwo Maud. Chyba urocza z niej osoba :) Fantastycznie, że ją spotkałaś.
Pozdrawiam,
Magda
Srebrny Gaj byl z powiesci o Pat, a Ksiezycowy Now to dom z Malpeque, gdzie mieszkala ciocia Emily (druga siostra mamy Maud). Domu tego nie mozna zwiedzac, ale czesc eksponatow znajduje sie w Srebrnym Gaju. Jak pisalam w poscie, mama Pameli mieszkala w Ksiezycowym Nowiu. Kiedys opisze dokladnie to pokrewienstwo, bo to dosc skomplikowana sprawa i czesc osob ma tak samo na imie...
UsuńCiesze sie, ze Ci sie podobal wpis :) Pozdrawiam!
To co nasunęło mi się po przeczytaniu tego wpisu to poczucie, że to co nam przekazujesz i w jaki sposób to robisz nie może pozostawić obojętnym nawet zupełnego ignoranta w tej dziedzinie. Myślę, że odpowiedzialna za to jest przede wszystkim Twoja niepowtarzalna osobowość, o talencie nie wspomnę. Przecież na Twoim blogu znajdujemy wszystko, co moim zdaniem jest najważniejsze w słowie pisanym, uczysz, bawisz, wychowujesz i nadajesz rys dla wyobraźni czytelnika.
OdpowiedzUsuńElu, dziekuje Ci za ten komentarz, choc nie wiem, czy zasluzylam... Czuje odpowiedzialnosc, zeby udokumentowac to, z czym spotykam sie na Wyspie. Juz kilka razy na niej bylam, wiec wglebiam sie coraz bardziej w temat. Im dalej w las, tym wiecej drzew.
UsuńDziekuje Ci, ze mnie odwiedzasz na blogu i kibicujesz niezmiennie! Moc pozdrowien!
A mnie nurtuje takie zagadnienie. Odnawiam sobie właśnie "Emilkę ze Srebrnego Nowiu" i przy opisie wnętrza kuchni Murray'ów, użyte jest stwierdzenie, jakoby podłoga była wysypywana piaskiem. Wiesz może coś na ten temat?
OdpowiedzUsuńZle tlumaczenie niestety. W oryginale podloga byla "sanded", czyli chodzi o podloge, ktora byla gladka, wypolerowana (najprawdopodobniej w tamtych czasach papierem sciernym - sand paper), bez warstwy farby czy lakieru.
Usuń