piątek, 22 sierpnia 2014

Latarnia Kapitana Jima

Wyspa Księcia Edwarda słynie ze swoich latarni morskich. Jest ich tutaj aż 63. Z Mojego Wymarzonego Domku można dostrzec jedną z nich – latarnię New London (New London Lighthouse). Bardzo łatwo do niej dotrzeć, w przeciwieństwie do Cape Tryon Lighthouse, która była pierwowzorem latarni Kapitana Jima z „Wymarzonego Domu Ani”. Mieszkamy dokładnie 6 kilometrów od tej latarni – jak już kilkakrotnie wspominałam przenieśliśmy się z Avonlea do Glen St. Mary, czyli z Cavendish do okolic New London. Zupełnie jak Ania po ślubie z Gilbertem :).

Latarnia Cape Tryon nosi przydomek ”Keep Trying Lighthouse” (gra słów polegająca na zliżonej wymowie). Wiele osób próbuje podobno ją znaleźć, ale bez skutku. Nam udało się za pierwszym razem. Prowadzi do niej około kilometrowa dróżka, którą trzeba przebyć pieszo. Krocząc nią można bardzo łatwo wyobrazić sobie, że jest się Anią idącą z wizytą do zaprzyjaźnionego Kapitana.










Bardzo cieszę się, że odświeżyłam sobie wszystkie części Ani przed przyjazdem na Wyspę, gdyż dzięki temu bardzo przeżywałam dzisiejszy spacer do latarni Kapitana Jima. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że jest on zmyśloną postacią, ale bardzo go lubiłam i dziś dużo myślałam o zaginionej Małgorzacie, Księdze Życia Kapitana i jego cichej samotnej śmierci. Kiedy ujrzeliśmy w końcu czubek latarni, pojawiły się łzy wzruszenia...











Kolejnym punktem dzisiejszego harmonogramu była plaża Cousins Shore. Następna przepiękna plaża z masą czerwonych kamyków! Właśnie z niej będą pochodziły kamyki dla Zwycięzców konkursu :) :).

Następnie wróciliśmy na lunch do Mojego Wymarzonego Domku. To, co niesamowicie lubię, to powroty do Wymarzonego Domku. Kiedy zbliżamy się długą aleją, a nasze serca wypełnia  po brzegi szczęście... Nie wiem, jak przeżyję rozstanie z tym cudownym miejscem... 

Po południu pojechaliśmy do Dalvay By the Sea – hotelu, który posłużył jako hotel w Białych Piaskach w filmach Sullivana. Do filmu wykorzystano tylko zewnętrzne ujęcia hotelu, ale my weszliśmy i do środka, więc zapraszam i Was.

























W drodze z Dalvay By the Sea odwiedziliśmy jeszcze jedną latarnię – Covehead Harbour Lighthouse. 




Bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze, e-maile i za to, że ze mną zwiedzacie Wyspę Księcia Edwarda. Mam bardzo mało czasu w tej chwili, ale obiecuję, że odpowiem na wszystkie komentarze i pytania w nich zawarte. Pozdrawiam Was serdecznie ze Springbrook!



9 komentarzy:

  1. Brakuje mi słów, by wyrazić zachwyt nad tym, co widzisz i opisujesz, Bernadko.
    W swojej "The Alpine Path" Montgomery pisała: "<> jest dobrym miejscem, by się na niej urodzić – dobrym miejscem, by spędzić na niej dzieciństwo. Lepsze nie przychodzi mi na myśl [...] Gdzieś indziej roztaczają się bardziej imponujące krajobrazy i wspanialsze scenerie, ale ze względu na prostą, kojącą urokliwość jest ona niedościgniona. <> unosi się na falach błękitnej zatoki, zielone zacisze i <>. Wiele swojego piękna Wyspa zawdzięcza wyrazistym, barwnym kontrastom – intensywnie czerwonym wijącym się drogom, błyszczącemu szmaragdowi wyżyn i łąk, wspaniałemu szafirowi otaczającego morza." Kiedy czytam i oglądam Waszą podróż, to tak jakbym słyszała słowa L. M. M., i te z "Alpejskiej ścieżki", i te z jej powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo staram sie, aby zdjecia pokazywaly piekno Wyspy i miejsc zwiazanych z LMM. Mysle, ze widzac miejsca, ktore odwiedzala pisarka, mozna latwo zrozumiec, skad czerpala inspiracje tworcza. Na Wyspie watek LMM laczy sie z watkiem Wyspy i tym razem probuje to pokazac. Mozna przyjechac dla Ani, ale wyjezdza sie zakochanym w Wyspie. Dziekuje, ze mi towarzyszysz Agnieszko! Pozdrawiam goraco!

      Usuń
  2. Latarnia Kapitana Jima to również dla mnie wyjątkowe miejsce, podobnie jak jego książkowa postać. Tak bardzo jestem szczęśliwa, mogąc cieszyć oczy tymi wyjątkowo urokliwymi miejscami, tym, że mnie zaprosiłaś do tej podróży! Jest wyjątkowa i też nie wiem, czy będę umiała "wrócić", choć tak na prawdę nie ruszałam się fizycznie z miejsca. Mogę tylko wyobrażać sobie, jak bardzo trudno będzie Tobie, ale jak mawia p. Linde " Całe życie składa się tylko z powitań i pożegnań" ale myślę, że piękne jest to, że po każdym pożegnaniu, można liczyć, że nastąpi również powitanie :-) Nawet jeśli trzeba będzie na nie trochę poczekać.... O oczekiwaniu już pisałaś, więc nie będę plagiatować :-) Ja osobiście bardzo liczę na to, że nie jest to Twoje ostatnie powitanie i pożegnanie z PEI :-) Liczę, że będzie ich jeszcze bardzo wiele!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez licze na jeszcze wiele powitan z Wyspa Inez! Ta latarnia jest wyjatkowa i warto bylo ja odwiedzic. Ciesze sie, ze sie udalo. I ciesze sie, ze sprawilam Ci radosc ta relacja :) Pozdrawiam cieplutko i dziekuje za wierne towarzyszenie mi na Wyspie :).

      Usuń
  3. Te latarnie są absolutnie bajeczne! Tworzą cudowny klimat...

    Pozdrawiam,
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to ja muszę odświeżyć wszystkie Anie a potem jeszcze raz bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bernadko, nie wiem jak to robisz, zastanawiam się po raz kolejny nad Twoim fenomenem, ale od kilku minut siedzę i snuje wspomnienia o kapitanie. Zaglądając w zdjęcia, na których jest jego latarnia... I łezka się kręci.

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie dziś po raz kolejny skończyłam czytać Wymarzony dom Ani. Spłakałam się i uśmiałam. Trafiłam tutaj, w poszukiwaniu czegokolwiek na temat tej części. Przy zdjęciach się popłakałam, zwłaszcza przy tych z latarnią. Taki prawie "namacalny" dowód na istnienie tego świata.

    OdpowiedzUsuń