czwartek, 30 czerwca 2016

Idealna niedziela

Niedziela rozpoczęła się od pierwszego śniadania na naszej werandzie. Pogoda była idealna – słońce, które z pewną nieśmiałością obudziło mnie o wschodzie, 3 godziny później było już zwarte i gotowe, aby uprzejemnić nam święteczny posiłek. Piękno tego poranka pozostanie długo w naszej pamięci. Poza idealną pogodą, pysznym śniadaniem i cudownymi widokami towarzyszyła nam myśl o tym, że to dopiero początek naszych wakacji i że mamy przed sobą cały tydzień na upajanie się Wyspą.




Bielik amerykański, który ma w pobliżu gniazdo

Po śniadaniu poszliśmy na spacer po naszej dzikiej plaży. Jeśli istnieje ranking idealnych miejsc na spacer, to nasza plaża w Springbrook z pewnością plasuje się w czołówce. Czerwony piasek, klify, kamyki, latarnia w tle i delikatny szum fal — prawdziwy raj! 


Po obiedzie pojechaliśmy do Summerside. Jak pamiętacie,  Ania spędziła 3 lata w Summerside, mieszkając w Szumiących Topolach w Alei Duchów i kierując tamtejszą szkołą średnią. Niestety, poza samą nazwą, w Summerside nie można znaleźć żadnych śladów Ani Shirley. Znajduje się tam natomiast latarnia morska.



Z Summerside pojechaliśmy zobaczyć latarnię Seacow Head, która posłużyła za pierwowzór latarni Gusa Pike’a z „Drogi do Avonlea”. Latarnia położona jest w bardzo malowniczym miejscu, z widokiem na Most Konfederacji. Szaleńczy wiatr uniemożliwił mi jednak dokładniejsze rozeznanie terenu. Trzeba będzie tu kiedyś wrócić.






Dosyć blisko latarni Seacow Head znajduje się szkoła w Lower Bedeque, którą odwiedziłam w 2014r. Postanowiliśmy zatrzymać się na moment przy szkole i spacerkiem przemierzyć dystans między szkołą a nowo otwartą herbaciarnią Fable Tearoom znajdującą się w domu Corneliusa Learda, w którym mieszkała Maud, kiedy poznała miłość swojego życia — Hermana Learda. W niedzielę herbaciarnia jest niestety zamknięta, aby prowadzące ją Abi i July miały czas dla swoich rodzin. Miałam w planach popołudniową herbatę z okazji Dnia Ojca, ale musimy poczekać na nią do środy. 






Dom Corneliusa Learda




Z Lower Bedeque pojechaliśmy do Cavendish, na Zielone Wzgórze. Dotarliśmy na nie o 18:00. Byliśmy zupełnie sami — ostatnie autobusy odjechały jakąś godzinę wcześniej, a parking wskazywał na to, że nikt inny nie skusił się na wieczorną wizytę. Nie wiem, czy wiele osób wie, że Las Duchów, Aleja Zakochanych i tereny wokół domu są zawsze dostępne dla zwiedzających... Tym razem bardzo odpowiadał nam brak towarzystwa, gdyż zaplanowałam piknik na Zielonym Wzgórzu. Od zawsze chciałam czegoś takiego doświadczyć, ale nigdy nie wystarczyło czasu. W końcu się udało :) 











Przed powrotem do Springbrook odwiedzamy Orby Head w Parku Narodowym Wyspy Księcia Edwarda, czyli miejsce z filmu Sullivana, w którym Ania i Diana rozmawiały po koncercie. Stamtąd udajemy się w drogę powrotną do Mojego Wymarzonego Domku.





wtorek, 28 czerwca 2016

Witaj Wyspo!


Po wyjątkowo długich 50 tygodniach czekania nadszedł wreszcie 18 czerwca i wyruszyliśmy w kolejną podróż na Wyspę Księcia Edwarda. Po 11 godzinach przywitał nas Most Konfederacji i przepiękny słoneczny dzień (podobno pierwszy od dłuższego czasu). 

Oczywiście zatrzymaliśmy się przy Moście — tym razem po obydwu stronach. Okazało się, że w sklepiku w Informacji Turystycznej po stronie Nowego Brunszwiku również można kupić pamiątki z Wyspy! I co ciekawe – w atrakcyjniejszych cenach! Zachwycona Nadia chciała wykupić cały sklep, a ja skusiłam się na naklejkę na samochód obwieszczającą wszem i wobec, którą wyspę pokochaliśmy całym sercem. 



”Shop and Play” już na Wyspie przeżywało prawdziwe oblężenie. Masa Japończyków przebierających się za Anię, bez względu na wiek i płeć. Co kilka sekund słychać było salwy śmiechu, które rosły wprost proporcjonalnie do wieku tych, którzy chcieli choć przez chwilę poczuć się jak pewna znana na całym świecie sierotka. Inni ruszyli ochoczo na zakupy — w tym roku szczególne zainteresowanie wzbudziła nowość na Wyspie, czyli mydło z ziemniaków w cenie $5 za kostkę. 



Na nas czekał jednak Mój Wymarzony Domek, więc na chwilę obecną mydło zostało zepchnięte na dalszy plan i udaliśmy się do Springbrook. Pomimo obietnic, że w tym roku nie będziemy zatrzymywać się przy każdym urodziwym polu, po 15 minutach już strzelaliśmy zdjęcia z rowu... Nie przypominam sobie innych miejsc na świecie, w których odwiedzałabym rowy tak często, jak robię to na Wyspie :) Tym razem jednak nie udało mi się dobrze uchwycić dramatyzmu nieba w połączeniu z czerwonymi polami i przecinającą je zielenia drzew i krzewów. 

Do Springbrook docieramy dokładnie o 12:30! Warto tu nadmienić, że wyjechaliśmy przed północą naszego czasu. W planie był sen od 18:00 do północy, ale emocje nie pozwalały mi w ogóle zasnąć, więc po wysprzątaniu całego domu i spakowaniu wałówki na drogę i pobyt, obudziłam męża i wyruszyliśmy nawet wcześniej niż planowaliśmy. Od tej chwili jednak sen stał się towarem deficytowym.







Jak już wiecie w domku czeka na nas nowa weranda, łubin i widok na latarnię w New London. Dotychczas widywaliśmy latarnię z sypialni na górze, ale tym razem widać ją z kuchni i jadalni. Chyba zniknęło jedno z drzew dotychczas zasłaniających widok. Niesamowite! Właściwie pełnią szczęścia byłoby spędzenie całego tygodnia w Moim Wymarzonym Domku... Moglibyśmy godzinami wpatrywać się w zmieniający się krajobraz i rozkoszować się szumem drzew i fal. Niestety jednak mamy wiele planów. Nie będziemy mieć dużo czasu, aby nacieszyć się tym widokiem, choć z pewnością nie zabraknie innych, równie imponujących scenerii.

Szybko się rozpakowujemy i wyjeżdżamy przywitać się z naszymi ulubionymi miejscami. Zatrzymujemy się kolejno przy latarni w New London, na Przylądku Tryon, przy Wymarzonym Domku Nadii, Złotym Brzegu, nad Jeziorem Lśniących Wód i na kilka chwil wpadamy do Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza, gdzie witamy się z Pam Campbell. 












Następnie jedziemy do Cavendish — na Zielone Wzgórze. Pisałam chyba już kiedyś, że kocham odwiedzać Zielone Wzgórze po godzinach. Ma się wtedy wrażenie, że jesteśmy domownikami, a nie turystami. Wielu badaczy życia Maud bojkotuje Zielone Wzgórze. Dla nich jest ono pułapką turystyczną. Na szczęście ja sama nie należę do tego grona — to Zielone Wzgórze przyciągnęło mnie do tej przepięknej Wyspy i zawsze będę je odwiedzać. Tak samo, jak grób wybitnej pisarki, bez której książek nie przeżyłabym żadnej z tych niesamowitych chwil, jakie mam szczęście doświadczać na Wyspie.












Kończy się długi dzień. Jesteśmy już bardzo zmęczeni, ale jedziemy jeszcze na chwilkę na naszą ulubioną plażę. Zaledwie pół dnia na Wyspie, a tyle już zrobiliśmy. Jutro obchodzimy Dzień Ojca. Mam niespodziankę dla męża...