sobota, 30 sierpnia 2014

Ciekawostki ze Srebrnego Gaju

Każda wizyta na Wyspie wiąże się z poznawaniem nowych ludzi i bardzo interesującymi rozmowami. W tym roku najważniejsze były dla mnie spotkania z Pam Campbell (którą bardzo polubiłam) oraz kolejne spotkanie z Jennie Macneill. Wizyta w Srebrnym Gaju oraz w małej księgarni, która usytuowana jest w miejscu powstania „Ani z Zielonego Wzgórza” jest prawdziwym przeżyciem. Piszę o tym, gdyż łatwo przegapić te ważne miejsca, a to właśnie one najbardziej przybliżają samą pisarkę i klimat epoki, w której żyła. 

Podczas moich pięciu wizyt w Srebrnym Gaju miałam okazję troszkę bliżej zaznajomić się z Pam. Zaczęło się od tego, że zapytałam na wstępie, czy Pam jest spokrewniona z pisarką. Kiedy odpowiedziała twierdząco, wspomniałam, iż prowadzę blog dla polskich czytelników o swoich podróżach śladami Maud i Ani. To wzbudziło jej duże zainteresowanie i od razu zaczęłyśmy rozmawiać o kuzynach Maud, których bardzo lubiła odwiedzać w Park Corner. Każdy, kto ma świadomość, jak trudne było życie pisarki, z radością odwiedza miejsce, w którym była ona szczęśliwa. 






Srebrny Gaj ma niepowtarzalny klimat – tak autentyczny, że chciałoby się tam ciągle przebywać. Wspaniała energia i to coś, czego nie znajdzie się na Zielonym Wzgórzu, na którym można spotkać jedynie zatrudnione sezonowo osoby. Dla nich turyści są przekładającą się na finanse statystyką, niczym więcej. W ciągu 4 wizyt na Wyspie nie poznałam imienia żadnego pracownika na Zielonym Wzgórzu, zaś w miejscach prowadzonych przez krewnych pisarki zawsze miałam szczęście spotkać kogoś, kto jest z nią spokrewniony.



W ciągu jednej z moich wizyt Pam nagle powiedziała: „Czytałaś pamiętniki, więc wiesz, że ciocia Maud nienawidziła mojego dziadka*, gdyż przez niego zmarła jej ukochana kuzynka Frederica w styczniu 1919 r. **  Jak wiesz, zawsze uważała, że George był rozpieszczony, co z pewnością było prawdą. Czasem ludzie pytają mnie, jak się z tym czuję, a ja skupiam się na tym, że z tej samej rodziny wyszła Frederica, którą Maud bardzo kochała. I nie wierz w to, co czytasz, że Fredericę nazywano Frede *** . Mnie o tym nic nie jest wiadomo. Mój ojciec ubóstwiał Maud. Co prawda zmusiła go do pozostania na farmie, choć sam chciał zostać bankierem i niezbyt wiodło mu się w pracy na farmie. Ale udało mu się utrzymać posiadłość i teraz jest tu muzeum. Kiedy moja mama otwarła drzwi naszego domu dla osób szukających śladów pisarki, wstęp był darmowy. Po dwóch latach ktoś doradził jej, żeby wystawiła choć talerz na drobne datki i przepowiedział, że kiedyś będą przyjeżdżały do nas autobusy z wycieczkami. Moja mama w to nie wierzyła. Ta przepowiednia się spełniła – teraz zatrzymują się u nas wycieczki z turystami z całego świata. I wiesz zapewne o tych spekulacjach na temat śmierci cioci Maud. Ja osobiście w to nie wierzę. Podobo mówiła ona do znajomych, że kiedy ponownie przyjdą, to jej już nie będzie na tym świecie. Starsi ludzie tak mają. Moja mama mówiła dokładnie to samo przez kilka lat. My nie wierzyliśmy w samobójstwo pisarki. Ja sama późno przeczytałam jej książki. Prawdę mówiąc mój ojciec ciągle mówił o cioci Maud i nie ciągnęło mnie do jej twórczości. Dopiero kiedy byłam dorosła doszło do mnie, jak ważną była osobą dla wielu ludzi." 

Na moje pytanie, czy opieka nad Muzeum jest dla Pameli kłopotem, czy napawa ją dumą, bez wahania odpowiedziała, że dumą. Cieszy się, że może udostępnić zwiedzającym swój rodzinny dom; dom, w którego prywatnej części mieszka. 

Dowiedziałam się też, że historia Rachel Ward z „Historynki” była prawdziwą historią jednej z krewnych pisarki. Dokładnie była to Eliza Montgomery, choć Pam powiedziała, że tej informacji nie podają zwiedzającym, gdyż część osób mogłaby później mylić fakty i twierdzić, że to jest historia z życia samej pisarki. Raz jeszcze zamieszczam więc zdjęcia słynnej niebieskiej skrzyni i jej zawartości.







Zapytałam, jak często otwierana jest przepiękna biblioteczka z pierwszymi edycjami książek i dowiedziałam się, że tylko 2 razy w roku, kiedy wszystko jest dokładnie odkurzane.


W Srebrnym Gaju można zobaczyć lustro, w którym przeglądała się wychodząca z domu do szkoły Maud i śrubę w ścianie, która służyła Maud do sprawdzania swojego wzrostu. Mówiła, że najpierw sięgała ona do jej nosa, a później do jej kolan.





Wspaniałym eksponatem, który można zobaczyć w Muzeum jest też biblioteczka z domu dziadków, w drzwiczkach której obdarzona bujną wyobraźnią Maud „spotkała” swoje pierwsze przyjaciółki...



Tutaj, u ukochanej cioci Annie, Maud miała swoją sypialnię, z której korzystała podczas wizyt. Niektóre z wizyt dosyć przeciągały się w czasie – nawet do kilku miesięcy. Ze zdjęcia dowiadujemy się, jak wówczas wyglądała ta sypialnia.


Maud spędziła w Srebrnym Gaju wiele radosnych chwil. Miała tu swoich kuzynów, z którymi lubiła rozmawiać i żartować. Tutaj, w domu cioci Annie, zapewne doświadczała w dzieciństwie namiastkę rodzinnego ciepła, za którym tak bardzo tęskniła w domu w Cavendish.

W Silver Bush, który znajduje się w sąsiedztwie Jeziora Lśniących Wód, można zobaczyć wiele eksponatów pochodzących z nieistniejącego już domu dziadków Maud ze strony matki oraz z domu cioci Emily, czyli ze Srebrnego Nowiu (New Moon). Mama Pameli, Ruth, wychowała się w Srebrnym Nowiu, który znajduje się w Malpeque. I już wiadomo, skąd Maud czerpała inspirację do swoich książek...




*George Campbell, jeden z kuzynów Maud
**Frederica zmarła w czasie pandemii grypy, 3 miesiące po śmierci George'a
***wymawiane Fred


piątek, 29 sierpnia 2014

Polskie akcenty


Podczas naszego pobytu na Wyspie spotkaliśmy się również z polskimi akcentami. Oczywiście głównym akcentem byłam ja sama – Polka na Wyspie Księcia Edwarda :). W sklepie Cavendish Figurines tuż przy zjeździe z mostu usłyszałam o tym, że podobno polscy żołnierze czytali „Anię z Zielonego Wzgórza” w okopach podczas II wojny światowej. Pisałam już trochę na ten temat, ale teraz jest okazja  na chwilkę do niego powrócić. Z badań przeprowadzonych przez Agnieszkę M. i po analizie skanów przysłanych mi przez Nią, wygląda na to, że chodzi jednak o „Anię z Wyspy” (dokładne tłumaczenie tytułu trzeciego tomu przygód Ani znanego jako „Ania na uniwersytecie”), którą wydała Sekcja Wydawnicza A.P.W. w Palestynie w 1944r. 

Skan: Agnieszka M.

Skan: Agnieszka M.

Doszukałam się źródeł, z których wynikało, że opublikowano wówczas szereg książek stanowiących klasykę literatury pięknej, na potrzeby ludności cywilnej, która przebywała z żołnierzami. Powstawały nawet szkoły, w których uczyły się polskie dzieci i wydawano prasę w języku polskim. 
Kanadyjskie źródła opierają się na artykule Pani Barbary Wachowicz: ”L.M. Montgomery: at home in Poland". W artykule tym czytamy:

“In 1939, war came again. All the publishing houses stopped activity. However, in far-off Palestine where the Polish Mountain Corps were stationed after heroic battles in Egypt, the Publishing Section of the Polish Army in Palestine issued Anne of the Island among other world's classics. By May, 1944, soldiers - the readers of that cheerful story of Anne's adventures at the university - would be fighting on the Italian front, until the Polish white-and-red flag was hoisted at the top of the monastery of Monte Cassino, and the way to Rome was opened to the Allies.”


Kanadyjskie źródła podają natomiast, że polscy żołnierze otrzymali kopie „Ani z Zielonego Wzgórza” w 1939r., które zabrali ze sobą do okopów. Z powyższego fragmentu właściwie wynika jedynie, że część żołnierzy, którzy zdobywali Monte Cassino, mogła przeczytać „Anię z Wyspy” wydaną w Palestynie. 

A skoro już mowa o Pani Barbarze Wachowicz, to była ona drugim polskim akcentem na Wyspie Księcia Edwarda. Jennie Macneill poinformowała mnie, że pierwszą Polką, którą poznała, była właśnie Pani Wachowicz.

Na Poczcie Lorine już 2 lata temu wspominała mi o Polce mieszkającej na Wyspie. W artykule Barbary Wachowicz pojawia się to samo nazwisko, więc sądzę, że mowa o tej samej osobie.

Ostatnim akcentem, jaki można spotkać w różnych miejscach, są książki w języku polskim. Poniższe zdjęcie zrobiłam w Srebrnym Gaju :). 



Chciałabym jednak podarować Pam Campbell jakieś starsze wydanie. Obiecałam również, że następnym razem przywiozę ze sobą nowe wydanie „Ani z Zielonego Wzgórza” z ilustracjami Pani Sylwii Kaczmarskiej. :)

Kilka dodatkowych zdjęć z Wyspy  na dziś :)





czwartek, 28 sierpnia 2014

Nagrody :)


20 sierpnia ogłosiłam Zwycięzców konkursu, ale do teraz nikt do końca nie wie, co jest nagrodą... Dziś spakowałam 4 pudełka, które wyruszą niebawem do Polski i z wielką przyjemnością mogę zaprezentować nagrody, które przywiozłam z Wyspy Księcia Edwarda.










W paczkach przyjdą do Zwycięzców:

1. Jubileuszowy kubek przedstawiający Anię siedzącą na kapie przed Zielonym Wzgórzem (w ozdobnym pudełku)

2. Magnes na lodówkę z Zielonym Wzgórzem
3. Ołówek z ilustracjami z koreańskiej Ani

4. Czekoladki "Bosom Buddies" z Anne of Green Gables Chocolates
5. Zakładka do książki „Kindred Spirits”

6. Herbatka Ani z Zielonego Wzgórza
7. Nasiona kwiatów spotykanych na Wyspie Księcia Edwarda
8. Widokówka z Anią siedzącą na kapie i stemplami ze Srebrnego Gaju
9. Widokówka z Anią (zdjęcie: John Sylvester) ze stemplem z miejsca, gdzie znajdował się dom, w którym Maud napisała „Anię z Zielonego Wzgórza”
10. Mapa Wyspy Księcia Edwarda
11. Tegoroczny przewodnik Departamentu Turystyki po Wyspie Księcia Edwarda z przepiękną okładką przedstawiającą Mój Wymarzony Domek :)
12. Mapa miejsc związanych z Anią
13. Broszura o latarniach morskich na Wyspie
14. Kilka moich zdjęć

15. Zasuszone liście z Alei Zakochanych i Lasu Duchów
16. Piasek i kamyki z Wyspy Księcia Edwarda

Mam wielką nadzieję, że ucieszą Was te przesyłki. :)


Przyznałam też jedną nagrodę specjalną, którą otrzyma Agnieszka M.




Dodatkowo przygotowałam 3 zestawy pamiątek z Wyspy Księcia Edwarda dla osób, które promują „Kierunek Avonlea” na swoich blogach bądź stronach na Facebooku. Bardzo Wam dziękuję, że umieszczacie linki do blogu i zachęcacie swoich czytelników do odwiedzenia wraz ze mną Avonlea. Nagrody w postaci magnesu na lodówkę, długopisu i zakładki do książek otrzymują:

1. Pani Agnieszka Kuczyńska z blogu „Całe życie w podróży” 
2. Pani Beata Kobierowska z blogu  „Co warto czytać"  i Pani Agnes A. Rose z blogu „W Krainie Czytania i Historii" . Panie te są też autorkami wyzwania „Czytamy Anię"
3. Pan Grzegorz Gortat – poprzez swoją stronę na FB

Inez, Ela, Ania i Kamila, jako moje najwierniejsze Czytelniczki również mogą spodziewać się drobnych upominków z Wyspy Księcia Edwarda. :)

Pięknie dziękuję wszystkim, którzy czytają mój blog i kibicują naszym wyprawom. Dzięki Wam nasze pobyty na Wyspie są naprawdę wyjątkowe. Już dziś zapraszam na kolejną wizytę. Sądzę, że nie trzeba będzie na nią czekać cały rok... A w międzyczasie będę zamieszczać różne ciekawostki i dodatkowe zdjęcia, bo mam ich setki :).

wtorek, 26 sierpnia 2014

Idealne pożegnanie cz. III

Po południu zrobiliśmy sobie małą sesję zdjęciową przy Moim Wymarzonym Domku... Pomimo tego, że cały ostatni tydzień mogliśmy cieszyć się zarówno domkiem, jak i okolicą, czujemy ciągły niedosyt. Nadal trudno nam uwierzyć, że udało nam się tu zamieszkać. Historia Mojego Wymarzonego Domku jest chyba najbardziej bajkową historią w moim dotychczasowym życiu. Czuję się tu znakomicie... Moje serce wypełnia szczęście, bezgraniczna radość i wdzięczność. Do teraz nie wierzę, że się udało i każdy poranek w Moim Wymarzonym Domku witam ogromnym uśmiechem. Pokochałam ten stary domek gościnny, który stoi tu od ponad 150 lat (co prawda nie jest on stodołą, ale Andy uważał, że tu mi będzie wygodniej :)). Maud widywała go w drodze do swoich kuzynów i do dziadka... Z jakiegoś względu tuż obok niego umiejscowiła Wymarzony Dom Ani. Jakże wspaniale jest mieć swój Wymarzony Domek na Wyspie Księcia Edwarda!






Andy wydaje się akceptować fakt, że jego domek gościnny nazywa się Moim Wymarzonym Domkiem. W rozmowach zawsze używa poprawnego zaimka dzierżawczego i mówi, że coś jest w MOIM domku, choć mógłby powiedzieć, że coś jest w drugim domu, w domu gościnnym lub w domu obok. Co najmniej 4 razy nazwał swój gościnny domek "moim domkiem" i za każdym razem podziękowałam mu za to. Andy jest pokrewną duszą i zna Józefa... Kiedy zapytałam, dlaczego się zdecydował zrobić dla mnie wyjątek, powiedział, że miałam w sobie tyle pasji, a jednocześnie tyle szacunku do domku i jego właściciela, że go po prostu ujęłam :).

Andy
O 16-tej wyjeżdżamy do Cavendish, aby pożegnać się z „Avonlea”. Dzień jest wyjątkowo piękny, więc cieszymy się, że przedłużyliśmy sobie pobyt na Wyspie. Zielone Wzgórze już czeka na nas w swoim najlepszym wydaniu, czyli bez turystów. Lubię te nasze intymne spotkania z Zielonym Wzgórzem. Wiemy, kiedy się zjawić, aby nikt nam nie przeszkadzał... Zaplanowaliśmy, że dzisiaj pospacerujemy sobie Aleją Zakochanych. Zapraszam i Was...




































Robi się późno, a mamy jeszcze tyle zakątków do odwiedzenia! Tak bardzo chcę jeszcze odwiedzić latarnię Kapitana Jima, ale nie damy chyba rady. Mamy tak mało czasu, że musimy wybierać, na czym nam najbardziej zależy. Na 10 minut zatrzymujemy się w Wiosce Avonlea na lody. Obiecaliśmy wcześniej Nadii, że będzie miała okazję zjeść lody, więc najlepiej zrobić to w ogrodach w Avonlea. W moim ulubionym sklepie ucinam sobie króciutką pogawędkę z Panią Linde :). Tak, to wszystko dzieje się naprawdę i można tego doświadczyć!








Ze smutkiem opuszczamy Cavendish, aby zdążyć na zachód słońca na naszej ulubionej plaży. Plaża jest znów zupełnie pusta. Widząc to, zastanawiam się, ile jest podobnych miejsc na świecie, gdzie w sobotni wieczór można w samotności podziwiać tak urokliwy krajobraz... Wydaje się wręcz, że stratą jest odgrywanie tego widowiska barw i dźwięków dla tak niewielkiej widowni... 








Wracamy do domku z zamiarem szybkiego pakowania, ale Andy zaprasza nas na ognisko. Jest piękna gwiaździsta noc na Wyspie Księcia Edwarda. Rozmawiam z Andy'm o domku. Zastanawiamy się, jak upiększyć sypialnie. Andy właściwie daje mi wolną rękę :). Spodobały mu się kubki z Bolesławca i chyba zaufał mojemu gustowi :) :). Niedługo wybiorę się więc na zakupy... To w końcu jest MÓJ Wymarzony Domek...

Kubki z Bolesławca :)
Żadne słowa nie wyrażą tego, co przeżyliśmy i zobaczyliśmy na Wyspie. Zgodnie stwierdziliśmy, że były to nasze najpiękniejsze wakacje. Próbowałam pokazać, jak piękna jest Wyspa Księcia Edwarda, ale żadne zdjęcie nie odda tego, co czuje się widząc te zapierające dech w piersiach krajobrazy, spacerując po czerwonym piasku, słuchając szumu fal i odwiedzając miejsca zwiazane z Anią z Zielonego Wzgórza i Lucy Maud Montgomery. Tego po prostu trzeba doświadczyć...

Żegnamy się z Wyspą w niedzielę rano. Bardzo ciężko wyjeżdżać. Patrzę przez łzy na Mój Wymarzony Domek i po polsku żegnam się z nim. Obiecuję wrócić i znów w nim zamieszkać. Wiem, że będzie cierpliwie na mnie czekał... 


Jutro zamieszczę ważną informację na blogu. Gorąco zapraszam :).