czwartek, 30 kwietnia 2015

O filmie

Na kilka dni przed moją trzecią podróżą na Wyspę Księcia Edwarda postanowiłam rozpocząć pisanie tego bloga. Pomyślałam wówczas, że mogę podzielić się swoimi wrażeniami z przyjaciółmi, którzy darzą sympatią rudowłosą bohaterkę stworzoną przez Lucy Maud Montgomery. Planowałam kilka wpisów z wyjazdu i na tym miało się skończyć. 20 miesięcy i 3 wizyty później blog nadal istnieje i nie wygląda na to, aby w najbliższym czasie zabrakło mi tematów. Dziękuję wszystkim, którzy zaglądają tu co jakiś czas, czym motywują mnie do dalszego pisania. Mam nadzieję, że czas spędzony w Avonlea jest dla Was przyjemny.

Dziś postanowiłam kontynuować tematykę filmową – jak doszło do tego, że w 1985r. powstał film w reżyserii Kevina Sullivana i jak zdecydowano o jego obsadzie... 

Na początku lat 80–tych ubiegłego stulecia Kevin Sullivan poznał Roberta McDonalda z Learning Corporation of America. Robert wyszukiwał filmy, które byłyby odpowiednie do prezentowania w szkołach i wspomniał Kevinowi, że książką, której filmowa adaptacja nadawałaby się do rozpowszechniania w kanadyjskich szkołach byłaby „Ania z Zielonego Wzgórza”. Kevin Sullivan zaczął więc zastanawiać się, w jaki sposób przenieść na ekran historię napisaną 80 lat wcześniej, aby zainteresowała ona szerszą widownię. Po dokładnej lekturze książki postanowił, że skupi się na sytuacjach i relacjach międzyludzkich, które są ponadczasowe. Wypełniona pięknymi krajobrazami Wyspy Księcia Edwarda książka Francisa Bolgera pt. „Dusza miejsca”, na którą natknął się Sullivan, uruchomiła wyobraźnię reżysera i stała się ogromną inspiracją w procesie twórczym. Dzięki niej uwierzył on, że historia niechcianej sierotki, której tłem będzie piękno krajobrazu, ma szansę odnieść sukces. I, jak wiemy, nie mylił się.

Sprawą kluczową była oczywiście obsada głównych ról. Rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę poszukiwania, w których wzięło udział kilka tysięcy aspirujących do głównych ról młodych ludzi. Pewnego dnia zadzwoniła do Kevina Sullivana  sama Katharine Hepburn, która pamiętała amerykańską adaptację filmu z 1934r. Słynna aktorka zwierzyła się Sullivanowi, iż zawsze żałowała, że nie zagrała Ani (z pewnością powodem był jej wiek – Hepburn w 1934r. miała 27 lat). W czasie rozmowy z młodym reżyserem Hepburn wspomniała o Schuyler Grant jako kandydatce do roli Ani. Katharine, która była cioteczną babką Schuyler uważała, że będzie ona idealną Anią. Kevin Sullivan nie zastanawiał się długo – wybrał się do Kalifornii, aby przekonać się, czy faktycznie Schuyler mogłaby zagrać Anię Shirley.








Schuyler zachwyciła Sullivana i sprawa wydawała się być przesądzona, jednak okazało się, że Kanadyjczycy nie zaakceptują Amerykanki w roli słynnej na całym świecie kanadyjskiej sierotki. Wznowiono więc poszukiwania i po przesłuchaniu ponad 3 tysięcy dziewcząt wybór padł na Megan Follows. Megan pojawiła się dosyć wcześnie jako kandydatka do roli Ani, jednak nie zachwyciła wówczas Sullivana. „Wyglądała na 17 lat, była zbyt nowoczesna i zbyt wyrafinowana” powie Sullivan w jednym z wywiadów kilkanaście lat później. Megan dostała drugą szansę, jednak i tym razem nie spodobała się reżyserowi. Na szczęście podczas drugiej próby nastąpiły problemy techniczne i Sullivan poprosił Megan o ponowne przyjście. Zaskoczona Megan zjawiła się po nieprzespanej nocy, podczas której pilnowała w domu pękniętych rur, w drodze na lotnisko. Problemy, które właśnie przeżyła oraz zaskoczenie kolejnym telefonem Kevina sprawiły, że tym razem próba wyszła znakomicie. Zbieg okoliczności dopomógł Megan przeobrazić się z wyrafinowanej aktorki w idealną Anię.


Kevin nie zapomniał o Schuyler Grant – zaproponowano jej rolę Diany Barry, wiernej przyjaciółki i pokrewnej duszy Ani. 


Megan Follows i Kevin Sullivan


niedziela, 26 kwietnia 2015

Smutno...


W ubiegłą sobotę, 18 kwietnia, świat obiegła bardzo smutna wiadomość. Siostra Jonathana Crombie, pamiętnego Gilberta z kanadyjskiej adaptacji „Ani z Zielonego Wzgórza”, poinformowała media o nagłej śmierci swojego młodszego brata. 48–letni Jonathan zmarł 3 dni wcześniej w Nowym Jorku w wyniku wylewu krwi do mózgu. 

Urodzony 12 października 1966r. Jonathan był najmłodszym dzieckiem i jedynym synem Davida i Shirley Crombie. Jego ojciec był przez 6 lat burmistrzem Toronto (1972–1978), po czym przez kolejne 10 lat pełnił różne funkcje w kanadyjskim parlamencie. Jonathan od najmłodszych lat wykazywał zdolności artystyczne. Kiedy jego rówieśnicy spędzali czas wolny grając w hokeja, Jonathan ćwiczył przed lustrem różne role z Broadway’owskich musicali, rysował i uczęszczał wraz ze starszymi siostrami, Carrie i Robin, na zajęcia teatralne. W szkole średniej zagrał w kilku przedstawieniach, jednak najważniejszą rolą okazała się niewielka rola stworzona specjalnie dla niego w „Czarnoksiężniku z Krainy Oz”, w której zobaczyła go Dianne Polley, kierowniczka obsady filmu „Ania z Zielonego Wzgórza”, a prywatnie mama Sary Polley, odtwórczyni roli Sary Stanley w „Drodze do Avonlea”. Dianne przyszła na sztukę, aby przyjrzeć się odtwórczyni roli Dorothy, jednak znalazła Gilberta. Krótka rozmowa Kevina Sullivana z Jonathanem wystarczyła, aby i on zaprzestał poszukiwań. Gilbert, postać, która do tej pory istniała jedynie w wyobraźni L.M. Montgomery i czytelników jej książek, ożyła i przybrała wygląd nastoletniego Jonathana Crombie. Filmy udowodniły, że wybór ten był idealny. 


Trzy części kanadyjskiej adaptacji Ani to niewątpliwie największe osiągnięcie filmowe Jonathana. Choć pojawiał się On od czasu do czasu w filmach (m.in. w filmie „Przed sklepem jubilera” na podstawie sztuki św. Jana Pawła II), prawdziwą miłością darzył teatr i właśnie jemu się poświęcił. Swoje życie dzielił między Toronto a Nowym Jorkiem, zaś 12–godzinny dystans między tymi miastami pokonywał w autobusach, w których zawsze miał okazję spotkać interesujących rozmówców. Po śmierci Jonathana jego narządy zostały wykorzystane do przeszczepów, a skremowane prochy wróciły z rodziną aktora do Toronto autobusem. Siostra Jonathana - Carrie Crombie wyjaśniła, że takie byłoby ostatnie życzenie brata, który nie lubił zamieszania panującego na lotniskach. Już po powrocie z prochami Jonathana Carrie dodała, że rozumie, dlaczego wolał autobusy – piękna sceneria za oknem zamiast chaosu na lotnisku. 

Jonathan był skromnym człowiekiem. Szczycił się tym, że wszystko, co posiadał mogło zmieścić się w taksówce. Lubił podróżować z plecakiem. Był perfekcjonistą, który w każdą rolę wkładał całe swoje serce i długie godziny pracy. Uwielbiał gry planszowe, interesujące rozmowy i filmy. Był wspaniałym synem, bratem, wujkiem, przyjacielem, kolegą z pracy. A dla milionów był Gilbertem Blythe – niedoścignionym ideałem dziewczęcych fantazji. Dziękujemy Ci Jonathanie. Obyś znalazł wspaniałą scenę po drugiej stronie Jeziora Lśniących Wód.



piątek, 10 kwietnia 2015

Ukraińska Ania

W styczniu skontaktowała się ze mną Pani Bozhena Antonyak z ukraińskiego Wydawnictwa „Urbino”, dzięki któremu również czytelnicy na Ukrainie mogą poznać przygody Ani Shirley w swoim rodzimym języku. „Ania z Zielonego Wzgórza” ukazała się w grudniu 2012r., a dziś debiutuje szósty tom cyklu — „Ania ze Złotego Brzegu”. Dzięki uprzejmości Pani Bozheny (wielbicielki Ani!) i Wydawnictwu „Urbino” mam przyjemność zaprezentować okładki sześciu części ukraińskiej Ani, ktorych autorem jest Pan Jurij Symotiuk.







Tłumaczką „Ani z Zielonego Wzgórza”, jak i pozostałych części, na język ukraiński jest Pani Anna Wowczenko, która na moją prośbę napisała kilka słów o swojej pracy nad Anią. Bardzo dziękuję Pani Ani za to, że zechciała podzielić się swoim doświadczeniem z Czytelnikami mojego bloga.

"“Anne of Green Gables” appeared in my life mainly as a piece of an exquisite language. I started translating it and getting re-acquainted with it yet in 2012; and from the very first pages the book revealed its mysterious soul to me. So I’ve been keeping seeing my work as a try to explain its soul in Ukrainian to let Ukrainian readers see it too. And now when the 6th part of the series, “Anne of Ingleside”, is being translated already, I still find it rather challenging to dig into the deepest mines of language (both English and Ukrainian), and catch the widest angle of Lucy Montgomery’s outlook, light and observed with smile, but still very earnest.

For me, “Anne…” series as a piece of literature is always about an ability to find the most proper and precise word to describe the ongoing life, to fulfill it, and to make it vast and thorough with senses; therefore, translating “Anne…” series for me is constant fascination with its every word, none of which is out of its place, and my efforts are aimed to reach the same effect in its Ukrainian analogue. Every clear, proper and accurate word of the book assures the reader of its genuine sincerity. So the process of translation for me is also a try to reveal Montgomery’s sincere attitude to everything she sees and shares with her readers, to life itself, to people who make it wholesome. In my opinion, it’s a much needed quality nowadays, in literature as in common life; thus, if Ukrainian analogue of “Anne…” helps anyone to open their heart to world’s greatest treasures, I will find my mission as a translator complete.

For my country, with its newest history, “Anne…” series could be the most helpful in its terminal part, “Rilla of Ingleside”.  The most keen and accurate portrait of war – for the World War I is the main character of the book – along with images of the personages, each of them being an everyday hero without even knowing that, shows us the true value of everyone’s life – life itself, with its sense in hoping for the next day with dawn to come, and faith to maintain you despite everything. This deepest Montgomery’s sympathy not only for every “Rilla…”’s character but also for every reader, provides everyone who starts the book with essential message, which is manifested from the very beginning of the very first part of the series: you are never alone with whatever you face in life, for always there is anyone to share the worst experience of yours, in the present or in the past. I think it’s the most needed knowledge to stand through all the ordeals, and thus my translation may also become a display of gratitude to Lucy Montgomery and all her characters for teaching us that here and now in Ukraine. One’s life cannot be wasted if there is a room for such lessons in it."

Pani Anna Wowczenko