Opowiem dziś pokrótce, jak doszło do tego, że wybieram się znów na moją ukochaną
Wyspę Księcia Edwarda. Jak zapewne pamiętacie, Andy urządził pożegnalne ognisko.
Gdzieś między północą a 1-szą nad ranem padło z jego ust stwierdzenie, że
przecież wcale nie muszę czekać cały rok na ponowną wizytę i że Mój Wymarzony
Domek będzie wolny w październiku. Evan od razu zaczął mnie namawiać na
wyjazd. Oczywiście mnie namawiać na wyjazd nigdy nie trzeba, ale jako osoba
odpowiedzialna za planowanie finansów rodziny, blado to na początku widziałam.
Po wgryzieniu się w tematykę kolekcjonerską widziałam to jeszcze bladziej. Co
prawda myśl się pojawiała kilka razy na dzień, ale wydawało mi się to raczej
mało osiągalne.
Andy podczas tego pamiętnego ogniska powiedział też (i tu
UWAGA!), że zastanawia się nad wynajmowaniem Mojego Wymarzonego Domku. Być może
już w przyszłym roku spróbuje wynająć go na 3–5 tygodni (oczywiście my mamy
zaklepany nasz termin :)). Pytał, czego nam brakuje w domku i prosił o listę.
Przygotowałam więc listę i przesłałam ją wraz ze zdjęciami rzeczy, które
znalazłam w przystępnych cenach w IKEA. W ubiegłą sobotę Andy zadzwonił z
pytaniem, czy przyjadę i zaczęliśmy od dyskusji na temat upiększenia domku.
Powiedziałam mu, jak to mniej więcej widzę i co można dodać, aby domek był
jeszcze piękniejszy. Okazało się, że domek jest wolny (wcześniej Andy myślał, że
odwiedzi go brat) i że mogę wybrać, kiedy mi pasuje przyjazd. Co do kwestii
finansowych, które wcześniej mnie trochę krępowały, załatwiliśmy je tak, że nie
mogłam odmówić. :) Wybiorę się na małe zakupy do IKEA i to będzie zapłata za mój
pobyt :) :) :). Andy właściwie dał mi wolną rękę. Powiedział, że on zupełnie nie
odnajduje się w temacie, więc co wybiorę, to mu się spodoba (mój gust ocenił
chyba na podstawie kubków z Bolesławca :)). Ponadto planujemy ozdobić domek
moimi zdjęciami — znajdą się w nim między innymi zdjęcia zrobione 2 lata temu,
kiedy pierwszy raz zobaczyłam domek :). Nadal w to wszystko nie wierzę! Jakby
nie wystarczyło to, że zamieszkałam w nim w czasach, kiedy nie był
wynajmowany... Mój Wymarzony Domek staje się bardzo ważnym elementem naszego
życia – nasze losy połączyły się z losem tego domku z Przystani Czterech
Wiatrów. Każdego dnia rozmawiamy o nim, przeżywamy na nowo nasz pobyt i
zastanawiamy się, jakie niespodzianki jeszcze przed nami...
Za 10 dni
będę na Wyspie Księcia Edwarda urządzać Mój Wymarzony Domek! :) Czyż to nie
brzmi CUDOWNIE? Jeszcze nigdy nie widziałam Wyspy w odsłonie jesiennej.
Niesamowicie się na to cieszę!
Razem z Tobą cieszę się i ja, bo zobaczę zdjęcia z Wyspy w stroju jesiennym. Powodzenia i trzymam kciuki za nowe pomysły, które przerodzą się z pewnością w niezapomniane wpisy na blogu.
OdpowiedzUsuńDziekuje Elu! Mam nadzieje, ze cos interesujacego uda mi sie znalezc na Wyspie :)
UsuńAndy nie mógł wymarzyć sobie lepszego ambasadora tego miejsca :) :)
OdpowiedzUsuńBernadko, wiesz ze wszystko co w życiu zrobisz dobrego ,wróci do Ciebie podwójnie?
CHWILO TRWAJ :) .
:)
Tez sadze, ze nie ma drugiej osoby, ktora tak bardzo kocha ten domek :)
UsuńMam nadzieje, ze wlasnie to sie dzieje Basiu :) Bo to wspaniale uczucie dostawac cos w prezencie od losu (a naprawde od Kogos Wiekszego i Potezniejszego :)).
Pozdrawiam!
Myślę, że jest to jak najbardziej wymarzona pora na odwiedzenie Wyspy! Przecież to najbardziej RUDA pora roku! albo może nawet i kasztanowata?! :-D Chętnie zabiorę się znów z Tobą w kolejną magiczną podróż do tych rudości i kasztanowatości, jeśli pozwolisz :-D
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy faktycznie bedzie rudo i kasztanowo... Andy wlasnie mi mowil, ze drzewa sa nadal zielone, a u nas juz zaczyna sie robic jesiennie.
UsuńPozwole zabrac sie ze mna i tym razem! Uwielbiam Twoje towarzystwo na Wyspie Kochana!
Super! Zastanawiam się kto ma większe szczęście. Ty bo poznałaś Andy'ego czy On bo poznał Ciebie :) Powodzenia i czekamy na zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziekuje Basiu! Mysle, ze jednak ja mam wiecej szczescia! :) :) Bardzo sie ciesze, ze tak wspaniale sie wszystko ulozylo. Pozdrawiam!
Usuń