W ciągu weekendu wymieniłam kilka e-maili z Stevenem Temple, który jest
ekspertem w dziedzinie pierwszych wydań książek Lucy Maud Montgomery oraz z Mary
Beth Cavert z Towarzystwa Literackiego L.M. Montgomery. Zaczęło się od tego, że
znalazłam pierwsze wydanie „Rilli ze Złotego Brzegu” w antykwariacie Stevena i
poprosiłam o dodatkowe zdjęcia książki. Miałam równocześnie na oku inny
egzemplarz z antykwariatu w Minnesocie, na temat którego korespondowałam z Mary
Beth, autorką artykułu o kolekcjonowaniu pierwszych wydań książek autorstwa
Montgomery. Obydwie te osoby okazały się niezwykle pomocne. Dzięki ich fachowej
ocenie mogłam spokojnie kupić ostatni tom serii o Ani, wiedząc, że płacę za nią
uczciwą cenę.
Kilka spostrzeżen na początek... Pierwsze wydania mają
dedykacje, których nie ma w późniejszych wydaniach. Trudno wypowiadać mi się na
temat wydań polskich, ale na podstawie tego, co posiadam, zauważyłam tylko jedną
dedykację – w „Ani z Avonlea” ze Skrzata w tłumaczeniu p. Beręsewicza (2013r.).
Może sprawdzicie Wasze wydania, aby była co do tego pewność?
Dedykacje
pojawiające się w pierwszych wydaniach:
1. "Anne of Green Gables":
“To
the Memory of My Father and Mother” („Pamięci mojego Ojca i Matki”)
2. "Anne
of Avonlea":
"To My Former Teacher Hattie Gordon Smith in Grateful
Remembrance of Her Sympathy and Encouragement" („Dla mojej byłej nauczycielki
Hattie Gordon Smith, pamiętając z wdzięcznością o jej sympatii i
zachęcie”)
3. "Anne of the Island":
"To All the Girls All Over the World
Who "Have Wanted" More About Anne" („Dla wszystkich dziewcząt na całym świecie,
które chciały więcej na temat Ani”). To dedykacja dla nas :) :)
4. "Anne's
House of Dreams":
"To Laura in Memory of the Olden Time" („Dla Laury* z
pamięcią o starych czasach”)
5. "Rainbow Valley":
"To the memory
of Goldwin Lapp, Robert Brookes, and Morley Shier**, who made the supreme
sacrifice that the happy valleys of their home land might be kept sacred from the
ravage of the invader.” („Pamięci Goldwina Lappa, Roberta Brooksa i
Morley'a Shiera, którzy ponieśli najwyższą ofiarę, aby szczęśliwe doliny ich ojczyzny
mogły zostać uchronione od spustoszenia najeźdźcy”
6. "Rilla of
Ingleside":
"To
the memory of FREDERICA CAMPBELL MACFARLANE who went away from me when the dawn
broke on January 25, 1919 — a true friend, a rare personality, a loyal and
courageous soul." („Pamięci Frederiki Campbell MacFarlane, która odeszła ode
mnie o świcie 25 stycznia 1919r. — prawdziwej przyjaciółki, rzadkiej osobowości
i lojalnej oraz odważnej duszy”.
* mowa o Laurze Pritchard, z którą pisarka przyjaźniła się w Prince Albert w prowincji Saskatchewan, gdzie mieszkała przez rok z drugą rodziną ojca
** kanadyjscy młodzieńcy z Ontario, którzy zginęli w czasie I wojny światowej. Nazwisko Brooks pojawia się z błędną pisownią w dedykacji.
W moich egzemplarzach znalazłam:
OdpowiedzUsuń„Ania z Avonlea”:
Podsiedlik-Raniowski – Jolanta Ważbińska – 1995
Zielona Sowa – Ireneusz Socha - 2000
„Ania na uniwersytecie”:
Podsiedlik-Raniowski – Monika Szar – 2001
„Ania z Szumiących Topoli”:
Zielona Sowa – Ireneusz Socha – 1999
Prószyński i S-ka – Jolanta Bartosik – 1998
„Wymarzony dom Ani”:
Prószyński – Jolanta Bartosik – 1999
„Ania ze Złotego Brzegu” – Jolanta Bartosik – 2001
„Dolina Tęczy”:
Prószyński – Jolanta Bartosik – 1999
Ciekawe... Ta rycina z „Ani z Avonlea”, którą pokazujesz na zdjęciu, pojawia się na okładce pierwszego trzech pierwszych polskich wydań...
Dziekuje Agnieszko! Czyli w polskich tez sie pojawiaja dedykacje... Zapomnialam o Szumiacych Topolach, bo ta ksiazka nie zostala wydana w takiej oryginalnej szacie graficznej. "Ania ze Zlotego Brzegu" tez nie. Mam dylemat, czy je powinnam zdobyc, czy nie... Nie widuje ich na eBay'u, a ich okladki bardzo roznia sie od tych z poczatku XX wieku.
UsuńJak się przyglądam rycinom, które zamieszczasz, to najchętniej wysłałabym je ze specjalną dedykacją do twórców tej okładki ze skądinąd ładną blond dziewczyną w kraciastej koszuli...Tak gwoli przemyślenia, pozdrawiam, Mariola
OdpowiedzUsuńZ cala pewnoscia ta slynna okladka to niewypal. :(
UsuńKilka słów o "Aniach" wydanych przez Prószyński i S-ka.
OdpowiedzUsuńOkładki to nieporozumienie (ilustracje - Gary Blythe. BLYTHE!!!). Ania jest na nich raz blondynką, raz brunetką, a kiedy ma rude włosy, to jest ubrana w żółtą spódnicę i różowy żakiet z niebieskim paskiem. :(
Do rysunków w książce nie mam zastrzeżeń, bardzo mi się podobały.
Natomiast tłumaczenie Jolanty Bartosik uważam za kompletny niewypał. Wychowałam się na tłumaczeniach Jadwigi Zawiszy-Krasuckiej, która cudownie oddawała klimat epoki. A w tłumaczeniach J. Bartosik znalazłam takie kwiatki jak "wciskały mu ją na siłę" (wyrażenie bardzo współczesne, i niezbyt eleganckie) czy "nadajemy na tej samej fali" (ładnych parę lat przed wynalezieniem radia). Szczytem wszystkiego jest opis pożegnania Ani z Wymarzonym Domkiem, gdy Ania myśli o Domku: "szary deszcz będzie go grzmocił". No ludzie kochani.....
Chyba zacznę myśleć o dokupieniu brakujących tomów w tłumaczeniu pana Beręsewicza.