wtorek, 20 grudnia 2016

Polscy wielbiciele Ani i Maud


W przedwczorajszym wpisie wspomniałam o kilku wyjątkowych osobach, których nigdy nie poznałabym, gdybym nie wpadła na pomysł pisania bloga. Dziś, po 40 miesiącach od podjęcia tej decyzji, wiem, że była ona jedną z najlepszych w moim życiu. Z okazji okrągłej liczby odwiedzin bloga, opowiem dziś Wam o nas — polskich wielbicielach.

Przez wiele lat nie znałam nikogo innego, kogo „Ania z Zielonego Wzgórza” interesowałaby tak bardzo, jak mnie. Myślałam nawet, że ta moja fascynacja jest swoistym kuriozum — w murach elitarnego liceum twórczego, do którego miałam szczęście uczęszczać, rozmowy koncentrowały się raczej na egzystencjalizmie i nie sądzę, by ktokolwiek przypuszczał, że ta zaczytująca się w Cortazarze, Vonnegucie, Irvingu i prozie iberoamerykańskiej licealistka marzy o odwiedzeniu Wyspy Księcia Edwarda. To marzenie z dzieciństwa trochę na tym etapie było co prawda przykurzone — nadal każdego lata odświeżałam sobie serię o Ani, ale moje oficjalne lektury uświadamiały mi, że dzieciństwo już za mną i czas realnie spojrzeć w przyszłość.

W 2013r., po rozpoczęciu pisania bloga, znalazłam Ewę Henry. Pobieżna lektura jej artykułów na portalu Pinezka nie budziła wątpliwości! Znalazłam polskiego eksperta w interesującej mnie dziedzinie. Mieszkająca w Kanadzie Ewa okazała się nie tylko kopalnią wiedzy, ale i Pokrewną Duszą — chętną do pomocy zarówno w kwestiach związanych z Maud, jak i w różnych moich projektach (m.in. pomoc mamom w Zambii czy książka  „Listy do Jonathana”). O książce z listami do Jonathana Crombie nie wspomniałam chyba nigdy na blogu, więc pozwólcie, że w kilku słowach o niej teraz napiszę. Pomysł książki powstał po śmierci aktora w kwietniu 2015r., kiedy, w poświęconej jego pamięci grupie na Facebooku, kilka osób wyraziło żal, że nie udało im się napisać do niego przed śmiercią. W ciągu kilku miesięcy docierały do nas z całego świata listy do Jonathana, które zebrane zostały następnie w książkę, którą przywiozłam we wrześniu ubiegłego roku do Polski, gdzie została oprawiona. Ewa zadbała o jej estetykę — ozdobiła listy przepięknymi ilustracjami autorstwa swojej mamy, p. Marii Krowiak. Stworzyła też mapę, na której zaznaczyła miejsca, z których przyszły listy.



W maju 2015r., kiedy poznałam dr Rubio i Melanie Fishbane, spotkałam się też z mieszkającą w Ontario Ewą. Oczywiście czasu mieliśmy jak na lekarstwo, bo 3 dni i masa do zobaczenia, więc nie było to bynajmniej spotkanie przy herbacie. Umówiliśmy się na stacji w Uxbridge, jak przystało na dwie wielbicielki Maud (która wysiadła na tej stacji po powrocie z podróży poślubnej w 1911r.), skąd mieliśmy się udać w dalszą podróż. Co się tego dnia dokładnie działo, opisałam we wpisie z maja 2015r., więc się nie będę powtarzać. Ewa też opisała ten dzień, choć ciut inaczej. 


„Muszę Wam opowiedzieć o pewnej Wariatce. Wariatce przez potężne W. Szalonej pasjonatce, której pasji nie doceniłam, a która (ta pasja) powaliła mnie na łeb na szyję w zeszły weekend. Pasja, która sprawiła, że moj syn powiedział „Jeszcze jeden dom w którym mieszkała Lucy Maud do zwiedzenia a odgryzę sobie d...."! To ta kobieta od kur w Zambii, od pomocy mamom zambijskim i sierotom. Kobieta, która rodzinie ubogiego rybaka na Filipinach podarowała nie rybę, nie wędkę a... łódź. No to już wiemy, że Bernadeta Milewski nie robi nic na pół gwizdka. Otóż Bernadki pasją — jedną z pasji — jest wszystko co związane z Anią z Zielonego Wzgórza. Rzeczona Bernadka w jeden weekend objechała w Kanadzie więcej miejsc związanych z rzeczoną Anią niż ja przez ćwierćwiecze w Kanadzie. Miałam Wam opisywać co rzeczona Bernadka widziała i przez co mnie zdołała przeciągnąć w jeden dzień rzeczonego weekendu („To ja z Ameryki musiałam przyjechać, żeby ci pokazać plebanię w Leaskdale?!"), ale poczytajcie i obejrzyjcie na jej blogu, bo mnie samo przewijanie zmęczyło.”

Stacja w Uxbridge

Ewa w ławce Spadkobierców LMM
Z Ameryki musiałam przyjechać, żeby jej pokazać kościół w Leaskdale! :)


Czasem blog odkrywa prawdziwa wielbicielka (bądź wielbiciel) Maud. Zauważam to, bo nagle jest o wiele więcej odsłon i pojawiają się nowe komentarze... W lecie mój blog odkryła Joanna Okularczyk. W 2 dni przeczytała wszystkie wpisy i wystawiła mi taki komentarz:

„Była raz Bernadka,
żona oraz matka,
Ani wielbicielka, 
i Maud tropicielka,
podróżniczka twarda
na W.K. Edwarda.

(Wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać)

Bernadko, na Twój blog trafiłam przypadkiem, szukając w internecie czegoś do poczytania". W pewnej chwili pomyślałam, że może wreszcie zobaczę, jak wygląda Zielone Wzgórze — no i po nitce do kłębka dotarłam tutaj. I wsiąkłam! „Połknęłam” tego bloga (czy ten blog?) w dwa dni. Zaskoczyła mnie kanadyjska architektura — te domy są tak absolutnie różne od polskich domów z tamtych lat! I urzekła mnie kanadyjska przyroda, cudownie przedstawiona na Twoich zdjęciach. Masz wyjątkową wrażliwość na piękno, i wyjątkową umiejętność uchwycenia go na fotografii. A także wyjątkowe szczęście do spotykania ludzi, którzy znają Józefa, i wydobywania z nich tego, co najlepsze.”


Jak się okazało kilka dni temu, Joanna w czasie wolnym nie tylko czyta książki Maud, ale i tworzy przepiękne rękodzieło. Dostałam próbkę jej talentu w postaci zdjęć bombki z Zielonym Wzgórzem, które pozwoliła mi zaprezentować na blogu. Tak zachwyciła mnie ta bombka, że od razu zamówiłam Złoty Brzeg, Srebrny Gaj i Blue Moon. Będę miała piękne prezenty dla sąsiadów z Park Corner :).






Sylwia Kupiec napisała do mnie, gdyż chciała kupić lalkę z Wyspy (przy okazji wspomnę, że jeszcze kilka lalek czeka na swoich właścicieli — można do mnie pisać w tej sprawie). Zazwyczaj dostawałam informację zwrotną, że lalka dotarła i się podoba. Z Sylwią było inaczej. Dostałam nie tylko informację, ale i zdjęcie najpiękniejszego Kącika Ani, jaki kiedykolwiek powstał... W tym roku udało mi się kupić dla Sylwii Gilberta i jej kącik stał się jeszcze piękniejszy. 



U mnie w Blue Moon znalazło się natomiast coś, co Sylwia stworzyła specjalnie dla mnie i co zawsze będę bardzo ceniła. Będzie to przypomnienie, że dzielenie się moimi doświadczeniami z pobytów na Wyspie ma sens. Nigdy nie wiadomo, kto przeczyta te wpisy... Być może dzięki nim spełni się kolejne marzenie... Jak w tę pochmurną niedzielę na Wyspie, w czasie której miałam odpoczywać, a w ciągu pół godziny Blue Moon wypełnił się mówiącymi po polsku gośćmi, których podsyłała do mnie Pam z Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza... Najpierw zjawiła się podróżująca solo Monika, która od dzieciństwa kochała Anię, a po 30 minutach zapukała Ola, która przyjechała na Wyspę z tatą. 

Polacy na Wyspie



Przy Złotym Brzegu okazało się, że korzystali oni z moich informacji zawartych we wpisie „Cena wyjazdu na Wyspę”, a przy latarni New London wyszło na jaw, że Ola i Monika mieszkają w Polsce w tej samej dzielnicy! Takie cuda dzieją się tylko na Wyspie!

10 komentarzy:

  1. Dobrze że powstała książką dla Jonathana " Listy do Jonthana" To chyba jedyna taka książka ? ( Jeśli jestem w błędzie, być może nie znam innej ) i jest to zapewne najcenniejsze podziękowanie za pracę dla aktora , która będzie po wsze czasy , a najbardziej sądzę że są zadowoleni jego rodzice ,że życie i dorobek artystyczny syna została doceniony przez fanów na całym świecie , i dzięki i inicjatywie polskich fanów powstała ta książka .Cieszę się że poznałaś Panią Ewę i Panią Marię , dzięki której prace tak pięknie przyozdobiły ilustracje książki .Bernadko ,to wspaniałe że są ludzie którzy podzielają nasze pasję , i umieją je docenić . Serdecznie pozdrawiam , i czekam na kolejne Twoje wpisy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Krzysiu, ta ksiazka jest tylko jedna. Stworzona dla Rodziny Crombie. W sumie byl to moj pomysl, ktory podchwycony przez Sandre, administratorke grupy na FB, wiec mozna powiedziec, ze to byla polska inicjatywa ;) Oczywiscie byl tez duzy polski wklad w jej powstanie.

      Ja tez bardzo sie ciesze, ze poznalam Ewe i Marie. To dwie kobiety z wielkimi pasjami i sercem we wlasciwym miejscu.

      Pozdrawiam serdecznie Krzysiu!

      Usuń
  2. Nie wierzę, nie wierzę .... moje bombeczki na tym blogu! Prawdziwy to zaszczyt dla mnie (dyga z wdziękiem).
    Ilustracje Pani Marii Krowiak do "Listów do Jonathana" - urzekające! Widać, że ta pani kocha przyrodę, zna każde zielsko z imienia, nazwiska i obyczajów ;) Tak pięknie namalowanej cykorii w życiu całym nie widziałam. I to akwarelą. Wielki szacun, wielki!!!
    Niezwykłe, a chwilami wręcz niesamowite jest Twoje szczęście do spotykania ludzi znających Józefa, ludzi związanych z Maud.
    Stacja w Uxbridge wygląda dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam stację, na której Rilla wyskoczyła z pociągu, żeby ratować Jasia! Może tylko pociąg w tle jest nieco inny niż za czasów Rilli ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratuluję Pani talentu , Bombka jest przepiękna !!

      Usuń
    2. Zgadzam sie z Krzysiem -- bombka jest rewelacyjna!! Podobno na zywo jeszcze ladniejsza :)

      Jak pieknie i trafnie opisalas Marie! Mialam wielkie szczescie, ze znalazlam Ewe i Jej Mame -- obydwie maja mase talentu i jeszcze wieksze serca.

      Pozdrawiam serdecznie i zycze wesolych Swiat!

      Usuń
    3. Dziękuję za uznanie :) Buziaczki dla wszystkich :*

      Usuń
  3. Kolejna porcja Pokrewnych Dusz :) Dobrze, że jest ich tak dużo :)
    Książka z listami do Jonathana jest przepiękna. Ilustracje w pełni oddają urok Wyspy! I sam pomysł wprost niesamowity :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze rodzina Crombie, ktora dostala te ksiazke z listami, na zawsze zachowa ja u siebie w domu.
      Wielbiciele aktora zrobili tez zrzutke na lawke dedykowana Jonathanowi w Parku Davida Crombie (ojca Jonathana, ktory byl kiedys burmistrzem miasta). Teraz mozna usiasc sobie na tej lawce, kiedy odwiedza sie Toronto.

      Usuń
  4. To dobrze, że jest tak dużo osób, które lubią "Anie z Zielonego Wzgórza". To cudowne móc czytać Pani wpisy związane z Wyspą Księcia Edwarda i miejscami związanymi z Autorką książki oraz miejscami związanymi z filmem o Ani. To miło, że powstała Książka z listami do aktora, który grał Gilberta. Gdy przeczytałam o jego śmierci trudno mi było początkowo w to uwierzyć. Było mi smutno, że taki aktor jak on zmarł w takim młodym wieku. Ten blog jest cudowny :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie wazne jest, ze jest tak duzo polskich wielbicieli :) Wszyscy mowia o fenomenie popularnosci Ani w Japonii, ale przeciez Polacy tez nie maja sie czego wstydzic. Jedna Polka nawet kupila dom nad Jeziorem Lsniacych Wod :) :)

      Tez niestety bardzo przezylam smierc Jonathana :(

      Dziekuje za mile slowa i pozdrawiam!

      Usuń