Nadszedł piątek, na który się bardzo cieszyłam. Tego dnia miała nas odwiedzić Jen Rubio z córką Ruby. Jen i Ruby przyjechały na Wyspę zaledwie 2 dni wcześniej, aby uczestniczyć w konferencji poświęconej Lucy Maud Montgomery i promować 2 pozycje książkowe — III tom pełnego wydania Dzienników Lucy Maud Montgomery i ”Readying Rilla”, w której można prześledzić zmiany w kolejnych rękopisach ostatniego tomu cyklu o Ani. Ta druga pozycja to efekt pracy Kate Waterston, wnuczki dr Elizabeth Waterston, która w ubiegłym roku niespodziewanie zmarła, nie dokończywszy analizy manuskryptów. Jen podjęła się dokończenia tego dzieła, jak również edycji III tomu Dzienników i obydwie te pozycje zostały wydane nakładem kanadyjskiego wydawnictwa Rock’s Mills Press tuż przed konferencją.
Na konferencję miała też przyjechać dr Mary Rubio, jednak kontuzja kolana sprawiła, że tym razem na konferencję zamiast niej przyleciała z Ontario jej wnuczka. Jen i Ruby poznaliśmy w lutym, kiedy byliśmy w Toronto na premierze nowego filmu. Nie pisałam wówczas o tym, ale bardzo zżyliśmy się z dr Rubio, która dowiedziawszy się o naszych planach, zaprosiła nas do swojego domu. W sierpniu również korzystaliśmy z jej gościnności, a perspektywa spędzenia choćby kilku godzin w towarzystwie słynnej biografki była tak kusząca, że nie mogliśmy odmówić. Jen i Ruby zjawiły się, kiedy my byliśmy na premierze, ale zostały do wieczora, żeby zobaczyć film na małym ekranie (u siebie nie mają telewizora). I tak się poznaliśmy. Tego dnia dostałam w prezencie jedną z 5 istniejących egzemplarzy „Ani z Zielonego Wzgórza” w oprawie graficznej, która została tydzień później zmieniona (zostałam nawet poproszona o opinię na temat projektu nowej okładki). Wstęp do tego wydania napisała Jen, a występująca na okładce Ania to nie kto inny jak wnuczka dr Rubio — Ruby :). Poprosiłam reprezentantki 3 pokoleń o autografy w książce i w ten oto sposób stałam się właścicielką tego bardzo unikatowego egzemplarza.
Piątkowe śniadanie zjedliśmy na werandzie, rozkoszując się pięknem natury. Towarzyszyły nam 2 bieliki amerykańskie, których gniazdo znajduje się w pobliżu Mojego Wymarzonego Domku.
Następnie poszliśmy na krótki spacer, z którego wróciliśmy z bukietem łubinu.
Jen pisała z trasy, więc wiedzieliśmy, kiedy mniej więcej zjawią się w Springbrook. Było to ważne, gdyż miałam w planie lunch. Rano Jen napisała, że najprawdopodobniej zjawi się u nas również Dan Waterston, syn dr Elizabeth Waterston (Dan towarzyszył w tej wyprawie swojej 90-letniej mamie). Na lunch zaprosiłam też Andy’ego, więc zapowiadało się całkiem pokaźne grono. Towarzystwo zjawiło się punktualnie o 12:00 i po kilku minutach zasiedliśmy do stołu. Podałam sałatkę, chleb czosnkowy z ziołami prowansalskimi, makaron rotelle w sosie pesto (robię podobno świetne pesto), makaron muszelki w sosie grzybowym i bigos. Na deser przewidziałam polskie słodycze. Goście byli zachwyceni! Nie mieliśmy jednak zbyt dużo czasu, gdyż goście o 18:00 mieli wrócić do Charlottetown, a ja przygotowałam dla nich również wycieczkę krajoznawczą śladami LMM.
Pierwszym punktem w harmonogramie wycieczki była latarnia New London. Widzieliśmy ją co prawda z werandy, jednak z bliska robi ona zupełnie inne wrażenie. Muszę tu dodać, że od jakiegoś roku skłaniam się do uznania tej właśnie latarni za latarnię Kapitana Jima z „Wymarzonego domu Ani”. Dlaczego więc Cape Tryon jest powszechnie uznawany za pierwowzór latarni kapitana? Otóż badacze życia LMM uznali ją za inspirację biorąc pod uwagę jej położenie względem Wymarzonego Domu Ani (który też odnalazłam podczas ostatniej wizyty), opisywane w książce otoczenie oraz postać ówczesnego latarnika. Geografia tego terenu w czasach LMM odbiegała jednak od tego, jak obecnie wygląda linia brzegowa w okolicach French River i Park Corner, gdzie znajdują się rozważane latarnie. Tego nie wzięto pod uwagę w trakcie analizy terenu i stąd też wyciągnięte przez badaczy wnioski niekoniecznie muszą być zgodne z prawdą.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilkę przed Wymarzonym Domem Ani. W końcu go odnalazłam! Tym razem byłam tak zdeterminowana, że robiłam zdjęcia wszystkim domom w okolicy i wysyłałam je kolejno do osoby, która zna te tereny od dzieciństwa, aby mieć na 100% pewność. Podobno dom ten funkcjonował kiedyś jako „Wymarzony Dom Ani” (bodajże jako herbaciarnia).
Wymarzony Dom Ani |
Z Wymarzonego Domu Ani pojechaliśmy na Przylądek Tryon. Zostawiliśmy wypożyczone auto Dana przy wjeździe na dróżkę prowadzącą do latarni i wszyscy wpakowaliśmy się do naszego, który ma napęd na 4 koła. Dziewczynki znalazły się w bagażniku, co chyba będą wspominały do końca życia. Droga ta nie należy do najprostszych, ale obeszło się bez większych problemów.
Jen była szczęśliwa, że udało jej się zobaczyć te 2 latarnie. Wiedziałam, że nawet w tej chwili moglibyśmy zakończyć wycieczkę i wszyscy byliby zadowoleni, ale ja miałam jeszcze kilka innych miejsc, do których chciałam ich zabrać. Pojechaliśmy więc do Srebrnego Gaju, zatrzymując się na moment przy Złotym Brzegu.
Złoty Brzeg |
Złoty Brzeg |
Jezioro Lśniących Wód |
Jezioro Lśniących Wód |
W Muzeum panował chaos — 2 autobusy Japończyków, kilka osób, które też uczestniczyły w konferencji, a także kilkoro indywidualnych turystów. Pam nie miała czasu na dłuższą rozmowę, więc na szybko pokazałam Jen biblioteczkę z domu Macneillów, naczynia i komodę z domu cioci Emily z Księżycowego Nowiu, śrubkę, przy której mierzyła się Maud, lustro z domu dziadków, niebieską skrzynię z „Historynki” i jej zawartość. Zapytałam Pam, czy mogę zabrać gości do Księżycowego Nowiu. Jak pewnie pamiętacie, Pam pokazała mi drogę do tego domu w październiku 2014r. Wydawało mi się, że trafię tam ponownie, a Pam stwierdziła, że nie powinno być problemów, gdyż obecnego właściciela nie ma na Wyspie. Na szybko zrobiłyśmy kilka zdjęć przed Srebrnym Gajem, ale Jen żyła już czymś innym... Nie mogła uwierzyć, że spełni się jej marzenie... Jezioro Lśniących Wód, Srebrny Gaj, Złoty Brzeg, 2 latarnie, Wymarzony Dom Ani, a do tego Księżycowy Nów?! Dla Jen Emilka była tym, kim dla mnie była Ania... Doskonale wiem, jak się czuła, kiedy polną czerwoną drogą zbliżaliśmy się do domu cioci Emily w Malpeque... Kiedy wyszliśmy z samochodów, poczułam czar spełnionego marzenia...
Jen Rubio z III tomem Dzienników |
Księżycowy Nów |
Cdn.
Wspaniałe zdjęcia! Ma Pani talent. Powinna Pani wydać jakiś album z tymi pięknymi zdjęciami i opisami tych cudownych miejsc, kupiłabym na 100%:). Ostatnio przeczytałam po raz kolejny serię o Emilce z Księżycowego Nowiu i jestem pod ogromnym wrażeniem jej postaci. Myślę, że L.M.M musiała lubić swoją bohaterkę, dziewczynę z ambicjami i zacięciem pisarskim. Domek wspaniały, oczami wyobraźni widzę wybiegającą z niego Emilkę i nawołującego ją swym gwizdaniem Teda.
OdpowiedzUsuńBardzo dziekuje za tyle milych slow! Czas pokaze, czy kiedys wyjdzie z tego cos wiecej niz blog. W razie czego bede na pewno informowala na blogu. :)
UsuńW "Emilce" pojawia sie wiele watkow autobiograficznych, wiec mysle, ze LMM lubila ja tak samo, jak siebie. Pozdrawiam serdecznie!
I znów urzekła mnie Twoja relacja. Jesteś świetną przewodniczką po literackiej Wyspie Księcia Edwarda i mistrzynią w tworzeniu wokół siebie świata spełnionych marzeń.
OdpowiedzUsuńMysle, ze jednym z najwspanialszych przezyc jest spelnienie czyjegos marzenia... Nie wiem, czy jestem swietna przewodniczka... Na tym etapie jestem jednak w miare zaznajomiona z Wyspa, dlatego moge zabierac Was w rozne interesujace miejsca. Pozdrawiam serdecznie!
UsuńJaki piękny i malowniczy jest Złoty Brzeg ,tyle ciekawostek , ile wrażeń .Życzę każdemu ,sobie również :) aby umiał przekazać swoje emocje tak że aż innym się to udziela .Bardzo lubię twoje opisy Bernatko , podróżuję z tobą z każdym twoim wpisem rozpoczynam nowy dzień wirtualnej podróży .Dziękuję za dzisiejszy wpis i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńBardzo mi milo Krzysiu, ze wiernie podrozujesz ze mna po swiecie LMM. Dziekuje za mile slowa. Nie wiem, czy moje opisy pomagaja Waszej wyobrazni, ale jesli tak, to bardzo sie z tego ciesze. Pozdrawiam cieplutko!
UsuńHihi, no pięknie z tą latarnią, a ja sobie wyhaftowałam broszkę i w opisie na blogu podpisałam jako latarnię kapitana Jima ;) (https://pl.pinterest.com/pin/408209153706947607/). Podobno ta w New London jest opisana w książce "Jana ze Wzgórza Latarni"... Oj koniecznie muszę wrócić do Emilki, bo już nic nie pamiętam :( I zgadzam się z opinią, że powinnaś wydać książkę - przewodnik o swoich podróżach i odkryciach. Tego typu dzieło pisane przez prawdziwego znawcę tematu byłoby czymś niesamowitym dla każdego wielbiciela twórczości L.M. Montgomery :) W razie czego już zapisuję się na egzemplarz z autografem ;)
OdpowiedzUsuńSwietnie Ci wyszla ta latarnia! Ja bym sie nie martwila tym, ze czesc osob mysli inaczej - wiekszosc badaczy uwaza Cape Tryon za pierwowzor.
UsuńJuz kilka osob wczesniej sugerowalo ksiazke... Moze sie kiedys skusze :) Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, ze alpaki beda musialy zaczekac.
Popieram wcześniejszych Miłych komentatorów - to świetny pomysł Bernadko! W sumie to nie znam lepszej kandydatki na Autorkę takiego albumu! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi milo to slyszec. Dziekuje!
UsuńKsiężycowy Nów jest doskonały! :):):)
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczny!
Usuń