Od tej pierwszej
wizyty minęły dwa tygodnie. Teraz Nadia i Rilla maszerowały razem na pocztę, by
wysłać do Montrealu dużą, szarą kopertę.
- Wiesz, moja mama
pisze opowiadania, które wysyła do wydawcy – Rilla ujawniła przyjaciółce, co
jest w kopercie.
Nadia aż
zakrztusiła się bułką. Gdy złapała oddech, spojrzała na towarzyszkę z
niedowierzaniem.
- Jest pisarką?
Prawdziwą pisarką?
- Taką prawdziwą
to chyba nie – szczerze wyznała Rilla. – Prawdziwa to taka, która pisze
książki, a moja mama pisze tylko krótkie opowiadania. Potem są wydrukowane w
gazecie, a to chyba się nie liczy.
- Wiesz… -
powiedziała Nadia niepewnie. – Twoja mama mi się dzisiaj śniła…
- Naprawdę? – oczy
Rilli zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. – Co dokładnie ci się śniło?
- Nnnoo… ja nie
wiem, czy to była ona… ale tak czułam… była chuda, brzydka i nieszczęśliwa, bo
nikt jej nie kochał.
- To nie mogła być
moja mama – oświadczyła Rilla z przekonaniem. – Moja mama jest zgrabna, piękna
i szczęśliwa. Tata świata poza nią nie widzi, Zuzanna ją uwielbia, i my wszyscy
ją kochamy. Bzdury ci się śniły i tyle!
Nadia umilkła. W
końcu sama nie była pewna, o co chodziło w tym śnie.
W milczeniu doszły
na pocztę. Kobieta, której wręczyły szarą kopertę, uśmiechnęła się do nich
ciepło. Dłoń miała poplamioną atramentem, a na biurku leżał stos kartek
zapisanych drobnym pismem.
- Nowe
opowiadanie, prawda? – zwróciła się do Rilli. – Pozdrów mamę ode mnie. Mam
nadzieję, że za kilka dni przyjdzie odpowiedź, równie pozytywna jak poprzednie.
- Dziękuję, panno
Montgomery – Rilla była nieco onieśmielona. – A pani…. pani też coś pisze?
- Ach – kobieta,
nazwana panną Montgomery, lekko westchnęła. – Zaczęłam, ale utknęłam... Jest
sierotka, której nikt nie chce…. Dobra, wrażliwa, szczera, tylko że nikt jej
nie chce, a ja nie wiem dlaczego…
- Bo nie jest
chłopcem! – zawołała Nadia, zanim zdążyła uświadomić sobie niestosowność swego
okrzyku. Złapała się za usta i przerażona spojrzała na pannę Montgomery. A ona utkwiła
w niej przenikliwy wzrok, w którym Nadia
dostrzegła nagły błysk. Jak zahipnotyzowana patrzyła w oczy kobiety, obojętna
na fakt, że Rilla ciągnie ją do wyjścia. Czuła, że właśnie stało się coś bardzo
ważnego, coś, co będzie miało wpływ na życie wielu ludzi. Coś, co przetrwa
wiele lat i odbije się echem na całym świecie. Nie wiedziała, co to jest, ale
jakąś cząstką świadomości zdawała sobie sprawę, że w pewnym stopniu jest za to
odpowiedzialna. Że jej nieprzemyślane słowa, słowa, które słyszała we śnie, i
odruchowo powtórzyła, że te słowa „bo nie jestem chłopcem” są jednymi z
najistotniejszych słów, jakie w życiu wypowie. Błysk w oczach panny Montgomery
powoli przygasał, kobieta wyglądała jakby wracała z bardzo daleka, albo budziła
się z głębokiego snu. Odetchnęła głośno,
patrząc łagodnie i z czułością w oczy Nadii.
- Dziękuję ci,
kochanie – powiedziała cicho. – Jak masz na imię?
- Nadia – odparła
dziewczynka. – Mieszkam w Blue Moon.
- Dziękuję ci –
powtórzyła kobieta. – Dziękuję ci z całego serca, Nadiu z Błękitnego Księżyca.
Joanna Okularczyk "Nadia of Blue Moon"
To jest po prostu piękne , coś metafizycznego . Pani Joanna jest niezwykła ,Brawo!!
OdpowiedzUsuńPanie Krzysztofie, ja tu wszędzie widzę coś metafizycznego. Przecież sama historia kupna Blue Moon jest niezwykła. I to, że Nadia bawiła się z Rillą w Złotym Brzegu. I to, że Bernadka odruchowo cyknęła zdjęcie dwóm dziewczynkom idącym na pocztę. To wszystko razem to czysta magia! Kto wie, jakie jeszcze niespodzianki nas czekają :) Dziękuję za przemiłe słowa :)
UsuńMasz racje Krzysiu, ze to jest piekne!
UsuńAsiu, po prostu jakbys byla z nami na Wyspie. Wykorzystuje teraz czesc zdjec, ktorych wczesniej nie zamieszczalam, bo pasuja mi do tekstu, ktory Ty napisalas nie wiedzac dokladnie, co dzieje sie na Wyspie. Niesamowite!!!
I teraz pytanie - czy Ty robiłaś te zdjęcia, podświadomie wiedząc, że będą potrzebne jako ilustracja do tekstu, którego jeszcze wtedy nie było, czy też ja, podświadomie wiedząc, że takie zdjęcia istnieją, umieściłam w opowiadaniu wątki, do których te zdjęcia są ilustracją? Masz rację, to wszystko jest niesamowite.
UsuńBernadko, robiąc to zdjęcie pewnie nawet przez ułamek sekundy nie pomyślałaś, że będzie ono miało takie zastosowanie! Czysty przypadek, albo przeznaczenie.
OdpowiedzUsuńPrzeznaczenie chyba...
Usuń