piątek, 10 lipca 2015

Polacy na Wyspie :)

Wtorek od rana zapowiadał się słonecznie – mieliśmy więc sporo planów, gdyż każdy słoneczny dzień należy dobrze wykorzystać :). Rano pojechaliśmy do Cavendish, na Zielone Wzgórze, gdzie byliśmy umówieni z przyjaciółmi, którzy przyjechali z nami na wyspę. 


Szkoda było nam jednak dnia na ponowne wizyty we wszystkich miejscach związanych z Anią i Maud, więc zaznaczyliśmy na mapie ich lokalizację, mapę daliśmy przyjaciołom, a sami pojechaliśmy do Park Corner, gdzie mieliśmy się ponownie spotkać na plaży Cousin Shore. Po drodze zatrzymaliśmy się w Moim Wymarzonym Domku, który wypadało znów trochę obfotografować :) Zdążyliśmy też zaliczyć spacer na naszej prywatnej plaży. 






Niestety wyjeżdżając z domu zapomniałam swojego aparatu, więc reszta zdjęć z tego dnia była robiona aparatem, którego nie nauczyłam się obsługiwać :(. 

W położonej niedaleko Park Corner miejscowości Darnley znajdują się dwie latarnie morskie i słynna formacja skalna – Teapot Rock. W 2013r. próbowaliśmy do niej dotrzeć, ale okazało się, że potrzebny byłby kajak. Tym razem znaleźliśmy inną drogę, którą chcieliśmy dojechać na plażę. Na miejscu stało się jednak jasne, że jest to droga prywatna. Byliśmy i na to przygotowani – dron okazał się niezastąpiony :).





Z Darnley pojechaliśmy na umówione spotkanie na plaży Cousin Shore, a później na naszą ulubioną plażę Branders Pond. Dzieci pluskały się w wodzie, biegały po piasku, a my robiliśmy zdjęcia, rozmawialiśmy i rozkoszowali każdym momentem w uroczym otoczeniu. Nie wiem, czy zdawałam sobie sprawę, że czytając mój blog ktoś może skusić się na wizytę na Wyspie Księcia Edwarda... Oto miałam jednak dowód — 4 osoby, które zdecydowały się na długą i męczącą pozdróż, gdyż zafascynowały je zdjęcia z mojego blogu. Cała ta sytuacja była bajkowa — sprawiliśmy, że na obydwu plażach Polacy byli najliczniej reprezentowaną nacją :). 


Na obiad poszliśmy do pizzerii, z której pojechaliśmy do Orby Head. W tym zjawiskowo pięknym miejscu Megan Follows i Schuyler Grant rozmawiały po koncercie. 








1 komentarz:

  1. Ten blog z pewnością może być "zaraźliwy". Nie zdziwiłabym się więc, gdyby znacznie więcej jego czytelników postanowiło zorganizować sobie podróż życia właśnie na tę wyjątkową Wyspę. Mnie najbardziej fascynuje to, że mimo że PEI jest taka piękna, wciąż można na niej znaleźć miejsca "bez ludzi".

    OdpowiedzUsuń