środa, 8 lipca 2015

2 pochmurne dni

W niedzielę przywitał nas przepiękny wschód słońca nad Zatoką New London. 



Wydawało się, że będziemy mieli słoneczny dzień, jednak przed południem słońce przysłoniły chmury i stało się jasne, że będą one nam towarzyszyć przez resztę dnia. Wybraliśmy się więc do Muzeum Plebanii w Bideford, które odwiedziłam we wrześniu ubiegłego roku. W niedzielne popołudnie w Bideford planowano rozpoczęcie letniego sezonu  — były więc występy muzyków, sok z rabarbaru i  ciasteczka imbirowe. Przede wszystkim byli jednak wolontariusze, czyli Janice, Barbara i Paul, którzy bardzo ucieszyli się z naszej wizyty. Zwiedziliśmy Muzeum, zjedliśmy zbyt dużo ciasteczek, popiliśmy je sokiem z rabarbaru i pojechaliśmy w miejsce, w którym stała szkoła nr 6 — szkoła, w której przez rok uczyła Lucy Maud Montgomery. 








Z Bideford pojechaliśmy do Alberton. Z pewnością zastanawiacie, jakie znaczenie miało Alberton w życiu słynnej kanadyjskiej pisarki... Otóż nie miało żadnego! Alberton znalazło się w harmonogramie naszej wizyty na Wyspie, gdyż jedna z czytelniczek bloga ma tam swój Wymarzony Domek. Obiecałam, że się postaram go odwiedzić i tym razem udało się do niego dotrzeć. GPS zakupiony przed wyjazdem do Ontario i nazwany przez nas Gilbertem spisał się na medal — nie mieliśmy żadnych problemów ze znalezieniem Wymarzonego Domku Kasi :). Niestety właścicieli nie było w domu. A szkoda, bo z pewnością ucieszyliby się słysząc, że ich dom śni się po nocach komuś w dalekiej Polsce. :)





Z Alberton udaliśmy się do Mojego Wymarzonego Domku. Powrót zajął nam 1,5 godziny i choć widoki były wspaniałe, pogoda uniemożliwiła nam robienie zdjęć. Cudownie było natomiast wrócić do Mojego Wymarzonego Domku! Kocham tę farmę w Springbrook całym sercem...

W poniedziałek nawet słońce postanowiło przespać cały dzień. Ciężkie chmury sprzyjały lenistwu, ale nam było szkoda dnia, więc wybraliśmy się do miejsca urodzenia pisarki, które dokładnie zwiedziłam i obfotografowałam w 2013r.







Po krótkiej wizycie w Muzeum pojechaliśmy do Wioski Avonlea. Od dawna miałam napisać na blogu o szykujących się na ten rok zmianach, o których dowiedziałam się podczas ostatniej wizyty na Wyspie Księcia Edwarda. Wioska Avonlea, w której do ubiegłego roku można było spotkać bohaterów książki Lucy Maud Montgomery, przekształcona została w miejsce typowo komercyjne — w każdym budynku znajduje się teraz sklep lub restauracja. Jak już wspomniałam, wiedziałam o zmianach, ale byłam przekonana, że nadal będzie można zwiedzać plebanię, szkołę i Kościół. Na miejscu okazało się jednak, iż było to błędne założenie — zarówno plebania, jak i szkoła zamienione zostały w sklepy. Jedynie można nadal odwiedzić Kościół, w którym o 14:00 odbywają się darmowe koncerty. Wielka szkoda... 












Przesympatyczny Jason, który w ubiegłym roku grał Gilberta i Moody’ego, jest obecnie kierownikiem lodziarni Cows. Lody z Cavendish są przepyszne — podobno najlepsze na świecie. 4 razy wracaliśmy, aby się upewnić, czy naprawdę zasługują na to wysokie miejsce w światowym rankingu. Myślę, że w przyszłym roku znów trzeba będzie to sprawdzić :).

Po krótkim odpoczynku w Moim Wymarzonym Domku pojechaliśmy do Cousin Shore, gdzie mieliśmy zwiedzić oryginalną latarnię Cape Tryon. W ubiegłym roku pisałam, że obecna latarnia nie jest tą, którą widywała Maud. Wiedziałam, że oryginalna latarnia jest w posiadaniu potomków kapitana Williama Bella, który być może był pierwowzorem Kapitana Jima. Alberta, praprawnuczka kapitana Bella, oprowadziła nas po latarni, która służy jako prywatna posesja. Nie chciałam robić dużo zdjęć, gdyż jest to jej dom — byliśmy wdzięczni, że w ogóle zgodziła się na naszą wizytę. Najistotniejsza dla nas była możliwość wejścia na samą górę — widok był cudowny pomimo pochmurnego nieba.











Niestety nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Na 18–tą zaproszeni byliśmy do ... Wymarzonego Domu Nadii! Pamiętacie z pewnością, że w ubiegłym roku odwiedziliśmy ten dom w ostatnim dniu pobytu na Wyspie. Po ukazaniu się artykułu w ”The Guardian” właścicielka domu znalazła mnie na Facebooku i zaprosiła do grona znajomych. Tak się świetnie złożyło, że podczas naszego pobytu na Wyspie i ona na niej była (choć co prawda tylko do wtorku) i że mogliśmy się spotkać. Czekała na nas wyśmienita kolacja, łubin w wazonie i świetne towarzystwo. Niesamowite, co spotyka nas na tej przepełnionej magią wyspie... 




2 komentarze:

  1. (...)nawet słońce postanowiło przespać cały dzień. (...) Bardzo mi się spodobało to wyrażenie. W wyobraźni od razu zobaczyłam obrazy z tego snu. Szkoda, że komercja wkrada się w takie piękne miejsca, ale pewnie dzięki niej właśnie mogą one przetrwać i cieszyć oczy zwiedzających. Ponadto odnoszę wrażenie, że albo ta Wyspa jest jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie albo Bernadeta Milewski jest mistrzynią świata w Jej fotografowaniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zza chmur wychodzi Słońce, kiedy na naszej drodze pojawiają się dobrzy, życzliwi ludzie. Nie dziwię się, że właśnie tam jest Pani Wymarzony dom:)

    OdpowiedzUsuń