Ubiegłoroczne wydanie „Ani z Zielonego Wzgórza” w tłumaczeniu Pana Pawła Beręsewicza z całą pewnością przysporzy Ani wielu nowych wielbicieli. Ta nowa Ania może z powodzeniem konkurować z pisanymi w tym stuleciu tytułami – zarówno dzięki niezwykle ciekawemu tłumaczeniu, jak i szacie graficznej książki. A ta jest naprawdę imponująca! Nowa „Ania z Zielonego Wzgórza” Wydawnictwa Skrzat ma piękne kolorowe ilustracje autorstwa Pani Sylwii Kaczmarskiej – już dla nich samych warto sięgnąć ponownie po książkę, którą miłośnicy Ani znają od lat. Zastanawiałam się, jak wielkim wyzwaniem musiało być stworzenie nowego wizerunku tej, jakże kochanej przez wielbicieli, rudowłosej sierotki. Nie wiem, jakimi kryteriami kierowało się Wydawnictwo Skrzat w doborze ilustratora, ale widząc efekty, nie mam wątpliwości, iż był to trafny wybór :)
Udało mi się kilka dni temu dotrzeć do Pani Sylwii (chociaż w trochę innej sprawie :)), więc korzystając z okazji zapytałam, jak pracowało się nad „Anią”. Pani Sylwia kończyła właśnie ilustracje do „Ani z Avonlea”, ale obiecała, że chętnie opowie o tym po zakończeniu pracy. I dotrzymała słowa, a dodatkowo pozwoliła mi podzielić się swoimi refleksjami oraz ilustracjami z Czytelnikami tego bloga :)
P. Sylwia Kaczmarska: „Podzielam Pani sympatię
do Ani. Dziś czytam ją zupełnie inaczej niż kiedyś, zaśmiewając się z przygód i
widząc przez jej pryzmat własne wielkie „problemy i dylematy” okresu
dojrzewania, bo na szczęście los oszczędził mi tych trudnych i gorzkich chwil,
jakie stały się udziałem Anne.
Pierwsza reakcja moich przyjaciół na wiadomość, że będę
ilustrowała Anię była taka - "to było nieuniknione" - po prostu odpowiadam
charakterologicznie pod ten wzorzec - kłopoty to moja specjalność ;)
A tak poważnie – to raczej miałam sporo szczęścia, że Skrzat zaufał mi w tej kwestii i powierzył kreację ilustracji do tak poczytnej lektury :), za co jestem Wydawnictwu bardzo wdzięczna.
Byłam zaskoczona tym, że mam zilustrować Anię i z niepokojem oczekiwałam pierwszych reakcji na nową oprawę graficzną książki… :)
A tak poważnie – to raczej miałam sporo szczęścia, że Skrzat zaufał mi w tej kwestii i powierzył kreację ilustracji do tak poczytnej lektury :), za co jestem Wydawnictwu bardzo wdzięczna.
Byłam zaskoczona tym, że mam zilustrować Anię i z niepokojem oczekiwałam pierwszych reakcji na nową oprawę graficzną książki… :)
Ania towarzyszyła mojemu dojrzewaniu i, jak wiele
dziewcząt, utożsamiałam się z nią. To ogromna przyjemność dla twórcy móc pokazać
światu swój prywatny obraz bohaterki, która towarzyszyła jego dorastaniu.
Pyta Pani, jak mi się ilustrowało Anię… to była
niezwykła wyprawa – sentymentalna i prywatna.
Pewno by się nie odbyła, gdyby nie okoliczność ilustratorska, bo uznałabym że dawno wyrosłam z takich książek, a tymczasem… okazało się, że z perspektywy czasu nadal „Ania z Zielonego Wzgórza” może mnie czymś zaskoczyć i ma mi sporo do zaoferowania.
Pewno by się nie odbyła, gdyby nie okoliczność ilustratorska, bo uznałabym że dawno wyrosłam z takich książek, a tymczasem… okazało się, że z perspektywy czasu nadal „Ania z Zielonego Wzgórza” może mnie czymś zaskoczyć i ma mi sporo do zaoferowania.
Jeśli chodzi o kreacje bohaterów, to nie musiałam daleko
sięgać – wystarczyło przypomnieć sobie, które osoby z mojego otoczenia
przypominały mi najbardziej w tamtym okresie bohaterów książki i … wykorzystać
to, co kreowała moja dziewczęca wyobraźnia.”
Świetnie pomyślane zilustrowanie tekstu. Myślę, że nowa Ania będzie hitem swojej epoki. I choć treść pozostaje taka sama, to jednak nie ta sama. I to jest bardzo dobre. Pozdrawiam wszystkich miłośników Ani z Zielonego Wzgórza i wszystkich ludzi, którzy powołali ją od nowa do życia.
OdpowiedzUsuńAnia zyje i ma sie, jak widac, dobrze :) Ona jest ponadczasowa, a te nowe ilustracje bardzo interesujace. Pozdrowienia dla wiernych Czytelnikow blogow :)
Usuń