Dziś doszła do mnie paczuszka od Roberta Montgomery, która nieśmiało
przypomniała mi o tym, że nie samą aukcją człowiek żyje :) Dobrze, że pomiędzy
moimi wizytami życie na Wyspie płynie swoim torem – z pewnością to ja bardziej
przeżywam tę rozłąkę... Wracając jednak do przesyłki... Chwilkę pooglądałam
sobie ją z zewnątrz i poprzeżywałam to, że ktoś spokrewniony z wielką pisarką
własnoręcznie zaadresował przesyłkę do mnie. Pewnie większość ludzi podeszłaby
do tego normalnie, ale ja bardzo przeżywam takie chwile. Przesyłka od Roberta
Montgomery! MONTGOMERY! :) Zastanawiam się teraz, czy nie zostawić sobie na
pamiątkę papieru, którym opakowane było pudełko :)
A skoro dziś mowa o Robercie Montgomery, to postanowiłam przedstawić kilka
dodatkowych zdjęć z dnia, w którym go poznałam w Muzeum Dziedzictwa LM
Montgomery znajdującym się w domu dziadka Maud – Senatora Donalda Montgomery.
Dom ten był inspiracją dla Złotego Brzegu i w nim mała Lucy Maud (tak o niej
mówi Robert) pierwszy raz zetknęła się z serwisem w pączki
róż, z porcelanowymi psami „Gogiem” i „Magogiem” oraz z porcelanowym koszykiem z
owocami, który pojawił się w „Historynce”. W domu tym można również zobaczyć
sypialnię, w której spała Maud podczas odwiedzin w domu Senatora.
W to niedzielne sierpniowe popołudnie miałam z Robertem
Montgomery również trudną rozmowę na temat śmierci pisarki. Robert stwierdził
wówczas, iż nie ma wątpliwości, że Lucy Maud zmarła na skutek przedawkowania
leków, jednak w jego rodzinie panowało przekonanie, iż nie była to próba
samobójcza. Wg ustaleń matki Roberta w ostatnich miesiącach życia autorka
najprawdopodobniej cierpiała na demencję bądź chorobę Alzheimera. Jej sąsiadka,
z którą rozmawiała matka Roberta po śmierci pisarki, twierdziła, że zdarzało
się, iż Maud przychodziła do niej 2–3 razy dziennie i witając się, komentowała,
jak dawno się nie widziały. Pisarka zapominała więc o tym, co robiła przed
kilkoma godzinami – niewykluczone, że tego feralnego dnia w kwietniu 1942 r.
kilka razy zażyła lekarstwa, zapominając, iż zrobiła to już wcześniej. Takie
wytłumaczenie satysfakcjonuje rodzinę pisarki, więc i dla mnie jest ono
wystarczające. Wolę wierzyć, że nie targnęła się ona na swoje życie pomimo tego,
iż przez jego większość cierpiała na depresję, a jej wrażliwa marzycielska dusza
została uwięziona w różnych życiowych rolach, z których wiele było powodem
ciągłego rozczarowania. Najważniejsze, że zostawiła nam Maud Anię i nauczyła nas marzyć...
Jejku,jejku,jakie piękne zdjęcia i jaka smutna historia.Wezmę się za biografię,kiedy skończę czytać Anię,co niebawem nastąpi;-( A kim jest Pan Robert, lub kim była Lucy dla niego.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOjciec p. Roberta byl kuzynem Maud, czyli ojciec Maud (Hugh) i dziadek Roberta (James) byli bracmi. Rowniez pozdrawiam :)
UsuńWow:) ale zazdroszczę!Ciekawość mnie zżera co w tej przesyłce:) Jak ja bym chciała by mi pan Robert przysłał choć małą pamiąteczkę po Maud:(
OdpowiedzUsuń