Wasze opinie i sugestie biorę sobie do serca i dziś zamieszczam swoje odpowiedzi na 2 pytania konkursowe.
Kiedy zaczęła się moja przygoda z „Anią z Zielonego
Wzgórza”?
Pamiętam to bardzo dokładnie. Mój, o wiele starszy, kuzyn rozmawiał ze
mną na temat książek. Był marynarzem, jak Kapitan Jim z „Wymarzonego domu Ani”.
Właśnie wrócił do domu po 2 latach nieobecności i słysząc, że interesuję się
literaturą, powiedział, że ma książkę, która z całą pewnością mi się spodoba.
Kilka dni później dostałam od niego „Anię z Zielonego Wzgórza” i „Anię z
Avonlea”. Miałam wtedy 7 lat i „Ania z Zielonego Wzgórza” stała się pierwszą
samodzielnie przeczytaną przeze mnie powieścią. Często później mówiłam, że
uczyłam się czytać na „Ani z Zielonego Wzgórza”, ale tak naprawdę uczyłam się
miłości i szacunku do słowa pisanego. W ciągu wakacji zawsze czytałam ją ponownie – do
teraz kojarzy mi się ona z truskawkami, czereśniami i świeżymi kiszonymi
ogórkami, czyli smakami wakacyjnymi. :)
„Anię z Zielonego Wzgórza”
przeczytałam około 10 razy, „Anię z Avonlea” oraz „Anię na uniwersytecie” pewnie
6 lub 7. Pozostałe tomy przeczytałam co najmniej 2 razy. Film z Megan Follows i
Jonathanem Crombie oglądałam 4 razy, przy czym ostatniej części nie dokończyłam,
gdyż niewiele miała ona wspólnego z serią o Ani. Jakiś czas temu doczytałam,
dlaczego tak się stało i sądzę, że lepiej byłoby, gdyby nigdy jej nie nakręcono.
Uważam, że Megan i Jon wspaniale zagrali Anię i Gilberta. Naprawdę trudno byłoby
mi oglądać kogokolwiek innego w tych rolach.
Jak Ania wpłynęła na moje
życie?
Mogłabym tu napisać całą książkę! Przede wszystkim nauczyła mnie marzyć
na wielką skalę. Zawsze, kiedy spełnia się moje kolejne marzenie, uśmiecham
się, bowiem zdaję sobie sprawę z tego, że to właśnie dzięki Ani ośmieliłam się i
nadal ośmielam się marzyć. Kilka z moich spełnionych marzeń większego
kalibru to: podróż na Wyspę Księcia Edwarda, napisanie pracy magisterskiej na
temat, o którym nikt w Polsce nie miał pojęcia, spotkanie z Patem Metheny, kupno
własnego domu, podróż na Filipiny i spotkanie adoptowanej na odległość „córki”,
poznanie Khaleda Hosseini oraz zamieszkanie w Moim Wymarzonym Domku (za 23
dni!). Na spełnienie czeka jeszcze marzenie o Machu Picchu i Nowej Zelandii, a
także kilka mniejszych marzeń...
Dzięki Ani nauczyłam się dostrzegać
piękno przyrody, szum fal oceanu, kolory zmieniających się pór roku. Ania
zaprosiła mnie do siebie, na przepiękną Wyspę Księcia Edwarda, którą zobaczyłam
jej oczyma, pokochałam całym sercem i na którą wracam. Na którą wracamy...
Marzenia sprawiają, że nasze życie jest piękniejsze i bogatsze...bo jak mówiła Ania "Bylibyśmy niejako martwi gdybyśmy już nie mieli o czym marzyć". Dziękuję za Twoje odpowiedzi i ściskam jak zwykle :)
OdpowiedzUsuńNie ma za co Kasiu! Przyjemnosc po mojej stronie. Ja rowniez przesylam pozdrowienia i usciski :)
Usuń"Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności! Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania."
OdpowiedzUsuńNikt nie może nam również zabronić marzyć i to jest w marzeniach najpiękniejsze. Uwielbiam oglądać zdjęcia z Twoich wizyt u Ani :) Aż mam gęsią skórkę :) Naprawdę miałaś siedem lat, kiedy przeczytałaś ją po raz pierwszy? Gratuluję, bo jak na siedmiolatkę to bardzo poważna lektura!
Tym razem to oczekiwanie mnie przerasta :) Ale ciesze sie kazdym dniem, ktory zbliza mnie do Mojego Wymarzonego Domku. Za 3 tygodnie! :)
UsuńTak, mialam 7 lat, kiedy dostalam te 2 pierwsze tomy. Pierwszy tom czytalam dlugo, skonczylam go jako 8-latka. W USA dla dzieci istnieja adaptacje "Ani z Zielonego Wzgorza", a Polsce nigdy sie z czyms takim nie spotkalam. I chyba dobrze, bo Anie poznalam w wersji, w jakiej stworzyla ja Lucy Maud Montgomery. Jednak przyznaje, ze byla to trudna lektura.
A tak nawiasem mówiąc dzisiaj imieniny Anny ;)
OdpowiedzUsuńSwieto wszystkich Ań i tych, ktore w sercu nimi sa :) Moja corka ma na drugie imie "Anne", a ja na trzecie.
Usuń