środa, 5 marca 2014

„Moja droga do Avonlea”

Niespełna miesiąc temu zostałam poproszona o wywiad dla bloga „Całe życie w podróży”. W tym niezwykłej urody podróżniczym blogu od czasu do czasu zamieszczane są rozmowy z osobami, które w jakimś stopniu zainspirowały prowadzącą blog Agnieszkę, a że jest Ona Wielbicielką Ani, pewnego dnia zawitała w moich skromnych progach i zapragnęła pokazać swoim Czytelnikom moją podróż na Wyspę Księcia Edwarda. Wszystkich chętnych do zapoznania się z wywiadem gorąco zapraszam do odwiedzenia bloga Agnieszki (link poniżej), której bardzo dziękuję za ogrom pracy włożonej w przygotowanie wpisu pt. „Moja droga do Avonlea”.



Kiedy odpowiadałam na pytania Agnieszki, nagle odżyły wspomnienia z pierwszej wizyty na Wyspie. Pamiętam, że trudno było mi zasnąć w pierwszą noc i że o 6:00 rano byłam w pełni gotowa, aby zacząć zwiedzać Cavendish. Niestety Cavendish było gotowe przyjąć mnie wraz z moim szybko bijącym sercem i ogromnym uśmiechem dopiero od godziny 9:00, więc prawie 3 godziny siedziałam na krześle, wielokrotnie szczypiąc się i nie do końca wierząc, że wszystko to dzieje się naprawdę. Punktualnie o 9:00 stawiliśmy się na Zielonym Wzgórzu i oficjalnie rozpoczęliśmy wędrówkę śladami Ani Shirley. Nie jestem w stanie opisać, jak się wtedy czułam – na samo wspomnienie szeroko się uśmiecham i znów przenoszę w to wyjątkowe miejsce. Tego pierwszego dnia pobytu na Wyspie pojechaliśmy na plażę w Cavendish, gdzie powstał kamykowy napis „Wyspa Księcia Edwarda”, który już tu kiedyś prezentowałam, ale dziś robię to ponownie.


Te czerwone kamyki od początku mojej przygody z Wyspą odgrywały dużą rolę. W czasie kolejnych wizyt zawsze starałam się coś z nich stworzyć – ważny dla mnie napis lub imię kogoś, kto duchowo towarzyszył mi w podróży. Zawsze też przywoziłam kilka kamyków ze sobą, aby mieć drobne prezenty dla osób, dla których te kamyki były jedyną szansą na dotknięcie krainy ich marzeń. Nie wiem dokładnie, ile osób zostało tak przeze mnie obdarowanych, ale wiem, że niektórzy dopiero po lekturze tego bloga zapragnęli odwiedzić Wyspę Księcia Edwarda. Każdemu, kto o tym marzy, życzę tego z całego serca.




1 komentarz:

  1. Dziękuję Bernadko ! Ja jestem jednym z tym szczęśliwców który ma i kamyczki i piasek, i inne upominki , za które jestem Ci wdzięczny. Niech twoja droga życia zawsze prowadzi Cię do najpiękniejszych miejsc. <3

    OdpowiedzUsuń