poniedziałek, 26 września 2016

Nowe miejsca

Wydawać by się mogło, że podczas dziewiątej (tak, dziewiątej!!) wizyty na Wyspie nic nowego nie mogę już zobaczyć... Wszędzie już przecież byłam i wszystko warte zobaczenia zobaczyłam. A jednak... Wyspa rządzi się swoimi prawami i sądzę, że nawet podczas pięćdziesiątej wizyty znajdę na niej coś godnego mojej uwagi.

Zacznę od stołu z Park Corner... Przy tym stole wielokrotnie zasiadała Maud odwiedzając swoją ukochaną ciocię Annie. 5 lipca 1911r. zasiedli przy nim goście zaproszeni na jej ślub, zaś 30 lipca 1918r. usiadło przy nim 13 osób, z których trzy, wśród nich ukochana kuzynka Maud Frederica Campbell, zmarły w przeciągu pół roku. 


Porośnięty mchem grób Fredericki można nadal znaleźć na cmentarzu w Springbrook.


W Srebrnym Gaju znajduje się też pokój Judysi Plum z książek o Pat Gardiner. Zwiedzający nie mają zazwyczaj okazji go zobaczyć, ale nam się udało. Oto kilka zdjęć z tego ukrytego przed turystami miejsca.






W informacji turystycznej w Summerside dowiedziałam się, że część japońskich turystów odwiedza dom w starszej części miasta, który przypomina Szumiące Topole. Na Spring Street, pod numerem 66 czekał na nas ten interesujący architektonicznie budynek z charakterystyczną wieżyczką. 


Leżącą w pobliżu szkoły w Lower Bedeque latarnię Seacow Head odwiedziłyśmy aż dwa razy. To jedno z tych miejsc, które wszyscy chcą zobaczyć ze względu na latarnię, choć kilkanaście kroków od niej, zupełnie niespodziewanie, wyrasta jeden z najbardziej majestatycznych krajobrazów. Odkryłam go zupełnie przypadkowo. Sama latarnia była oczywiście inspiracją latarni Gusa Pike’a z „Drogi do Avonlea”. 




Pierwszy raz odwiedziłam też „Złoty Brzeg” po jego oficjalnym otwarciu. W dzień po moim przybyciu na Wyspę pojawił się szyld i należąca do Paula Montgomery gospoda zaczęła działać. Dobrze, że nadal włacicielem tego historycznego budynku jest ktoś noszący to samo nazwisko, pod którym znamy autorkę Ani. 







Pokój Lucy Maud

O znajdującej się w New London przytulnej herbaciarni  „Blue Winds” dowiedziałam się rok temu od Pam z Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza.  Prowadzi ją pochodząca z Japonii Terry, którą przygnała na tę przepiękną Wyspę miłość do Maud i Ani. Terry serwuje sok malinowy domowej roboty i pyszny deser, który Maud „ochrzciła” nazwą „New Moon Pudding”. 



New Moon Pudding 

A skoro mowa o deserze, to po ubiegłorocznej uczcie w Archiwum Biblioteki Uniwersytetu w Guelph, zaserwowałam sobie smaczny deser w Archiwum Biblioteki Uniwersytetu Wyspy Księcia Edwarda, przy którym działa Instytut L.M. Montgomery. Ale o tym w jednym z kolejnych wpisów.

16 komentarzy:

  1. Rozumiem, że domniemane Szumiące topole są domem prywatnym? Wygląda na uroczy domek, pasuje do moich wyobrażeń o pokoju na wieży, brakuje tylko Tego Kota:). Oglądając Drogę do Avonlea bardzo lubiłam latarnię Gusa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten Kot pewnie znów się gdzieś szwęda. Biedna Rebecca Dew! :)

      Co do budynku, to mam wrażenie, że być może nawet część jest wynajmowana. To całkiem spory dom. Być może dowiem się czegoś więcej w przyszłości. Dowiedziałam się natomiast, że dom takich sporych rozmiarów mógł należeć do kapitana statku (ten konkretny dom jednak nie był własnością kapitana).

      Usuń
  2. Kolejna garść nowych, świetnych informacji, dziekuje Bernadetko!:* ja sie wlasnie na jesienno - zimowe wieczory uzbroiłam we wszystkie odcinki "Drogi do Avonlea" i bede sobie je przypominać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zycze Ci milego ogladania! My bardzo pozno poznalismy ten serial. W sumie skonczylismy ogladanie ostatniej serii jakies 2 miesiace temu. Pomimo tego, ze serial ten jest czesto krytykowany przez wielbicieli LMM, nam sie podobal.

      Usuń
    2. Ja również ostatnio przypominam sobie ten serial. Przypomina mi spokojne niedzielne poranki, kiedy emitowany był w telewizji. I faktycznie, chociaż bardzo luźno traktuje twórczość L.M.M i w pewnym momencie zaczyna totalnie żyć swoim życiem, to zawsze bardzo go lubiłam, przede wszystkim za atmosferę i dobór aktorów.

      Usuń
    3. Mysle, ze wlasnie nabiera on prawdziwego uroku, kiedy nie probuje sie go porownywac z watkami zawartymi w ksiazkach LMM. Ma on swoj wlasny klimat i przyjemnie sie go oglada. Naszej calej rodzinie sie podobal, a znalezienie czegos, co podoba sie wszystkim, nie jest wcale takie proste w dzisiejszych czasach, wiec chwala Sullivanowi za to!

      Usuń
  3. Pokój Judysi - prawdziwa gratka! I jest kołowrotek! ;) Ojjj te wszystkie herbaciarnie i przysmaki na Wyspie... ślinka cieknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bedac na Wyspie trzeba ich skosztowac :) A pokoj Judysi to faktycznie rarytas! Nie spodziewalam sie, ze on w ogole istnieje.

      Usuń
  4. I mamy kolejny "zastrzyk wiedzy". W dodatku dzięki temu, że Bernadkę wszyscy lubią, szanują i doceniają. Uchylają się przed Nią drzwi zamknięte dla innych. I za to, między innymi, Cię kocham Bernadko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja moja droga Elu w 100% te milosc odwzajemniam <3 <3 <3

      Usuń
  5. Bernadko! Nie wiem, co mówić, naprawdę!
    Popłakałam się. Wczoraj przyszła do mnie Wasza pocztówka! Nie mogę uwierzyć w to, co się stało! Jesteście z Agnieszką cudowne! Och, nie da się nie uronić łez, myśląc, że coś, co trzymasz w ręku, ta rzecz była kiedyś, BA, została zrobiona w miejscu, które kochasz całym sercem...! Teraz to już chyba nawet to, że matematyczka robi nam 4 kartkówki tygodniowo, nie zepsuje mi szczęścia!
    Nie umiem wyrazić mojego szczęścia w słowach. Znasz to takie ciepłe, gorące i upajające uczucie w sercu? Na pewno, co ja gadam! Jeśli kojarzysz, to mnie na pewno rozumiesz.
    Nie wiem, nie wiem, jak mam wyrazić moje szczęście, ale jedno jest pewne: zabrałyście mnie na Wyspę. Spełniłyście moje marzenie. Nigdy Wam tego nie zapomnę! :) I teraz najważniejsze pytanie: JAK MAM WAM SIĘ ODWDZIECZYĆ?
    Och, nawet gdybym pisała słowo "dziękuję" tryliard razy, nie wyraziłabym tego, co czuję. W każdym razie.. Dziękuję. Nigdy Was nie zapomnę! <3

    PS Wysłałam maila do Zuzi, na pewno niedługo do Ciebie napisze! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, ze kartka do Ciebie doszla i ze wywolala tyle emocji! Byl to pomysl Agnieszki, a ja sie tylko dopisalam, bo pomyslalam, ze moze byloby Ci milo zobaczyc, ze i ja o Tobie myslalam w moim Blue Moon na Wyspie Ksiecia Edwarda.
      Juz sie odwdzieczylas tym pieknym komentarzem, a Twoja radosc jest najlepsza dla nas nagroda. Niech ta kartka bedzie inspiracja dla Ciebie i pomoze Ci w kazdym tygodniu, w ktorym masz 4 kartkowki z matematyki.
      Masz teraz kawalek Wyspy w zasiegu reki... <3
      Sciskam Cie serdecznie i pozdrawiam! Dziekuje, ze napisalas do Zuzi. Mam nadzieje, ze sie odezwie.

      Usuń
  6. Bernadko dla takiej podróżniczki jak Ty ,wyspa zawsze będzie miała smaczne kąski , i będzie Cię nimi częstować po woli , tak abyś mogła za każdym razem delektować się cudami wyspy , a i nam pokazywać jej uroki .Gdyby nie twój blog nie wiedziałbym tak wiele o wyspie , tak ciekawych faktów , twoje osobiste relacje są ciekawsze od wszelki periodyków . Dzielisz się swoimi emocjami i odczuciami i to nie zastąpi nic . Jesteś naszą Ambasadorką, nas polskich fanów twórczości Lucy Maud Montgomery . Zastanawiam się czy pozwolono Tobie dotknąć ten stół ? Dom w Summerside jest bardzo ciekawy , lubię taką starą architekturę , mam przynajmniej odnośnik jak mogły wyglądać "Szumiące Topole" , być może taki dom był inspiracją dla Maud . Latarnie są nie zwykłe i zawsze utożsamiam je z Wyspą Księcia Edwarda i oczywiście Łubin czerwony piasek , ale latarnie w istocie są moim zdanie wizytówką wyspy "Droga do Avonlea " Jest moim wspomnieniem z czasów dzieciństwa , oglądałem w każdy niedzielny poranek i co tydzień czekałem z utęsknieniem na nowy odcinek . Złoty Brzeg wy wgląda wspaniale te drzewa wokół tworzą nie zwykły klimat , bardzo lubię stare drzewa ,zwłaszcza rozłożyste korony są bardzo malownicze . Deser wygląda pysznie , na pewno był smaczny :) Bernadko bardzo dziękuję za wpis i piękne zdjecia , serdecznie cię pozdrawiam i czekam na kolejny wpis . Krzysiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ze kiedy kupowalam Blue Moon, myslalam o tym, ze czas, aby na Wyspie byl jakis polski slad. Bo przeciez my tak bardzo kochamy Anie, a jestesmy na Wyspie prawie niewidoczni. Blue Moon w polskich rekach to jednak pierwszy etap ustanawiania polskiej obecnosci na Wyspie (wiem, ze kilku Polakow na niej juz mieszka, ale chyba raczej nie sa oni wielkimi wielbicielami Ani - niestety).
      Dotknelam oczywiscie tego stolu! Musialam to zrobic!
      Ja niestety nie widzialam "Drogi do Avonlea" w Polsce (w sumie znam ja od niedawna), ale ciesze sie, ze Ty masz piekne wspomnienia niedzielnych porankow, kiedy mogles przenosic sie do Avonlea. Klimat tego serialu jest zblizony do klimatu Wyspy...
      Krzysiu, bardzo mi milo, ze moj blog sprawia Ci tyle radosci i ze pokazuje Ci nowe rzeczy. Jeszcze mamy wiele do zobaczenia (m.in. latarnie)! Pozdrawiam Cie serdecznie!
      PS. Te desery sa bardzo smaczne!!

      Usuń
    2. Tak, A gdy już nie było w polskiej TV,i byłem zdesperowany chcąc obejrzeć coś ciekawego ,natkałem się na Macedoński kanał i oczywiście oglądałem z macedońskim Dubbingiem , mimo że nic nie rozumiałem ,ale ta muzyka gra aktorów ,klimat ,to mi wystarczyło , musiało:( Teraz w polskiej wersji można znaleźć w internecie ale w słabej jakości ,a marzy mi się chociaż HD.

      Usuń
    3. Dotykając tak wyjątkowego stołu , to tak jakby się dotykało namacalnej historii . Ja też nie mógłbym się oprzeć , tylko jest przy tym trochę ekscytacji , tak sądzę :) Chodzi mi o 3 osoby siedzące przy stole które w ciągu pół roku zmarły . Stare drewno ma swój urok , nawet to które jest trochę zniszczone zniszczone , wszak jest to dowodem że służył pokoleniom , można sobie wyobrazić ,ileż osób musiało przy nim o przesiadywać, ile śmiechu ile łez pamięta , wszystkie nastroje które składają się na nasz ludzki los .

      Usuń