sobota, 1 lipca 2017

Pierwszy tydzień na Wyspie


Od tygodnia jesteśmy na Wyspie! Wydaje się, że to długo, jednak czas mam wypełniony po brzegi i trudno znaleźć chwilkę na pisanie. Na szczęście znajduję czas na zwiedzanie Wyspy i każdy dzień staram się wypełniać nowymi doświadczeniami i nieznanymi dotychczas zakątkami. Każdego dnia moje serce wypełnia przeogromna radość i wdzięczność — za to, że kiedyś, czytając powieści L.M. Montgomery, odkryłam Wyspę Księcia Edwarda, że ją odwiedziłam, pokochałam i w końcu kupiłam na niej dom. I za to, że na Wyspie moja córka ma okazję przeżyć najpiękniejsze lato w swoim dotychczasowym życiu.

Ubiegła sobota, pierwszy pełny dzień na Wyspie, obfitowała w niespodzianki. Rano padał deszcz, więc wydawało się, że będzie to idealny dzień na zajęcie się pracami domowymi. Dosyć szybko zostałam jednak wciągnięta w inne plany — okazało się, że w Lower Bedeque spotykają się „Pokrewne Dusze” z listy mailingowej o tej samej nazwie i że oczywiście jestem też zaproszona. W czeluściach pamięci odgrzebałam wzmiankę na ten temat na wyżej wymienionej liście — czytając ją nie sądziłam, że i ja znajdę się w tej grupie. Do Lower Bedeque zawsze chętnie jeżdżę, więc szybko podjęłam decyzję i wybrałam się z Denise na spotkanie. Sądziłam, że posiedzimy ze dwie godzinki przy herbatce i porozmawiamy sobie o Maud... Nie myliłam się w kwestii rozmowy, jednak bardzo myliłam się co do czasu jej trwania i tego, co pojawiło się na stole. Każda z nas zamówiła lunch (muszę przy okazji wspomnieć, że na Wyspie, a być może i w całej Kanadzie posiłek jedzony w południe to dinner, a posiłek wieczorny to supper, czyli inaczej niż w USA. Czasem późny posiłek wieczorny to lunch!! Nagle różne wzmianki z Dziennika LMM nabierają sens 😊), a po nim na stół wjechała patera ze wspaniałym ciastem o nazwie „Raspberry Cordial”. Przepis na ciasto stworzyła July, właścicielka kawiarni w domu Leardów.

Sałatka buraczana — mój lunch, czyli dinner?


July kroi swoje dzieło




Po cieście zwiedziłyśmy dom i szkołę w Lower Bedeque. Kiedy wsiadałyśmy do samochodów okazało się, że kolejnym punktem sobotniego programu Pokrewnych Dusz jest Park Corner, którego żaden wielbiciel twórczości LMM nie może przecież pominąć . A tak się szczęśliwie składa, że w Park Corner jest Blue Moon, więc zaprosiłam wszystkich do siebie 😊.







To był wspaniały dzień zwieńczony spektakularnym zachodem słońca na plaży Branders Pond.



2 komentarze:

  1. To był na pewno dzień pełen wrażeń , i niezapomnianych wspomnień , w dodatku w tak wybornym towarzystwie o którym piszesz . Pozdrawiam Cię Bermadko i dziękuję za zdjęcia , i za pierwsze relacje z wakacyjnego pobytu na wyspie.

    OdpowiedzUsuń
  2. W Lower Bedeque dziś miła herbatka,
    piją ją July, Denise no i Bernadka.
    Po cichu także im towarzyszy
    Maud, co każde słowo ich słyszy.
    Tortu próbuje, na tym się znała
    piec i gotować dobrze umiała.
    Lecz oto koniec już pogawędki
    choć język zawsze robi się giętki,
    gdy trzy Pokrewne Dusze się zbiorą
    popołudniową, deszczową porą.
    Łubiny kwitną, słońce zachodzi,
    już jutro nowa przygoda się zrodzi :)

    Niech wszystkie dni na Wyspie będą równie miłe Bernadko! Uściski!

    OdpowiedzUsuń