środa, 9 listopada 2016

Rocznica


Dokładnie 81 lat temu, w sobotę 9 listopada 1935r., L.M. Montgomery odpisała na list Agnes Pybus, młodej Brytyjki, która zdecydowała się napisać do swojej ulubionej autorki. Odpowiedź Maud została napisana w „Journey’s End”, domu znajdującym się na przedmieściach Toronto, przy Riverside Drive — w pierwszym i jednocześnie ostatnim domu, który autorka „Ani z Zielonego Wzgórza” mogła nazwać swoim własnym. 


Journey's End




Gdybyśmy wówczas żyli, być może i my skusilibyśmy się, aby napisać do L.M. Montgomery... Być może wzmianka o naszym liście lub nawet jego fragment znalazłyby się w Pamiętnikach pisarki, jak ten fragment, pod którym każdy z nas mógłby się podpisać: 

„Nie jestem w stanie wyrazić, jak wielki dług wdzięczności czuję za takie wzbogacenie, oczarowanie i rozświetlenie każdego dnia życia.” (wpis z 20 sierpnia 1936r.)

Ktoś inny napisze w 1938r. w liście do L.M. Montgomery:

To wielki dar móc poprzez pióro sprawiać przyjemność i przynosić szczęście tak wielu ludziom.” (wpis z 10 stycznia 1938r.)

Zmęczona życiem i przytłoczona problemami pisarka skomentuje to zdanie w sposób nie pozbawiony goryczy i ironii, stwierdzając, jak dziwne jest to, że można dać innym coś, czego się nie posiada.

Gdybyśmy i my mieli okazję napisać do pisarki, dostalibyśmy z pewnością odpowiedź, która brzmiałaby podobnie do listu, jaki otrzymała panna Pybus. Jak już wiecie, list ten szczęśliwym trafem znalazł się w moim posiadaniu i właśnie dziś, w rocznicę jego powstania, pragnę podzielić się z Wami jego treścią.


"Droga Panno Pybus! -

Bardzo miło z Twojej strony, że wysłałaś mi tak uroczy list i zapewniam Cię, że go doceniam. Zawsze jest mi przykro, że — w związku z tym, iż ilość listów od fanów jest tak ogromna, a mój czas wolny tak ograniczony — mogę odpowiedzieć na wszystkie miłe listy moich czytelników na całym świecie jedynie krótką notką potwierdzającą odbiór ich listu i zawierającą podziekowanie.

Jestem bardzo zadowolona, że moje książki sprawiły Ci przyjemność — i cieszę się, że Twój pobyt w szpitalu nie jest — bądź mam nadzieję, że nie był — długi.

Myślę, że możesz zdobyć kopię „Pat ze Srebrnego Gaju" w Wydawnictwie George Harrap Pub. Co. Wydawnictwo to opublikuje również kontynuację pt. „Pani na Srebrnym Gaju" jesienią tego roku. I być może ucieszy Cię wiadomość, że piszę nową książkę o Ani, która wypełnieni „stracone lata" pomiędzy „Anią na Uniwersytecie” i „Wymarzonym domem Ani”. Prawdopodobnie wyjdzie ona następnej jesieni.

Mieszkam w Ontario, a urodziłam się i wychowałam na Wyspie Księcia Edwarda — miejscu akcji większości moich książek. Byłam w Anglii kilka lat temu, ale nie od wojny. Jednakże zdaje się, iż moja twórczość zjednała mi tam wielu przyjaciół i ich listy wnoszą wiele przyjemności do mojego życia.

Pozdrawiam serdecznie

L.M. Montgomery Macdonald"








Książką, którą pisała wówczas Maud, była oczywiście „Ania z Szumiących Wierzb”, wydana ostatecznie na kontynencie amerykańskim pod tytułem „Ania z Szumiących Topoli” (tytuł został zmieniony ze względu na zbyt dużą zbieżność z tytułem książki Kennetha Grahame’a „O czym szumią wierzby”). Książkę tę zadedykowała Maud nam — wszystkim przyjaciołom Ani.  

26 komentarzy:

  1. Bardzo Ci dziękuję, Bernadko, za to tłumaczenie. W jakiś sposób przybliża to nam postać naszej Maud...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze jest mòc oderwac sie od szarej rzeczywistosci i przeniaesc sie choc tylko na chwile do cudownego swiata malowanego slowami Maud! Dziekuje, ze zglebiasz jego tajemnice dla nas Bernadko!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Bernadko ! Twoje tłumaczenie jest wspaniałe , docenia twoją pracę . Agnes miała szczęście ,że Maud właśnie ją wybrała z pośród rzeszy fanów , marzących o takim zaszczycie , a jak sama pisała nie liczni mieli to sczeszcie aby otrzymać tak miły list , i jeszcze w czasie tworzenia "Ani z szumiących Topoli " Dziś nie wyobrażam sobie aby tej części zabrakło , i gdzie byłby "Ten kot" :) Zgodzę się ze słowami z dziennika , i dodam że mnie również brakowało by słów , aby podziękować Maud ,za wzruszenie ,za humor za barwne postacie , w których może utożsamić się każdy z nas .Każda część Ani jest inna , każda ma swoje emocje, swoją wyjątkową treść i pobudza we mnie nowe refleksje . Bernadko warto było czekać na tą wspaniałą rocznicę i twój nowy wpis . Pozdrawiam serdecznie i dziękuje .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez zawsze lubilam "Anie z Szumiacych Topoli" i bardzo zdziwilam sie, kiedy wyczytalam, ze nie jest uwazana za ksiazke tej samej kategorii, co poprzednie Anie. Sama Maud miala podobne zdanie, choc odnotowala z zadowoleniem, iz Stuart smial sie czytajac te ksiazke.

      Agnes miala wielkie szczescie, a dzieki niej, mamy je i my. Mozemy poczuc, ze autorka napisala rowniez do nas.

      Pozdrawiam Cie cieplutko Krzysiu i dziekuje za mile slowa :)

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedz Bernadko , Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Tylko zastawiam się , czym jest spowodowane że "Ania z Szumiących Topoli " mniej doceniana . Dla mnie wszystko jest spójne , Ania dojrzewa ,są momenty wzruszające , są i dowcipne . Sądzę , że jest zdanie krytyków , ja się z tym nie zgadzam , i tego będę z uporem się trzymał:) . Lubię Rodziewiczównę , Verna .... i wiele innych autorów, każda książka wnosi do mojego życia inne wartości. Krytycy uważają że Rodziewiczówna pisała dla pensjonarek , i lekko podchodziła do życia na wsi. Ale jest to kwestia gustu i wrażliwości , i nie ma sensu kierować się oceną krytyków. We mnie miłość do literatury zaszczepiła Babcia ,opowiadała mi , kiedy była małą dziewczynką nie rozstawała się z książką nawet w pomagając w polu. I ja również jako mały chłopak widząc że babcia coś czyta pytałem , i ona sama sugerowała mi co warto czytać .Dla mnie każda książką ma swoją wartość . Przepraszam Bernadko ,może nie skończyłem w temacie Ani ,ale chciałem podzielić się swoją myślą.

      Usuń
    4. Masz racje Krzysiu - krytycy tez ludzie i nie sa nieomylni. A przypadku LMM popelnili wiele bledow - nie doceniali jej dziel i ich wielkiego wplywu na miliony czytelnikow. LMM nie uwazala sie za wybitna pisarke. Przez wiele lat uczyla sie natomiast byc dobrym rzemieslnikiem. W jednym z listow do swojego korespondencyjnego przyjaciela ubolewala nad tym, ze recenzje zupelnie jej nie pomagaja. Korzystala z uslug firmy, ktora wyszukiwala te recezje i jej przesylala, myslac, ze pomoga jej one w szlifowaniu warsztatu pisarskiego. Niestety okazalo sie, ze bywaja one sprzeczne i to, co jednemu recenzentowi bardzo sie podoba, drugi krytykuje.

      Bardzo zaluje, ze LMM nie wiedziala, jak dlugo jej ksiazki beda cieszyly czytelnikow i nie doczekala czasow dr Waterston, dr Rubio i dr. Bolgera (oraz pozniejszych badaczy jej zycia i tworczosci). Mysle, ze bylaby bardzo zadowolona z tego, ze jej tworczosc zostala doceniona w srodowisku naukowym.

      Wspaniale, ze Babcia przekazala Ci milosc do ksiazek Krzysiu :)

      Usuń
    5. Tak , to prawda ,i sadzę że Maud ciężko się tworzyło ,kiedy krytyka mogła demotywować ot tak dla widzi mi się osoby krytykującej , zamiast dodawać zapału do tworzenia . Nie dziwę się że gdzie tylko mogła wspomniała że tworzy coś nowego, co było w przypadku Agnes.

      Usuń
    6. Przyłączam się do wielbicieli "Ani z Szumiących Topoli". Ma dla mnie jakiś miły jesienny klimat (może czytałam ją jesienią?) :) No i wreszcie Ania otwarcie kocha Gilberta :)

      Usuń
    7. :) No tak! Brakowalo mi jednak jego odpowiedzi. A Wam? I tych pominietych stron ;)

      Usuń
    8. Oj bardzo brak Gilberta i jego odpowiedzi, no i te pominięte strony... Ale za to jest pole do wyobraźni :) Moje wydanie "Ani z Szumiących Topoli" jest skrócone... Muszę poszukać pełnego!

      Usuń
    9. lubię ,"Anię z Szumiących Topoli", ale jest kilka elementów, które mnie w tej książce nieco irytują. brak Gilberta to jedno, historia Elżbietki, która wydawała mi się zbyt oczywista i naiwna, a poza tym... wiem, że gdy Ania wreszcie zdała sobie sprawę z miłości do Gilberta wybuchły w niej z pewnością uczucia, a że była wylewna i egzaltowana to z pewnością ubierała te emocje bardzo "malowniczo", ale trochnie to irytowało :) pewnie dlatego, że w poprzednich tomach przebłyski uczucia były subtelne, niejasne, ledwo zarysowane - trochę trudno mi było chyba się przekonać do tego "świergotania" ;) wiem że to trochę niedorzeczne, jak wcześniej napisałam - niby wiem, że emocje wreszcie doszły do głosu, no ale takie właśnie miałam odczucia ;)

      Usuń
  4. Jak milo,ze przetlumaczylas Bernadko ten list,taka bylam ciekawa tresci.Prawda jest taka,ze minela juz epoka prowadzenia takiej korespondencji ,wiec list Maud to prawdziwy skarb.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze ta epoka minela :( Nie tylko listy, ale i zdjecia - czytalam gdzies, ze nasze pokolenie nie zostawi po sobie zbyt wielu zdjec, gdyz wszystko mamy w wersji elektronicznej.

      Ciesze sie, ze zaspokoilam Twoja ciekawosc Ewo i pozdrawiam goraco!

      Usuń
  5. Wspaniale! Dziękuję Bernadko - bardzo byłam ciekawa treści listu. Mogłabyś jeszcze zdradzić co wymruczał Ci kot... ;) Ale myślę, że są rzeczy, które czasami zostają między kotem a właścicielem (albo raczej między człowiekiem a jego kotem właścicielem :P ), więc nie będę napierać :)
    To bardzo miłe ze strony Maud, że napisała dłuższy list do osoby, która przebywała w szpitalu, i dla której książki Montgomery były zapewne dużą pociechą w chorobie. W dodatku zdradziła jej temat nowej książki. Po takim liście na pewno poczuła się lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot, gdyby cokolwiek wymruczal, bylyby to peany. Maud uwielbiala koty i traktowala je jak przyjaciol. W czasie, kiedy pisala ten list, miala swojego ulubionego kota, ktory nazywal sie Good Luck (zwany "Luck"). Kotek ten zmarl na poczatku 1937r., co bardzo poruszylo pisarke. Opis jego smierci jest jednym z najbardziej wzruszajacych wpisow w Pamietnikach, a sama Maud porownuje strate kota ze strata najblizszej przyjaciolki - kuzynki Frederyki Campbell. Wlasnie temu kotkowi zadedykuje "Janke ze Wzgorza Latarni" - ksiazke, ktora konczyla pisac, kiedy zmarl Luck.

      Podziwiam Maud za te listy, ktore pisala pomimo braku czasu. Dr Rubio wspomimniala w jednej z naszych rozmow, ze traktowala je jako mozliwosc promowania swoich ksiazek - z pewnoscia wzmianka o nowej Ani miala wzbudzic w pannie Agned chec zakupu ksiazki. Mile jest to, ze zachecala do tego sama pisarka.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Kto ma kota ten rozumie Maud. Wczoraj w Emilce przeczytałam, że prawdziwy kot musi być szary (uff, mój jest;) ). Ciekawa jestem czy Luck miał taki kolor?

      Usuń
    3. Jego siersc byla koloru srebrnoszarego z czarnymi pregami :)

      Usuń
  6. Wspaniały blog. Dzięki niemu byłam na Wyspie Księcia Edwarda przez ostatnie 2 godziny. I na pewno wrócę. Dziękuję i pozdrawiam ciepło z Warszawy, z której ciężko mi się wyrwać.
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, ze zostawila Pani komentarz i zapraszam do czestych odwiedzin bloga oraz swiata Ani, Maud, Pat i Emilki. Rowniez pozdrawiam i witam nowa Czytelniczke :)

      Usuń
  7. Wspaniały list, ciekawe czy wiadomo coś więcej o adresatce, o jej życiu? Jeśli chodzi o Anię z Szumiących Topoli to po Wymarzonym domu Ani moja ulubiona część. Zawsze się zastanawiałam co Gilbert Ani odpisywał, jak na tak zakochanego chłopaka musiało się to miło czytać:) Listy Ani były czułe, czasami wypełnione nostalgiczną tęsknotą i prawie zawsze bardzo dowcipne. Za każdym razem jak Ania pisała do Gilberta, że pióro "nie skrzypi" to zręcznie ucinano list a na te momenty najbardziej czekałam:). Koty jak Maud kocham, miałam przez 20 lat kociaka i rozumiem, że można przeżywać jego śmierć tak jak po stracie bliskiej osoby:(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O adresatce wiem, ze dostala co najmniej 2 listy od LMM. Agnieszka z blogu "Pokrewne Dusze" trafila byc moze na zdjecie Agnes, ale nie mam potwierdzenia, ze to faktycznie ona.

      Wielka szkoda, ze nie wiemy, co pisal Gilbert. Tyle czekania, zeby w koncu z Ani i Gilberta byla para, a pozniej jest go w ksiazkach tak malutko. Czyzby Maud odzwierciedlala w serii o Ani swoje rozczarowanie stanem malzenskim?

      Ja nie musialam na szczescie nigdy przechodzic przez doswiadczenie smierci kota, ale dwa razy musielismy zrezygnowac z kotow ze wzgledu na alergie i bylo to straszne przezycia :( Czytajac o Good Lucku odnosi sie wrazenie, ze ten kot byl naprawde wyjatkowy.

      Usuń
    2. Dziękuję Bernadko za odpowiedź. Otrzymać jeden list od autorki super ale dwa! Wow, miała adresatka szczęście! Tak, mało Gilberta w książkach, może rzeczywiście wynikało to z osobistych doświadczeń autorki, czytałam gdzieś, że LMM nie za bardzo chciała połączyć w parę Anię i Gilberta, ale takie były oczekiwania fanów i wydawców i autorka jednak uległa:). Nie wiem czy to prawda. Alergia przykra rzecz, niestety coraz więcej osób z tym walczy. Jak ktoś się nazywa Good Luck to właściwie jest skazany na bycie kimś wyjątkowym:). Mam jeszcze jedno pytanie Bernadko, na Wyspie z tego co wyczytałam drugim językiem urzędowym jest j.francuski. Czy wiadomo, czy Lucy M.M znała ten język? Pytam bo jestem romanistką i bardzo mnie to interesuje:). Pozdrawiam

      Usuń
  8. Przepiękny, pełen nostalgii, wspomnień, ale i radości wpis. PRZE-PĘ-KNY! Jestem rozanielona, kocham czytać takie rzeczy... :))) Gdyby do mnie trafił taki list, nie potrafiłabym tego znieść. Jakoś w sobie czuję, że nie byłabym na to gotowa.Nie wytrzymałabym psychicznie i umarła ze szczęścia ;)
    Aaaaaach, szkoda, że nie możemy już napisać do Maud!Jeśli Niebo naprawdę istnieje, jakże mocno chciałabym ją tam spotkać! Miałabym jej tyle pytań do zadania!
    I przyłączam się do Katalinii - szkoda, że Maud nie umieśliła w Ani z Szumiących Topoli listów Gilberta... Myślę, że masz rację, że Montgomery mogła być rozczarowana tym, co działo się w jej związku.
    Serdecznie pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń