Dokładnie 81 lat temu, w sobotę 9 listopada 1935r., L.M. Montgomery odpisała na list Agnes Pybus, młodej Brytyjki, która zdecydowała się napisać do swojej ulubionej autorki. Odpowiedź Maud została napisana w „Journey’s End”, domu znajdującym się na przedmieściach Toronto, przy Riverside Drive — w pierwszym i jednocześnie ostatnim domu, który autorka „Ani z Zielonego Wzgórza” mogła nazwać swoim własnym.
Journey's End |
Gdybyśmy wówczas żyli, być może i my skusilibyśmy się, aby napisać do L.M. Montgomery... Być może wzmianka o naszym liście lub nawet jego fragment znalazłyby się w Pamiętnikach pisarki, jak ten fragment, pod którym każdy z nas mógłby się podpisać:
„Nie jestem w stanie wyrazić, jak wielki dług wdzięczności czuję za takie wzbogacenie, oczarowanie i rozświetlenie każdego dnia życia.” (wpis z 20 sierpnia 1936r.)
Ktoś inny napisze w 1938r. w liście do L.M. Montgomery:
„To wielki dar móc poprzez pióro sprawiać przyjemność i przynosić szczęście tak wielu ludziom.” (wpis z 10 stycznia 1938r.)
Zmęczona życiem i przytłoczona problemami pisarka skomentuje to zdanie w sposób nie pozbawiony goryczy i ironii, stwierdzając, jak dziwne jest to, że można dać innym coś, czego się nie posiada.
Gdybyśmy i my mieli okazję napisać do pisarki, dostalibyśmy z pewnością odpowiedź, która brzmiałaby podobnie do listu, jaki otrzymała panna Pybus. Jak już wiecie, list ten szczęśliwym trafem znalazł się w moim posiadaniu i właśnie dziś, w rocznicę jego powstania, pragnę podzielić się z Wami jego treścią.
"Droga Panno Pybus! -
Bardzo miło z Twojej strony, że wysłałaś mi tak uroczy list i zapewniam Cię, że go doceniam. Zawsze jest mi przykro, że — w związku z tym, iż ilość listów od fanów jest tak ogromna, a mój czas wolny tak ograniczony — mogę odpowiedzieć na wszystkie miłe listy moich czytelników na całym świecie jedynie krótką notką potwierdzającą odbiór ich listu i zawierającą podziekowanie.
Jestem bardzo zadowolona, że moje książki sprawiły Ci przyjemność — i cieszę się, że Twój pobyt w szpitalu nie jest — bądź mam nadzieję, że nie był — długi.
Myślę, że możesz zdobyć kopię „Pat ze Srebrnego Gaju" w Wydawnictwie George Harrap Pub. Co. Wydawnictwo to opublikuje również kontynuację pt. „Pani na Srebrnym Gaju" jesienią tego roku. I być może ucieszy Cię wiadomość, że piszę nową książkę o Ani, która wypełnieni „stracone lata" pomiędzy „Anią na Uniwersytecie” i „Wymarzonym domem Ani”. Prawdopodobnie wyjdzie ona następnej jesieni.
Mieszkam w Ontario, a urodziłam się i wychowałam na Wyspie Księcia Edwarda — miejscu akcji większości moich książek. Byłam w Anglii kilka lat temu, ale nie od wojny. Jednakże zdaje się, iż moja twórczość zjednała mi tam wielu przyjaciół i ich listy wnoszą wiele przyjemności do mojego życia.
Pozdrawiam serdecznie
L.M. Montgomery Macdonald"
Książką, którą pisała wówczas Maud, była oczywiście „Ania z Szumiących Wierzb”, wydana ostatecznie na kontynencie amerykańskim pod tytułem „Ania z Szumiących Topoli” (tytuł został zmieniony ze względu na zbyt dużą zbieżność z tytułem książki Kennetha Grahame’a „O czym szumią wierzby”). Książkę tę zadedykowała Maud nam — wszystkim przyjaciołom Ani.
Bardzo Ci dziękuję, Bernadko, za to tłumaczenie. W jakiś sposób przybliża to nam postać naszej Maud...
OdpowiedzUsuńBardzo prosze :)
UsuńJak dobrze jest mòc oderwac sie od szarej rzeczywistosci i przeniaesc sie choc tylko na chwile do cudownego swiata malowanego slowami Maud! Dziekuje, ze zglebiasz jego tajemnice dla nas Bernadko!!!!
OdpowiedzUsuńCala przyjemnosc po mojej stronie Moniko!
UsuńDroga Bernadko ! Twoje tłumaczenie jest wspaniałe , docenia twoją pracę . Agnes miała szczęście ,że Maud właśnie ją wybrała z pośród rzeszy fanów , marzących o takim zaszczycie , a jak sama pisała nie liczni mieli to sczeszcie aby otrzymać tak miły list , i jeszcze w czasie tworzenia "Ani z szumiących Topoli " Dziś nie wyobrażam sobie aby tej części zabrakło , i gdzie byłby "Ten kot" :) Zgodzę się ze słowami z dziennika , i dodam że mnie również brakowało by słów , aby podziękować Maud ,za wzruszenie ,za humor za barwne postacie , w których może utożsamić się każdy z nas .Każda część Ani jest inna , każda ma swoje emocje, swoją wyjątkową treść i pobudza we mnie nowe refleksje . Bernadko warto było czekać na tą wspaniałą rocznicę i twój nowy wpis . Pozdrawiam serdecznie i dziękuje .
OdpowiedzUsuńJa tez zawsze lubilam "Anie z Szumiacych Topoli" i bardzo zdziwilam sie, kiedy wyczytalam, ze nie jest uwazana za ksiazke tej samej kategorii, co poprzednie Anie. Sama Maud miala podobne zdanie, choc odnotowala z zadowoleniem, iz Stuart smial sie czytajac te ksiazke.
UsuńAgnes miala wielkie szczescie, a dzieki niej, mamy je i my. Mozemy poczuc, ze autorka napisala rowniez do nas.
Pozdrawiam Cie cieplutko Krzysiu i dziekuje za mile slowa :)
Dziękuję za odpowiedz Bernadko , Pozdrawiam :)
UsuńTylko zastawiam się , czym jest spowodowane że "Ania z Szumiących Topoli " mniej doceniana . Dla mnie wszystko jest spójne , Ania dojrzewa ,są momenty wzruszające , są i dowcipne . Sądzę , że jest zdanie krytyków , ja się z tym nie zgadzam , i tego będę z uporem się trzymał:) . Lubię Rodziewiczównę , Verna .... i wiele innych autorów, każda książka wnosi do mojego życia inne wartości. Krytycy uważają że Rodziewiczówna pisała dla pensjonarek , i lekko podchodziła do życia na wsi. Ale jest to kwestia gustu i wrażliwości , i nie ma sensu kierować się oceną krytyków. We mnie miłość do literatury zaszczepiła Babcia ,opowiadała mi , kiedy była małą dziewczynką nie rozstawała się z książką nawet w pomagając w polu. I ja również jako mały chłopak widząc że babcia coś czyta pytałem , i ona sama sugerowała mi co warto czytać .Dla mnie każda książką ma swoją wartość . Przepraszam Bernadko ,może nie skończyłem w temacie Ani ,ale chciałem podzielić się swoją myślą.
UsuńMasz racje Krzysiu - krytycy tez ludzie i nie sa nieomylni. A przypadku LMM popelnili wiele bledow - nie doceniali jej dziel i ich wielkiego wplywu na miliony czytelnikow. LMM nie uwazala sie za wybitna pisarke. Przez wiele lat uczyla sie natomiast byc dobrym rzemieslnikiem. W jednym z listow do swojego korespondencyjnego przyjaciela ubolewala nad tym, ze recenzje zupelnie jej nie pomagaja. Korzystala z uslug firmy, ktora wyszukiwala te recezje i jej przesylala, myslac, ze pomoga jej one w szlifowaniu warsztatu pisarskiego. Niestety okazalo sie, ze bywaja one sprzeczne i to, co jednemu recenzentowi bardzo sie podoba, drugi krytykuje.
UsuńBardzo zaluje, ze LMM nie wiedziala, jak dlugo jej ksiazki beda cieszyly czytelnikow i nie doczekala czasow dr Waterston, dr Rubio i dr. Bolgera (oraz pozniejszych badaczy jej zycia i tworczosci). Mysle, ze bylaby bardzo zadowolona z tego, ze jej tworczosc zostala doceniona w srodowisku naukowym.
Wspaniale, ze Babcia przekazala Ci milosc do ksiazek Krzysiu :)
Tak , to prawda ,i sadzę że Maud ciężko się tworzyło ,kiedy krytyka mogła demotywować ot tak dla widzi mi się osoby krytykującej , zamiast dodawać zapału do tworzenia . Nie dziwę się że gdzie tylko mogła wspomniała że tworzy coś nowego, co było w przypadku Agnes.
UsuńPrzyłączam się do wielbicieli "Ani z Szumiących Topoli". Ma dla mnie jakiś miły jesienny klimat (może czytałam ją jesienią?) :) No i wreszcie Ania otwarcie kocha Gilberta :)
Usuń:) No tak! Brakowalo mi jednak jego odpowiedzi. A Wam? I tych pominietych stron ;)
UsuńOj bardzo brak Gilberta i jego odpowiedzi, no i te pominięte strony... Ale za to jest pole do wyobraźni :) Moje wydanie "Ani z Szumiących Topoli" jest skrócone... Muszę poszukać pełnego!
Usuńlubię ,"Anię z Szumiących Topoli", ale jest kilka elementów, które mnie w tej książce nieco irytują. brak Gilberta to jedno, historia Elżbietki, która wydawała mi się zbyt oczywista i naiwna, a poza tym... wiem, że gdy Ania wreszcie zdała sobie sprawę z miłości do Gilberta wybuchły w niej z pewnością uczucia, a że była wylewna i egzaltowana to z pewnością ubierała te emocje bardzo "malowniczo", ale trochnie to irytowało :) pewnie dlatego, że w poprzednich tomach przebłyski uczucia były subtelne, niejasne, ledwo zarysowane - trochę trudno mi było chyba się przekonać do tego "świergotania" ;) wiem że to trochę niedorzeczne, jak wcześniej napisałam - niby wiem, że emocje wreszcie doszły do głosu, no ale takie właśnie miałam odczucia ;)
UsuńJak milo,ze przetlumaczylas Bernadko ten list,taka bylam ciekawa tresci.Prawda jest taka,ze minela juz epoka prowadzenia takiej korespondencji ,wiec list Maud to prawdziwy skarb.
OdpowiedzUsuńEwa
Szkoda, ze ta epoka minela :( Nie tylko listy, ale i zdjecia - czytalam gdzies, ze nasze pokolenie nie zostawi po sobie zbyt wielu zdjec, gdyz wszystko mamy w wersji elektronicznej.
UsuńCiesze sie, ze zaspokoilam Twoja ciekawosc Ewo i pozdrawiam goraco!
Wspaniale! Dziękuję Bernadko - bardzo byłam ciekawa treści listu. Mogłabyś jeszcze zdradzić co wymruczał Ci kot... ;) Ale myślę, że są rzeczy, które czasami zostają między kotem a właścicielem (albo raczej między człowiekiem a jego kotem właścicielem :P ), więc nie będę napierać :)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe ze strony Maud, że napisała dłuższy list do osoby, która przebywała w szpitalu, i dla której książki Montgomery były zapewne dużą pociechą w chorobie. W dodatku zdradziła jej temat nowej książki. Po takim liście na pewno poczuła się lepiej :)
Kot, gdyby cokolwiek wymruczal, bylyby to peany. Maud uwielbiala koty i traktowala je jak przyjaciol. W czasie, kiedy pisala ten list, miala swojego ulubionego kota, ktory nazywal sie Good Luck (zwany "Luck"). Kotek ten zmarl na poczatku 1937r., co bardzo poruszylo pisarke. Opis jego smierci jest jednym z najbardziej wzruszajacych wpisow w Pamietnikach, a sama Maud porownuje strate kota ze strata najblizszej przyjaciolki - kuzynki Frederyki Campbell. Wlasnie temu kotkowi zadedykuje "Janke ze Wzgorza Latarni" - ksiazke, ktora konczyla pisac, kiedy zmarl Luck.
UsuńPodziwiam Maud za te listy, ktore pisala pomimo braku czasu. Dr Rubio wspomimniala w jednej z naszych rozmow, ze traktowala je jako mozliwosc promowania swoich ksiazek - z pewnoscia wzmianka o nowej Ani miala wzbudzic w pannie Agned chec zakupu ksiazki. Mile jest to, ze zachecala do tego sama pisarka.
Pozdrawiam serdecznie!
Kto ma kota ten rozumie Maud. Wczoraj w Emilce przeczytałam, że prawdziwy kot musi być szary (uff, mój jest;) ). Ciekawa jestem czy Luck miał taki kolor?
UsuńJego siersc byla koloru srebrnoszarego z czarnymi pregami :)
UsuńWspaniały blog. Dzięki niemu byłam na Wyspie Księcia Edwarda przez ostatnie 2 godziny. I na pewno wrócę. Dziękuję i pozdrawiam ciepło z Warszawy, z której ciężko mi się wyrwać.
OdpowiedzUsuńDorota
Dziekuje, ze zostawila Pani komentarz i zapraszam do czestych odwiedzin bloga oraz swiata Ani, Maud, Pat i Emilki. Rowniez pozdrawiam i witam nowa Czytelniczke :)
UsuńWspaniały list, ciekawe czy wiadomo coś więcej o adresatce, o jej życiu? Jeśli chodzi o Anię z Szumiących Topoli to po Wymarzonym domu Ani moja ulubiona część. Zawsze się zastanawiałam co Gilbert Ani odpisywał, jak na tak zakochanego chłopaka musiało się to miło czytać:) Listy Ani były czułe, czasami wypełnione nostalgiczną tęsknotą i prawie zawsze bardzo dowcipne. Za każdym razem jak Ania pisała do Gilberta, że pióro "nie skrzypi" to zręcznie ucinano list a na te momenty najbardziej czekałam:). Koty jak Maud kocham, miałam przez 20 lat kociaka i rozumiem, że można przeżywać jego śmierć tak jak po stracie bliskiej osoby:(.
OdpowiedzUsuńO adresatce wiem, ze dostala co najmniej 2 listy od LMM. Agnieszka z blogu "Pokrewne Dusze" trafila byc moze na zdjecie Agnes, ale nie mam potwierdzenia, ze to faktycznie ona.
UsuńWielka szkoda, ze nie wiemy, co pisal Gilbert. Tyle czekania, zeby w koncu z Ani i Gilberta byla para, a pozniej jest go w ksiazkach tak malutko. Czyzby Maud odzwierciedlala w serii o Ani swoje rozczarowanie stanem malzenskim?
Ja nie musialam na szczescie nigdy przechodzic przez doswiadczenie smierci kota, ale dwa razy musielismy zrezygnowac z kotow ze wzgledu na alergie i bylo to straszne przezycia :( Czytajac o Good Lucku odnosi sie wrazenie, ze ten kot byl naprawde wyjatkowy.
Dziękuję Bernadko za odpowiedź. Otrzymać jeden list od autorki super ale dwa! Wow, miała adresatka szczęście! Tak, mało Gilberta w książkach, może rzeczywiście wynikało to z osobistych doświadczeń autorki, czytałam gdzieś, że LMM nie za bardzo chciała połączyć w parę Anię i Gilberta, ale takie były oczekiwania fanów i wydawców i autorka jednak uległa:). Nie wiem czy to prawda. Alergia przykra rzecz, niestety coraz więcej osób z tym walczy. Jak ktoś się nazywa Good Luck to właściwie jest skazany na bycie kimś wyjątkowym:). Mam jeszcze jedno pytanie Bernadko, na Wyspie z tego co wyczytałam drugim językiem urzędowym jest j.francuski. Czy wiadomo, czy Lucy M.M znała ten język? Pytam bo jestem romanistką i bardzo mnie to interesuje:). Pozdrawiam
UsuńPrzepiękny, pełen nostalgii, wspomnień, ale i radości wpis. PRZE-PĘ-KNY! Jestem rozanielona, kocham czytać takie rzeczy... :))) Gdyby do mnie trafił taki list, nie potrafiłabym tego znieść. Jakoś w sobie czuję, że nie byłabym na to gotowa.Nie wytrzymałabym psychicznie i umarła ze szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńAaaaaach, szkoda, że nie możemy już napisać do Maud!Jeśli Niebo naprawdę istnieje, jakże mocno chciałabym ją tam spotkać! Miałabym jej tyle pytań do zadania!
I przyłączam się do Katalinii - szkoda, że Maud nie umieśliła w Ani z Szumiących Topoli listów Gilberta... Myślę, że masz rację, że Montgomery mogła być rozczarowana tym, co działo się w jej związku.
Serdecznie pozdrawiam! :)