poniedziałek, 17 stycznia 2022

Przedpremierowa „Anne z Zielonych Szczytów”

Kiedy w 2006 r. wyruszyłam po raz pierwszy na Zielone Wzgórze, jedynym tłumaczeniem „Anne of Green Gables”, jakie znałam, był przekład R. Bernsztajnowej — ten z dworkami, Małgorzatą Linde, Anią i Zielonym Wzgórzem. Ania i Zielone Wzgórze zresztą królowały we wszystkich dotychczasowych przekładach, w których kolejni tłumacze proponowali nam swoje wersje imienia głównej bohaterki w postaciach, które miały się w jakiś sposób odnosić do „Anne z końcówką –e”. Oczywiście żadna z ich wersji nie mogła być idealna, gdyż mieliśmy imię głównej bohaterki tak głęboko wryte w naszą świadomość, że nikt nie odważył się go ruszyć — towarzyszyliśmy więc Ani (bez względu na jej wiek i na to, że w angielskim tytule nie występuje zdrobnienie tego popularnego imienia) w zdobywaniu edukacji, w pracy w szkole w Avonlea, na uniwersytecie, w Summerside, a później w Czterech Wiatrach i Glen St. Mary. I choć Ania przeżywała doświadczenia dorosłej kobiety, kolejne tomy serii trafiały do rąk dzieci, które po przeczytaniu pierwszego tomu chciały poznać dalsze losy piegowatej sieroty.

Nie pamiętam, w którym roku po raz pierwszy przeczytałam „Anne of Green Gables” w oryginale, ale na pewno było to już po pierwszej wizycie na Wyspie Księcia Edwarda. Moja polska seria wyemigrowała ze mną i pamiętam, że przed wyjazdem próbowałam odtworzyć sobie tę ukochaną powieść z dzieciństwa. Nie miałam jednak 7 ani 13 lat i pamiętam dokładnie, że chwilami ciężko czytało mi się to tłumaczenie. Znałam już wtedy dobrze język angielski i miejscami coś mi nie pasowało albo wydawało się mało prawdopodobne. Nie miałam wtedy jednak oryginału, a wypadało mi przypomnieć sobie książkę, która zainspirowała podróż do Avonlea.

Jak wiecie, bardzo dużo podziało się od tego czasu w moim życiu. Od 2013 r. zaczęłam zgłębiać temat i dzielić się swoimi odkryciami z polskimi czytelnikami. W mojej biblioteczce króluje Maud i nie muszę się nigdzie wybierać, aby sprawdzić coś w Dziennikach, pierwszych wydaniach czy biografii pisarki. A już niedługo na honorowej półce znajdzie się najnowszy przekład autorstwa Anny Bańkowskiej — szesnastej tłumaczki, która zmierzyła się z powieścią L.M. Montgomery.

30 grudnia 2021 r. p. Anna Bańkowska, w porozumieniu z Wydawnictwem „Marginesy”, zrobiła mi ogromną niespodziankę i w wiadomości na Messengerze przesłała mi przedpremierowy ebook „Anne z Zielonych Szczytów”.  Był właśnie czwartek i miałam zaplanowanych kilka spraw, ale jeden rzut oka wystarczył, by podjąć szybką decyzję i oznajmić rodzinie, że znikam na kilka godzin. Musiałam od razu wybrać się do tego nowego, zrewolucjonizowanego Avonlea, żeby móc ocenić, czy ta rewolucja miała w ogóle sens.

Przez kilka minut patrzyłam na tytuł... Zielone Szczyty, czyli tak dobrze znane mi z wielu wizyt Green Gables... Ile razy się im przyglądałam będąc na Wyspie? Ile razy oglądałam zdjęcia w Dzienniku L.M. Montgomery, na których zaznaczone było okno jej pokoju w ścianie szczytowej? Z iloma badaczami korespondowałam, aby zrozumieć, że „east gable room” jest tylko i wyłącznie wskazaniem, w której ścianie szczytowej był pokój Ani? Ile osób pytałam, czy znane było im słowo „gable” i jak rozumieli tytuł zanim zobaczyli zdjęcia czy adaptacje? Te wszystkie wspomnienia wróciły, kiedy na stronie tytułowej zobaczyłam Zielone Szczyty... Farma Cuthbertów tak właśnie się nazywała, a dodatkowo była to nazwa własna (choć w części i opisowa, bo szczyty ten dom na 100% miał, choć... nie były one zielone). I oto ta nazwa po raz pierwszy ukazuje się w polskim wydaniu! 

Choć od wielu miesięcy martwiłam się, jak odbiorę Zielone Szczyty, tego dnia nastąpił przełom. L.M. Montgomery nadała farmie Cuthbertów określoną nazwę, więc i ja ją zaakceptuję! Kocham „Anię z Zielonego Wzgórza”, a to przecież dla milionów czytelników „Anne of Green Gables”, czyli „Anne z Zielonych Szczytów”

Zanim się spostrzegłam doszłam do rozdziału, w którym zdumiała się Marilla i tutaj po raz pierwszy w języku polskim przeczytałam o prośbie dziecka, aby jego imię pisać z końcówką e:

Anne z e na końcu brzmi znacznie delikatniej. Wymawiając jakieś imię, zawsze można wyobrazić je sobie wydrukowane, prawda? Przynajmniej ja tak mam. A-n-n wygląda okropnie, natomiast A-n-n-e znacznie bardziej dystyngowanie. Gdyby tylko zechciała pani nazywać mnie Anne, łatwiej pogodziłabym się z tym, że nie jestem Cordelią.”

Tak wiele dowiadujemy się z tego fragmentu o Anne... Będąca w otchłani rozpaczy Anne nadal zwraca uwagę na to, aby jej imię było w formie, która była poprawna. Zależy jej na formie imienia, której polski czytelnik nigdy nie poznał... W pierwszym tłumaczeniu zdecydowano zarówno o zmianie imienia głównej bohaterki, jak i nazwy farmy, która stała się jej domem... Ponad 1200 razy L.M. Montgomery napisała w rękopisie imię „Anne”, a ponad 110 razy „Green Gables”. Nie było w tym żadnego przypadku. I nie ma przypadku w tym, że nowy przekład ma na celu przybliżenie nam tego, co napisała Maud.

Od lat znam „Anne of Green Gables”, a od kilku dekad „Anię z Zielonego Wzgórza”. W ostatnich godzinach ubiegłego roku poznałam „Anne z Zielonych Szczytów”, dzięki której przeżyłam cudowną podróż do Avonlea — niby tak dobrze mi znanego miejsca, a jednak nowego. Bywało, że opisy przyrody, które zachwycają w oryginale, nudziły mnie w pierwszym przekładzie. W nowym tłumaczeniu te opisy żyją i czyta się je tak szybko jak dialogi. Kiedy moje oczy chciwie pochłaniały kolejne strony pokazujące się na czytniku, sercem byłam na Wyspie Księcia Edwarda. Na tej, którą tak dobrze znam i która nadal istnieje, a nie na tej, którą sobie w dzieciństwie wyobrażałam. Aż dziw, że Pani Anna Bańkowska nigdy nie była na tej wyspie.

Dorosły humor, którym Maud okrasiła swoją powieść, a którego w wielu miejscach brakowało w tłumaczeniu Bernsztajnowej, na szczęście znalazł się w nowym przekładzie. Znane nam świetnie przygody Anne nabierają rumieńców, a ukochani bohaterowie jeszcze bardziej chwytają nas za serce. To nadal to samo Avonlea, które pokochaliśmy 10, 30 czy 50 lat temu, jednak tym razem pod warstwą słodyczy zauważymy i inne warstwy, które L.M. Montgomery wplotła w swoją powieść, a które nie zawsze znalazły odzwierciedlenie w tłumaczeniu z 1911 r. 

Tych, którzy od lat znają Anię, czeka wspaniała przygoda z Anne. Kiedy biorę do rąk moje pierwsze wydanie „Ani z Zielonego Wzgórza”, wracają wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Maud sama kiedyś powiedziała, że czytając kilkakrotnie tę samą książkę, przeżywamy nie tylko ją, ale i nasze wcześniejsze z nią spotkania. Dlatego ta Ania pozostanie w mojej biblioteczce i w sercu, bo ona zaprowadziła mnie na Wyspę i dzięki niej na jakiś czas mogę znów stać się dzieckiem. Nowy przekład Anny Bańkowskiej jest darem dla mnie dorosłej. Zachwycił mnie, oczarował, odkrył na nowo coś, co znam od wielu lat i pozwolił przeżyć mi przygodę, której się nie spodziewałam. Będę do niego wracać – i to często. Będę zachwycać się pięknymi cytatami, które odkryłam na nowo i które już zapadły mi w serce. Będę z dumą pokazywała ten polski przekład badaczom z Kanady, USA i innych krajów, z którymi mam kontakt. No i oczywiście zawiozę tę książkę do Cavendish, gdzie usiądę pod stuletnią jabłonią i spojrzę na widok, który inspirował Maud, kiedy patrzyła ze swojego szczytowego okna. Odwiedzę z nią Zielone Szczyty, przejdę się Nawiedzonym Lasem i siądę z nią przy pomniku L.M. Montgomery. Wiem, że uśmiechnie się na jej widok... I, jak zawsze, zrobię dla Was zdjęcia. 






The Gable Window

It opened on a world of wonder,
When summer days were sweet and long,
A world of light, a world of splendor,
A world of song.

‘Twas there I passed my hours of dreaming,
‘Twas there I knelt at night to pray;
And, when the rose-lit dawn was streaming
Across the day,

I bent from it to catch the glory
Of all those radiant silver skies –
A resurrection allegory
For human eyes!

The summer raindrops on it beating,
The swallows clinging ‘neath the eaves,
The wayward shadows by it fleeting,
The whispering leaves;

The birds that passed in joyous vagrance,
The echoes of the golden moon,
The drifting in of subtle fragrance,
The wind’s low croon;

Held each a message and a token
In every hour of day and night;
A meaning wordless and unspoken,
Yet read aright.

I looked from it o’er bloomy meadows,
Where idle breezes lost their way,
To solemn hills, whose purple shadows
About them lay.

I saw the sunshine stream in splendor
O’er heaven’s utmost azure bars,
At eve the radiance, pure and tender,
Of white-browed stars.

I carried there my childish sorrows,
I wept my little griefs away;
I pictured there my glad to-morrows
In bright array.

The airy dreams of child and maiden
Hang round that gable window still,
As cling the vines, green and leaf-laden,
About the sill.

And though I lean no longer from it,
To gaze with loving reverent eyes,
On clouds and amethystine summit,
And star-sown skies.

6 komentarzy:

  1. Dziękuję Bernadko za ten bardzo osobisty wpis, z przyjemnością i zaciekawieniem przeczytałem twoje wspomnienia, i przemyślenia na temat znanej nam Ani, obecnej Anne.Już niebawem będzie mi dane poznać "Zielone Szczyty"Bardzo się cieszę na tę myśl ,i o ile będzie to możliwe kupię sobie tę książkę.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, ze uda sie kupic ten przeklad. Koniecznie napisz, jak Ci sie go bedzie czytalo. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Pięknie to ujęłaś. Właśnie tak sobie pomyślałam, że to nowe, świeże tłumaczenie da nam szansę na nowo zakochać się w Ani/Anne. Po latach wrócimy do Avonlea i odkryjemy wszystkie jego zakamarki na nowo! To ekscytujące! Nie często ma się szanse poczuć to samo wzruszenie. Mam nadzieję, że właśnie tak odbiorę nowe tłumaczenie.
    Kiedy wspomniałaś, że to już 16 przekład wyobraziłam sobie długi pałacowy korytarz, a tam portrety wszystkich tłumaczy "Anne of Green Gables"... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale byloby wspaniale! Moze nawet nie palac, ale jakies wspaniale muzeum poswiecone Ani. w Polsce powinno byc takie muzeum!

      Usuń
  3. Dziękuję za wpis Bernadeto. Ja jeszcze czekam na spotkanie z tą nową Anne. Jeszcze tylko kilka dni i zniknę w świecie Avonlea. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze tylko 6 dni!! Mam nadzieje, ze sie spodoba ten nowy przeklad.

      Usuń