Pytanie Pana Krzysztofa:
"Jak długo Pani doktor Rubio bada życie Lucy Maud Montgomery? I dlaczego zainteresowała się właśnie jej życiem?"
Dr Mary Henley Rubio: Badania nad życiem Lucy Maud Montgomery rozpoczęłam na początku lat 70. ubiegłego stulecia. Sporo się działo podczas tych wczesnych lat: moje córki uczęszczały do kanadyjskiej szkoły podstawowej i używały prawie wyłącznie amerykańskich podręczników, więc wraz z koleżanką z pracy stworzyłyśmy podręcznik szkolny zatytułowany „Kanata”, aby wprowadzić kanadyjskich pisarzy dla dzieci do systemu edukacji. W 1975r. rozpoczęliśmy także wydawanie dziennika akademickiego o nazwie „CCL: Kanadyjska literatura dla dzieci” , ponieważ nie istniało wówczas inne gotowe źródło, z którego można by było dowiedzieć się na temat kanadyjskich książek dla dzieci. [Nie było wtedy zbyt wiele kanadyjskiej literatury dla młodzieży.] Następnie wprowadziliśmy kurs literatury dziecięcej na wydziale filologii angielskiej na Uniwersytecie w Guelph, w którym zawarliśmy kilku kanadyjskich autorów wśród międzynarodowych. W tym samym czasie próbowalam też znaleźć materiały dla moich dziewczynek i LMM była oczywistym wyborem!
Tak bardzo zainteresowała mnie Lucy Maud Montgomery, ze kontynuowałam badania nad jej życiem. Elizabeth Waterston wspomniała mi o istnieniu jej Dzienników, które były wtedy w rękach jej syna w Toronto — dr. Ewana Stuarta Macdonalda, lekarza medycyny. Wysłałam mu kopię numeru naszej gazetki CCL, który traktował o jego matce, po czym spotkałam go osobiście. Po pewnym czasie poprosił mnie on, abym edytowala Dzienniki i napisała biografię matki. (Chciał, abym napisała biografię opierając się na Dziennikach jako źródle badań, ale ja wiedziałam, że dobra biografia musiałaby pociągać za sobą wiele badań wychodzących poza Dzienniki.) Również Elizabeth spotkała dr. Macdonalda przed napisaniem pierwszego artykułu naukowego na temat LMM w latach 60. To był początek feministycznej uwagi zwróconej w kierunku autorek i popularnych pisarek oraz do uświadomienia ważnej roli socjalizacji kobiet.
W tym czasie LMM była uznawana przez naukowców i media za trzeciorzędną autorkę sentymentalnych powieści dla dziewczynek i kobiet. Tymi krytykami byli oczywiście w większości mężczyźni, ponieważ w tamtych czasach niewiele kobiet pracowało w tych profesjach. W latach 60. młoda i niezwykle utalentowana Elizabeth Waterston została poinformowana przez starszych mężczyzn ze swojego wydziału, że jeśli liczy na awans w świecie akademickim, nie powinna tracić więcej czasu na LMM. W 1975 roku chciałyśmy zmienić reputację Montgomery, gdyż wiedziałyśmy, że nie tylko jej książki były czytane w wielu krajach, ale również wpłynęła ona na wiele pisarek na całym świecie. Za każdym razem, kiedy nasz ówczesny przewodniczący Wydziału Filologii Angielskiej (Dr G. Doug Killam) wracał z jednego ze swych wyjazdów, podczas których przemawiał w innych krajach (w Australii, Indiach, Europie, Afryce, Wielkiej Brytanii), opowiadał mojemu mężowi, że jedynym kanadyjskim pisarzem rozpoznawanym w różnych krajach jest Lucy Maud Montgomery. Słusznie więc przypuszczał, że ktoś, kogo książki czytano na całym świecie i powszechnie kochano, był ważnym pisarzem, nawet jeśli pisał o życiu dziewcząt i kobiet.
Rekrutujące się z ruchu feministycznego kobiety zajmujące się krytyką literatury również zaczęły na to wskazywać, a historycy kultury zaczęli przyglądać się wpływowi „bestsellerów" na postawy społeczne. Kiedy poznałam dr Elizabeth Epperly, która była w mniej wiecej moim wieku i która kochała książki LMM, okazało się, że mamy zbieżne opinie, podobne do opinii wielu innych badaczek na całym świecie (w tym Barbary Wachowicz, która napisała do dr. Macdonalda list, a który on przekazał mnie). Gabriella Ahmansson ze Szwecji rozpoczynała w tym czasie pisanie pracy doktorskiej na temat LMM i napisała do nas w tej sprawie. Wiele tych spraw zeszło się w czasie, a my dodatkowo publikowałyśmy na łamach CCL: Kanadyjskiej Literatury Dla Dzieci. Dokładne wykazy artykułów można znaleźć w indeksie Uniwersytetu w Guelph. Po opublikowaniu Dzienników, Betsy Epperly mógła powołac Instytut LMM, dzięki któremu powstało wiele artykułów oraz książek. Sądzę, że w chwili obecnej LMM jest ikoną kultury.
Pytania Pani Katarzyny:
"Czy istnieje cień szansy na to, że ukaże się na polskim rynku wydawniczym? Zastanawiam się także nad jednym. Po tylu latach poszukiwań doktor Rubio na pewno w jakiś sposób związała się z postacią L.M.Montgomery. Poznała autorkę Ani na tyle, aby ocenić jej charakter. Jestem ciekawa w jaki sposób mogłaby ją opisać? Czy gdyby spotkała ją na swojej drodze polubiłaby ją od pierwszego wejrzenia, czy może potrzebowałaby trochę czasu, aby dostrzec w niej pokrewną duszę?"
Dr Mary Henley Rubio: Sądzę, że książki są jedynie tłumaczone wtedy, kiedy tłumacz pisze do wydawcy prośbę o wydanie zgody na przetłumaczenie książki i następnie, po jej otrzymaniu, dokonuje przekładu.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, to trudno odpowiedzieć, chociaż czuję, że bardzo dobrze znam Lucy Maud Montgomery: wewnątrz LMM było bowiem wiele osób, innymi słowy była ona bardzo skomplikowanym człowiekiem. Jest rzeczą oczywistą, że różniła się w różnych okresach swojego życia. Była też inną osobą w kontaktach z zaufanymi ludźmi niż z przypadkowymi znajomymi. Była jedną osobą w pewnych sytuacjach, a inną w innych. Jednak cechowała się wewnętrznym rdzeniem życzliwości i uczciwości i zawsze jej intencje były dobre. Mimo to LMM sama mówiła o sobie, że nie zawsze była „dobra". Wiedziała, że jest cięta i ostra. Stuart powiedział, że wśród członków rodziny LMM wywoływała głębokie uczucia, jednak bycie jej synem nie było łatwe. Osobiście uważam, że bycie jej mężem również nie byłoby łatwe: była zbyt inteligentna i bywała bardzo bezpośrednia. Służące twierdziły, że to ona „nosiła spodnie" w rodzinie. Jednak pierwsza żona Chestera podziwiała ją, podobnie jak wszystkie służące oraz parafianie, z którymi rozmawiałam, a których było sporo. Nawet służące, o których LMM nie wyrażała się zbyt pochlebnie podziwiały ją, chociaż mogły być w stosunku do niej krytyczne. Wszyscy uważali, że była wspaniałą rozmówczynią i gawędziarką i że bardzo przyczyniła się dla kościoła oraz lokalnej społeczności. Nikt nie wątpił w jej szczerość i uczciwość. Jak Papież powiedział dziś: „Nasze stopy brudzą się na ścieżce życia. Nikt z nas nie jest doskonały.”
Czy osobiście bym ją lubiła? To zależy…. Gdybym była jej matką kiedy była mała, myślę, że byłabym zmęczona jej zmiennością i energią: zajmowanie się nią nie byłoby łatwe, ale bym ją kochała. Gdybym była jej rówieśnicą, kiedy była młoda, uwielbiałabym ją jako przyjaciółkę, gdyż była zawsze interesująca i zabawna. Byłoby wspaniale być jej współlokatorką w college'u i sąsiadką w Cavendish, gdyż tak bardzo udzielała się dla społeczności lokalnej. Podziwiałabym ją, gdy była żoną pastora i pisarką, gdybym była wówczas parafianką — Montgomery dawała naprawdę dużo z siebie parafianom. Były jednak i czasy czasy, kiedy bym jej nie lubiła: Stuart powiedział, że frustrujące było dla niego jej poczucie „dumy", gdy Chester zaczął się niewłaściwie zachowywać — czuła się upokorzona i całkowicie pochłonięta jego zachowaniem; gdybym była wtedy jej dzieckiem, miałabym jej za złe, że koncentruje się i wpada w obsesję ze względu na złe dziecko, a nie koncentuje się na mnie, dziecku, które zachowywało się dobrze. (Oczywiście jest to typowe poczucie winy w przypadku rodziców, którzy mają podobną sytuację i ja sama zareagowałabym podobnie). Niektóre osoby z ostatniej parafii czuły, że była pod zbyt wielkim wrażeniem bogactwa państwa Barraclough i zazdrościli bliskości Macdonaldów z tą rodziną; prawdopodobnie czułabym się tak samo, gdybym była zbyt biedna, aby przyjmować ją na wykwintnych obiadach i czuła, że mój status społeczny jest zbyt niski, by był dla niej interesujący. Podziwiałabym ją natomiast za etykę pracy i talenty. Ale wszystko zależy od tego, gdzie się stoi w stosunku do sytuacji lub osoby, czyż nie? [Jeśli jesteś nauczycielem, student, któremu dałeś zasłużoną szóstkę pewnie myśli, że jesteś wspaniały, a ten, który dostał zasłużoną jedynkę prawdopodobnie tak nie myśli i sądzi, że to twoja wina.]
Całkiem dobrze poznałam Stuarta (i Ruth), a starsi ludzie, którzy znali zarówno jego, jak i jego matkę powiedzili mi, że był do niej bardzo podobny. Stuarta nie dało się nie lubić — mógł cokolwiek zmienić w coś interesującego: ze zwykłej wycieczki do sklepu spożywczego wracał z zabawnymi historyjkami. Cechowało go wspaniałe poczucie humoru i uznanie dla języka oraz ironii w życiu. Był również lubiany przez kolegów. Potrafił być też bardzo bezpośredni, ale jego uwagi nie były niesprawiedliwe.
Czy lubiłabym więc LMM? Tak, w większości. I z pewnością podziwiałabym ją. Bardzo lubiłabym jej towarzystwo. Była hojna pomagając ludziom, którzy byli w potrzebie, co podziwiam — wiele osób mówiło mi o tym, że pomogła im finansowo, kiedy byli w tarapatach, o czym ona rzadko wspomina w Dziennikach.
Jedna ważna uwaga: nigdy nie byłam nią znudzona podczas 40 lat, kiedy poświęciłam jej sporo uwagi w moich badaniach. Bardzo często biografowie dochodzą do momentu, kiedy zaczynają czuć nienawiść do człowieka, na którego temat piszą. Mnie się to nie przytrafiło. Jeśli LMM miała słabości, mogłam tylko stwierdzić, że moje są większe. Czułam jednak, że cechy osobowości, które związane były z niepewnością spowodowaną jej dzieciństwem były uciążliwe, zwłaszcza pod koniec życia, kiedy najbardziej się uwidoczniły. Nigdy nie chciałabym być osobą, przy której LMM straciłaby panowanie nad sobą. Nie lubiła konfrontacji i unikała ich, ale kiedy wybuchała, ludzie nigdy nie byli w stanie tego zapomnieć. Ludzie musieli się zawsze pilnować w kontaktach z babcią Maud — myślę, że robili to też w kontaktach z nią samą. Nikt nie chciał, by miała o nim złą opinię.
Data wywiadu: 27. 09. 2015
Tłumaczenie: Bernadeta Milewski
Wszelkie prawa zastrzeżone. Proszę o niekopiowanie tekstu bez mojej pisemnej zgody (ustawa z dn. 4 lutego 1994r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych)