Witam pierwszy raz w 2020 roku! Aż trudno uwierzyć, że poprzedni rok się już skończył – 365 dni przeszło do historii, zaś tyle samo zupełnie nowych dni czeka na doświadczenia, które zapiszą się w naszej pamięci i staną się pięknymi wspomnieniami.
Zainspirowana trochę Instagramowymi kolażami ”Top Nine” postanowiłam powspominać dziś dziewięć zdarzeń ubiegłego roku, które powinny zostać uwiecznione na tym blogu.
1. Spotkanie z Megan Follows
Spotkaniu poświęciłam cały wpis, więc nie będę się powtarzać. Było to jednak bardzo ważne dla mnie wydarzenie — nie tylko ubiegłego roku, ale i całego życia 💚
2. Pomnik L.M. Montgomery w Cavendish
Od czerwca wiedziałam, że odsłonięcie pomnika pisarki odbędzie się 5 dni po moim wyjeździe z Wyspy. Bardzo żałowałam, że nie uda mi się uczestniczyć w ceremonii, a osoba, która obiecała mi zdjęcia z tego wydarzenia, niestety zawiodła.
Pomnik zobaczyłam pod koniec września i zrozumiałam, że właśnie tak miało być. Bez kamer, dystyngowanych gości i przypadkowych turystów. Miałam być sama z Maud podczas tego pierwszego spotkania.
3. Dorian w Cavendish
Na początku września Wyspę nawiedził Dorian. Straty w Cavendish były ogromne. Pierwsze szacunki mówiły o 80-procentowym zniszczeniu drzew przez tropikalną burzę. Najbardziej ucierpiał Park Narodowy Wyspy Księcia Edwarda oraz miejsce, w którym stał dom dziadków L.M. Montgomery. Straty w tym ostatnim były tym bardziej dotkliwe, że część drzew to drzewa, które pamiętają czasy pisarki. Na szczęście los uchronił słynną starą jabłoń.
Wierzę, że dzięki finansowej pomocy wielbicieli z całego świata miejsce to wróci do dawnej świetności. Z całego serca dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na apel i wsparli tę akcję, o której pisałam na stronie bloga na Facebooku.
4. Wizyta w Archiwum Biblioteki Uniwersytetu w Guelph
Na początku lipca udało mi się wpaść z doktor Rubio do Archiwum Biblioteki Uniwersytetu w Guelph i przejrzeć wszystkie Dzienniki L.M. Montgomery. Moim celem było odnalezienie wpisów na temat Jeziora Lśniących Wód. Jak wiadomo, jeszcze za życia pisarki w Cavendish nazwano tą nazwą staw Macneillów. Przyznam, że całkiem sensownie, gdyż staw ten znajduje się względnie blisko Zielonego Wzgórza. Jednak to NIE TEN staw miała na myśli L.M. Montgomery opisując Jezioro Lśniących Wód i nie ma cienia wątpliwości w środowisku badaczy życia i twórczości pisarki, że to staw uwielbianych przez Maud Campbellów w Park Corner był pierwowzorem jeziora z powieści. Dlaczego nie ma cienia wątpliwości? Gdyż informacja ta pojawia się aż 5 razy w Dziennikach pisarki. We wpisie z 4 czerwca 1939r. pojawia się nawet jedna z nielicznych kolorowych pocztówek — Maud wyraża radość, że fotografowie w końcu doszli do tego, który staw jest Jeziorem Lśniacych Wód. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie zamierzam podważać słów autorki „Ani z Zielonego Wzgórza” i na tym blogu, wzorem innych rzetelnych źródeł, Jeziorem Lśniących Wód będę zawsze nazywała staw Campbellów w Park Corner.
5. Powrót kuchni Macneillów do Cavendish
Kilka razy pokazywałam na blogu zdjęcia kuchni Macneillów. Kuchnia ta do 2017r. należała do Ojca Bolgera (sądzę, że była Jego własnością co najmniej przez 40 lat). W styczniu wróciła ona do Cavendish i choć nie stoi tuż przy funadamentach domu dziadków Maud, turyści z całego świata mogą zobaczyć pomieszczenie, w którym zrodziła się „Ania z Zielonego Wzgórza”. Ile stron zostało napisanych w tej starej kuchni, która również służyła jako poczta? Tego dokladnie nie wiadomo. W Dzienniku LMM odnotowała, że siedząc w kuchni pisała początkowe zdania powieści. Z pewnością zimą najchętniej tworzyła w tym pomieszczeniu, gdyż było w nim cieplej niż w innych pokojach. Każdej wiosny Maud przenosiła jednak swoje lary i penaty do pokoju na piętrze, pokoju, w którym mogła pisać i marzyć bez żadnych ograniczeń. Tutaj chroniła się przed krytycznym wzrokiem babci i społeczności Cavendish i właśnie o tym pokoju napisze w swej karierze dwa wiersze.
6. Inauguracja oryginalnego rękopisu „Ani z Zielonego Wzgórza” w Centrum Sztuki Konfederacji w Charlottetown
Pozycja ta, pod redakcją Carolyn Collins, jest nie lada gratką dla wielbicieli Ani, gdyż można z niej dowiedzieć się, jak zmieniał się tekst powieści. Jedną z najbardziej interesujących zmian, jakie Maud wprowadziła to imię pierwszej prawdziwej przyjaciółki, jaką znalazła Ania po przybyciu do Avonlea. Zdziwicie się zapewne, że Diana miała w pierwszej wersji nosić imię Laura. Imię to z pewnością podyktował Maud sentyment do swojej przyjaciółki z Prince Albert — Laury Pritchard, której zadedykuje „Wymarzony dom Ani”. Z jakiegoś powodu Laura zostaje w rękopisie skreślona, a jej miejsce zajmuje... Gertruda! Dlaczego Gertruda (dokładnie Gertrude) tego niestety nie wiem i nikt, z kim rozmawiałam na ten temat, też nie ma pojęcia, dlaczego Maud wybrała to imię. Być może przeglądała listy najpopularniejszych imion żeńskich i spodobało jej się to imię, które w 1906r. pojawiło się na 22 miejscu.
Carolyn Collins podpisuje oryginalny rekopis Ani. Nadia jako Ania, Rilla Bruce jako Diana :) |
7. Wystawa poświęcona LMM na Zielonym Wzgórzu i nowe Centrum Interpretacyjne
Było to wielkie przedsięwzięcie i prace zajęły prawie trzy lata, jednak w końcu Zielone Wzgórze doczekało się obiektu na miarę rosnących potrzeb. Bardzo cieszę się, że moja pierwsza wizyta na Zielonym Wzgórzu nie przypadła na lata 2017, 2018 i 2019. Rozumiem, czym kierowano się podejmując decyzję o rozbudowie, jednak nowoczesny, oszklony budynek niewiele ma wspólnego z klimatem książki. Wystawa poświęcona Maud jest naprawdę interesująca — szczególnie dla osób, które trafiają na Zielone Wzgórze po przeczytaniu książki czy zobaczeniu którejkolwiek adaptacji. Dzięki niej dowiadują się o pisarce, której zawdzięczamy Anię, o wydaniach Ani w różnych językach (sądzę, że każdy, kto przybywa na Wyspę spoza anglojęzycznej kultury, uroni łezkę widząc wydanie Ani w swoim rodzinym języku) i o historii farmy Webbów, której otoczenie zainspirowało Maud. Dla tych, którzy nie mają czasu na spacer Aleją Zakochanych, przygotowano nagranie śpiewu ptaków, które najczęściej można tam usłyszeć, dla dzieci znaleziono kącik do zabawy tuż przy przepięknej replice Zielonego Wzgórza z klocków LEGO, a na wszystkich czekają kapelusze i stroje z epoki, w które można przebrać się do zdjęcia.
8. Samotność
Uwielbiam Wyspę, kiedy opuszczają ją turyści, gdyż wtedy jestem w stanie znaleźć na niej samotność — to ważne w dzisiejszym gwarze i ciągłej łączności z całym światem. W ubiegłym roku znalazłam to uczucie jedynie w maju. Nie analizowałam najnowszych statystyk, jednak mam wrażenie, że w 2019r. było na Wyspie ogromnie dużo turystów. Plaże, które do tej pory znane były nielicznym, zapełniały się w lipcu i sierpniu tak bardzo, że nie można było czasem znaleźć miejsca na parkingu!
9. Październik na Wyspie
Październik 2018r. bardzo mnie rozpieścił. Długie rozmowy na Zielonym Wzgórzu z pracownikami, którzy orientowali się w temacie, pogawędki z Macneillami i Campbellami w opalanych drewnem pomieszczeniach, zamknięte na cztery spusty komercyjne pułapki, jesiennie ubarwione drogi dziedzictwa i puste dzikie plaże... Październik mnie zauroczył. W ubiegłym roku zaczęło się podobnie. Byłam na Wyspie trochę wcześniej, bo już pod koniec września i Wyspa wydawała się dosyć spokojna. Tak było do feralnej wizyty na Zielonym Wzgórzu... Czegoś takiego NIGDY wcześniej nie doświadczyłam. Kolejki zaczynały się przy stodole i zwiedzało się na równo z kolejką. Odpuściłabym sobie takie doświadczenie, ale byłam z kimś, kto na tę wizytę czekał ponad 30 lat! Trzy razy osoba ta przeszła z całą kolejką, jednak pozostał niedosyt. Na szczęście tuż przed zamknięciem jedna z najlepszych przewodniczek, Donna, oprowadziła mojego gościa po Zielonym Wzgórzu, aczkolwiek cała ta sytuacja była dla mnie ogromną niespodzianką. Okazało się, że tego dnia Zielone Wzgórze odwiedziło ponad 3 tysiące osób! Wniosek — nawet w październiku może być tłoczno.
Bardzo interesujące podsumowanie,momentami smutne wspominając Doriana .Tak czy inaczej ubiegły rok był bardzo intensywny i burzliwy w wydarzenia .Mam nadzieję że ten rok będzie równie ciekawy ale w same pozytywne zdarzenia . Dziękuję za wpis Bernadko i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziekuje za komentarz Krzysiu! Faktycznie ubiegly rok obfitowal w interesujace zdarzenia. Dobrze, ze tyle lat po smierci LMM, ludzie nadal czytaja Jej ksiazki i odwiedzaja Wyspe.
UsuńZobaczymy, co przyniesie ten rok. Chyba az tyle nie bedzie sie dzialo, ale miejmy nadzieje, ze za rok bedzie znow o czym pisac.
Pozdrawiam Cie serdecznie!
Bardzo ciekawy, taki ogarnia jacy wpis Bernadko. Wydarzenia bardzo ważne, choć dla mnie wszystko co oglądasz i opisujesz jest zawsze niezwykle interesujące i zawsze bardzo ważne. Jak zwykle Twoje zdjęcia urzekaja swoim pięknem i bardzo pomagają wspomnieniom nabrać nowych rumieńców ♥️ 😍 Co do Jeziora Lsniacych Wód, są to bezsprzecznie fakty, które nie wymagają żadnego komentarza 😊 Ponadto, będąc na Wyspie zwyczajnie CZUŁAM granitową pewność, że to właśnie to miejsce, książkowe JLW. Ono ma szczególną aurę 😍 Bardzo, bardzo dziękuję za ten wpis,połknęłam go zbyt szybko... 😔
OdpowiedzUsuńTak, to jezioro ma klimat prosto z ksiazek Maud. Mysle, ze odwiedzajac Campbellow, czesto podziwiala je patrzac z okna badz przechadzajac sie z kuzynkami. Musialo ono wywrzec na Maud wielkie wrazenie.
UsuńPozdrawiam Cie goraco i ciesze sie, ze spelnilas swoje marzenie o Wyspie.
Tego zdjęcia Jeziora Lśniących Wód chyba jeszcze nie widziałam! Lubię te pokolorowane. Maud też czasami swoje kolorowała. Jeśli sama Maud potwierdziła wzorzec JLW, to naprawdę nie trzeba nic więcej dodawać. Ta sprawa była rozstrzygnięta już jakieś 100 lat temu...
OdpowiedzUsuńMiłe te Twoje wspomnienia. :) Myślę, że ten rok był wyjątkowy. Jak to dobrze, że chociaż tyle razy już byłaś na Wyspie, ciągle ma dla Ciebie nowe niespodzianki. Mam nadzieję, że w 2020 będą tylko te pozytywne!
Niesamowite, ze niektorzy ignoruja slowa pisarki... Najwazniejsze, ze my wiemy, prawda?
UsuńTez sie ciesze, ze Wyspa zawsze zaskakuje. Juz bylam na niej tyle razy i spedzilam sporo czasu, ale z cala pewnoscia mnie jeszcze nie znudzila. Krajobraz jest bardzo dynamiczny - zmienia sie pogoda, kolory ziemi, wody, nieba i pol.
Tobie tez zycze, aby rok 2020 byl wypelniony pieknymi doswiadczeniami i milymi niespodziankami!
Piękne podsumowanie,jestem pod wrażeniem jak pięknie to pani przedstawiła. Jeśli kiedyś uda mi się odwiedzić wyspę, zdecydowanie wybiorę październik. Zakochałam się w tych kolorach i spokoju. W Nowym Roku życzę pani wspaniałych momentów na Wyspie,spokoju, miłości i czasu z rodziną. Tak uwielbiam wpisy na blogu, że mogę tylko prosić aby było ich jak najwięcej. Wszystkiego dobrego
OdpowiedzUsuńDziekuje za komentarz. Sprobuje pisac wiecej, bo faktycznie o wiele wiecej dzieje sie na stronie na Facebooku niz tutaj. Bardzo polecam pazdziernik na Wyspie! Jest oszalamiajaco piekny. Chyba idealna pora jest polowa pazdziernika - wtedy kolory sa najpiekniejsze.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Piękny wpis oddający Pani wielki zachwyt i miłość do wszystkiego co jest związane z książką "Ania z Zielonego Wzgórza", jak też do L.Maud Montgomery i całej jej twórczości, a także do Wyspy Księcia Edwarda. Piękne spotkanie z Megan Follows, i wiele innych ważnych wydarzeń z minionego roku dają nam bywających tutaj na Pani blogu, możliwość uczestniczenia w tych przeżyciach. Bardzo dziękuję i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziekuje Panie Ireneuszu za tak sympatyczny komentarz. Dzielac sie tymi doswiadczeniami przezywam je na nowo i ciesze sie, ze i Panstwo maja okazje poniekad uczestniczyc w nich wraz ze mna (nawet jesli dzieje sie to z opoznieniem i wirtualnie).
UsuńPozdrawiam serdecznie i zycze pieknego Nowego Roku!
Pomnik wspaniały :)
OdpowiedzUsuńCo do wielkiej kolejki, to ja bym pewnie była jedną z tych osób stojących aż do skutku, jak się ma jedną jedyną okazję do zwiedzenia tego miejsca, to nie można tak łatwo odpuścić :)
Swieta racja! Ja sobie moge takie przyjemnosci odpuszczac, bo wiem, ze bede miala okazje zwiedzac w spokoju, ale jak sie jest jeden raz, to trzeba byc cierpliwym i odczekac w kolejce, jesli akurat trafi sie na nia :)
UsuńZgadzam sie, ze pomnik sie wyjatkowo udal. Zrobie o nim osobny wpis, bo warto!
Fascynuje mnie to, że - od lat zajmując się wszystkim, co jest związane z LMM i Wyspą, za każdym razem odkrywasz coś nowego. I to nie "jedno małe coś", lecz mnóstwo rzeczy ogromnie istotnych! Chylę czoła :)
OdpowiedzUsuńDruga sprawa - jak zwykle w szeregu Twoich zdjęć znalazło się to jedno, które przykuło moją uwagę tak dokładnie, że wgapiałam się w nie długą chwilę, mając w nosie pozostałe, jeszcze nie obejrzane zdjęcia. Ciekawa jestem, czy czytając te słowa zgadujesz, o które zdjęcie mi chodzi?
Już wyjaśniam - to, które przedstawia widok na staw Macneillów i Muzeum Ani na dalszym planie. Nie potrafię dokładnie określić, co mnie w nim tak urzekło - czy jego kolorystyczna odmienność, czy pewien rodzaj surowego piękna, jakie z niego bije, czy niepokojąca atmosfera, którą wprowadzają napływające ciemne chmury i pomarszczona tafla jeziora, a może to wszystko naraz i jeszcze coś nieuchwytnego, czego nie umiem nazwać, jakaś tajemnica niedostępna zwykłemu śmiertelnikowi?
Drugie moje ulubione zdjęcie z tego zestawu, to widok na Złoty Brzeg zza kępy jesiennie przebarwionych liści i jakże doskonale nam znanych astrów-marcinków.
Bernadko - wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Kolejnych fascynujących odkryć. My, Twoi Czytelnicy i Przyjaciele, czekami na każdy wpis :)
Kochana, ciesze sie, ze czyms jeszcze jestem w stanie zaskoczyc :) Staram sie. To mial byc blog z piecioma wpisami, a nagle zrobilo sie 6 lat wpisow, wiec wyzwanie wieksze.
UsuńWiedzialam od razu, ktore zdjecie. To jedno z moich ulubionych :) Ale to wlasnie staw Campbellow, czyli Jezioro Lsniacych Wod. Ono jest podzielone droga, wiec czesc jest przy Muzeum Ani z Zielonego Wzgorza, a druga czesc po stronie Zatoki Sw. Wawrzynca.
Drugiego zdjecia dlugo szukalam, bo pamietalam, ze robilam je i ze tez mi sie bardzo podobalo. Masz dobry gust :)
Dziekuje, ze mi wiernie towarzyszysz! I wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!
Bernadko! Wszystkie te wydarzenia i ja przeżywałam z Tobą. Nie ukrywam że Dorian dotknął mnie bardzo szczególnie i do dziś nie wierzę, że zdecydował obrać taką trasę ... �� Jednak cieszę się że Kuchnia nie ucierpiała. No i Jabłoń.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, że i ja mogłam być malutką cząstką i świadkiem tych zeszłorocznych wydarzeń. To tylko dzięki Tobie ❤️
Dziękuję Ci za te 365 dni, za wszystkie nowiny, relacje, zdjęcia, pamiątki! Za cierpliwe tłumaczenia moich pytań �� za wszelką pomoc.
Odnośnie Jeziora Lśniących Wód - I ja nie mam cienia wątpliwości że chodzi o Staw w Park Corner. Czytałam Dzienniki, widziałam wpisy Maud objaśniające gdzie się znajduje, więc jest to temat który nie podlega dyskusji.
Chętnie wskażę nr strony �� Poza tym to jak lśni mówi samo za siebie!
Życzę Ci wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok! Jak najwiecej tych samotnych (ale nie smutnych) wypadów bo wiem, że w takiej samotności każdy wdech powietrza smakuje inaczej☺️
Kochana! Dziekuje, ze towarzyszylas mi caly ubiegly rok i dziekuje za odpowiedz na moj apel na FB! Kazdy z nas mogl pomoc po przejsciu Doriana i Ty to wlasnie zrobilas. DZIEKUJE!
UsuńKazdy, kto czytal Dzienniki LMM wie, ktory staw jest Jeziorem Lsniacych Wod, ale jest tez spora liczba osob, ktore przyjezdzaja bez przygotowania lub wierza w to, co podpowie im przypadkowy turysta lub slabo zorientowany mieszkaniec Wyspy. Wiem, ze w Informacji Turystycznej w Cavendish i na Zielonym Wzgorzu udzielane sa prawidlowe informacje (pytalam wiele razy roznych pracownikow, aby miec pewnosc, ze wlasnie tak sie dzieje), jednak duzo zamieszania wprowadza mapa Google, na ktorej staw Macneillow w Cavendish jest tak odznaczony. Probowalam dowiedziec sie, dlaczego tak jest. Okazalo sie, ze bardzo szybko wladze Wyspy postanowily wykorzystac popularnosc ksiazek i nie tylko wykupily Zielone Wzgorze, ale i kilka dodatkowych terenow. LMM opisywala smutek po tym, jak rodzinny dom Amandy tez zostal przejety, a Amanda wlasnie mieszkala nad stawem w Cavendish. Geograficznie jest to o wiele blizej polozony staw, wiec stal on sie Jeziorem Lsniacych Wod niejako z marszu. Zreszta wtedy nikt nie wiedzial o Dziennikach LMM, a dokument, ktory Maud sporzadzila w Park Corner znany byl nielicznym. Jedynie osoby, ktore mialy kontakt z pisarka wiedzialy wowczas, o ktore jezioro jej chodzilo. Na szczescie od publikacji Dziennikow nie ma najmniejszej watpliwosci i ci, ktorzy przygotowuja sie do podrozy na Wyspe, nie powinni miec problemow ze znalezieniem stawu w Park Corner, ktory zainspirowal LMM.
Zycze Ci pieknego Nowego Roku Kochana i mam nadzieje, ze uda nam sie spotkac :)
Dziekuję Bernadko,za kazde slowo na Twoim blogu i rowniez na fb.To podsumowanie tutaj jest bardzo przejrzyste i pomaga nam pewne rzeczy utrwalic jako wieczyste wspomnienia..rowniez wszelkie wyjasnienia sa bardzo istotne i potrzebne. W pazdzierniku bylam z Wami w duchu tak mocno, ze prawie nie zylam u siebie, ale na Wyspie...to bylo cudowne uczucie i dziekuje rowniez Tobie,Bernadko,że tak sie poswiecasz,by inni mieli doskonale przezycia na PEI.Czekam na kolejne Twoje wpisy, to jest tak,jak bym miala mozluwosc zajrzec przez zamkniete drzwi do wymarzonej krainy....zycze Tobie i Twoim bliskim w Nowym roku 2020 wszystkiego pieknego,dobrego i Bozego...��������
OdpowiedzUsuńPostaram sie pisac bardziej regularnie Remiko! Dziekuje Ci za cudowne zyczenia i zycze wszystkiego, co najpiekniejsze i najlepsze dla Ciebie i Twoich bliskich w 2020 roku
UsuńA w pazdzierniku z cala pewnoscia duchowo bylas z nami!
Cudowne zdjęcia. Ten wpis , a zwłaszcza znajdujące się w nim zdjęcia mogę skomentować tylko w ten sposób:
OdpowiedzUsuń"Dziękuję Ci Panie
że dałeś mi
na stare lata
dar zdumiewania się"
To słowa mało znanej poetki Małgorzaty Hillar, słowa które doskonale opisują to co czuję oglądając zdjęcie Z PEI.
Piękne.
Ale piekny komentarz! Pana zachwycily zdjecia, a mnie Pana komentarz. Dziekuje! Nie znalam ten poetki, wiec dziekuje za cytat!
Usuń