Wygląda na to, że zapadłam w blogowy zimowy sen. Całe szczęście poza blogiem sporo się dzieje, a co najważniejsze, powoli można zacząć odliczać dni do kolejnego wyjazdu na wyspę.
Wiem, że interesują Was wpisy o tym, jak żyje się na wyspie, więc dziś trochę informacji właśnie z tego podwórka.
Od końca października na wyspie panuje sroga zima... Na Facebooku i Instagramie można znaleźć masę zdjęć — wiele naprawdę przepięknych. Kiedy zachwycamy się nimi, rzadko chyba zdajemy sobie sprawę, jak trudna jest taka zima (właściwie każda zima) dla mieszkańców Wyspy Księcia Edwarda. Moi znajomi mają jej po dziurki w nosie i prawie każdy, kto może sobie na to pozwolić, ma w planach wakacje w cieplejszym klimacie.
Rodowici wyspiarze są niezwykle sympatyczni i pomocni. Poza nielicznymi wyjątkami od 12 lat spotykam się na każdym kroku z życzliwością i uśmiechem. W ich przypadku nie jest to dobrze opanowana sztuka aktorska — każdy napotkany człowiek uczy ich czegoś nowego o świecie, a jeśli znalazł się na ich wyspie, to wypada być dla niego miłym. Sprawy jednak mają się inaczej, kiedy wyspiarze są we własnym gronie lub czują się z kimś swobodniej. Wtedy można dowiedzieć się, jak naprawdę wygląda ich życie.
Podczas wizyty u fryzjera, dowiedziałam się, że pomimo internetu i samochodów, zimy nadal są okresem, w którym wyspa zapada w zimowy sen. Jeśli się nad tym zastanowić, to ma to głęboki sens. W pozostałych porach roku wyspę odwiedzają turyści, farmerzy pracują na polach, rybacy mają ręce pełne roboty, a pozostali wyspiarze udają się do pracy. Jest w związku z tym ciągły ruch, który w dużej mierze ustaje w listopadzie. Oczywiście sporo osób ma całoroczną pracę, jednak zimą osoby zatrudnione w turystyce, rybołówstwie i rolnictwie, spędzają większość czasu w domowym zaciszu. Ze względu na zmienność warunków atmosferycznych, przeciętne gospodarstwo domowe przygotowane jest na dłuższy okres odcięcia od świata w przypadku sporych opadów śniegu. Dzięki gromadzonym przez cały rok w zamrażarkach i spiżarniach zapasom, nie ma potrzeby często wyjeżdżać z domu. Jest za to czas na układanie puzzli, czytanie, oglądanie hokeja, robótki i filmy.
Na Wyspie Księcia Edwarda mieszka zaledwie 140 tys. osób (na szybko spojrzałam na populację polskich miast i okazało się, że znajomy mi Rybnik ma podobną liczbę mieszkańców), z których 40 tys. zamieszkuje w stolicy prowincji — Charlottetown, a 15 tys. w Summerside. Reszta ludności rozproszona jest na ponad 5 tysiącach kilometrów kwadratowych.
Skoro mowa o powierzchni, to pamiętajcie o tym, że wyspa nie jest wcale taka mała, jak by się to mogło wydawać. Jeśli macie wrażenie, iż wystarczy Wam rower czy mocne nogi, to bardzo się mylicie. Pisałam już kiedyś o tym, jednak nowi czytelnicy mogą być nieświadomi, więc powtarzam, że na Wyspie konieczny jest samochód.
Pod jednym z moich wpisów padło pytanie o możliwość rozbicia namiotu. Akurat w ubiegłym roku przyjrzałam się temu bliżej i porozmawiałam na ten temat z ludźmi. Po tych rozmowach raczej odradzam taką alternatywę. Nie znaczy to, że z całą pewnością spotkacie się z odmową, jednak i na wyspie popularne stało się airbnb, a niektórzy mieszkańcy oferują nocleg w namiocie czy miejsce pod namiot. Oczywiście są też kampingi z prawdziwego zdarzenia, gdzie spokojnie można sobie zarezerwować pole namiotowe — to z całą pewnością można wziąć pod uwagę, choć osobiście trudno mi to sobie wyobrazić, jeśli ktoś przyjeżdża ze sprzętem z Polski. Jedna z osób, z którymi rozmawiałam na temat namiotu doradziła, że nawet jeśli ktoś pozwoli rozbić namiot w ogrodzie, powinno się uiścić drobną opłatę ($20).
Często spotykam się z bardzo błędnym wyobrażeniem Polaków na temat tego, jak żyje się w innych krajach. Wydaje nam się, że wszystkim musi być łatwiej, a tak po prostu nie jest. Jednym z podstawowych błędów jest porównywanie zarobków czy najniższego wynagrodzenia, choć w przypadku Wyspy Księcia Edwarda nawet te porównania nie wychodzą bynajmniej szokująco. Pamiętajmy więc będąc na wyspie, że każdy bilet wstępu, każdy nocleg, każdy zakupiony drobiazg czy książka (którą być może udałoby się upolować na eBay o wiele taniej), pomagają tym ludziom żyć cały rok. W mojej pamięci bardzo świeże jest wielkie rozczarowanie po zamknięciu herbaciarni w Lower Bedeque. Jedno lato i miesiąc — tak długo, a raczej krótko, funkcjonowała herbaciarnia zanim podjęto decyzję o jej zamknięciu. Nie było sensu kontynuować, kiedy wielu turystów wchodziło tylko po to, aby za darmo zaliczyć wizytę w domu, w którym LMM przeżyła burzliwy romans. Niestety inni turyści już nie będą mieć takiej szansy. Wielka szkoda.
W związku z tym, że ludzie nie mają zbyt wiele pieniędzy, zauważyłam, że nie wyrzuca się aż tyle, ile w USA. Jeśli ktoś kupuje sobie jakiś nowy sprzęt, próbuje starszy egzemplarz sprzedać lub oddać komuś, komu może on jeszcze się przysłużyć. Pamiętam, że kiedyś było tak w Polsce, ale nie wiem, czy nadal jest to praktykowane.
Przed każdym wyjazdem z wyspy pakuję żywność, której nie mogę zabrać do USA (wędliny, sery, owoce i warzywa) i obdarowuję nią sąsiadów. Jeszcze nikt nie odmówił! W USA byłoby mi niezręcznie nawet zaproponować komukolwiek pół opakowania pieczarek, pół kalafiora czy napoczęte mleko.
cdn.
Dziękuję za wspaniały wpis. Czekam cierpliwie na ciąg dalszy. ❤
OdpowiedzUsuńCala przyjemnosc po mojej stronie! Nowy wpis juz jest! Pozdrawiam goraco!
UsuńBardzo Ciekawy wpis , otwiera oczy na wiele problemów jakich doświadczają mieszkańcy 'Wyspy Księcia Edwarda ". Dziękuję Bernadko ,czekam na ciąg dalszy . serdecznie pozdrawiam , Krzysiek
OdpowiedzUsuńDziekuje Krzysiu! Ciesze sie, ze spodobal Ci sie ten wpis. W nowym poruszam troche inne kwestie, ale mam nadzieje, ze i ten Ci sie spodoba. Dziekuje i pozdrawiam!
UsuńCieszę się, że możemy się tak trochę wczuć w problemy mieszkańców PEI dzieki Pani ciekawej relacji... Dziękujęmy i czekamy na kolejny wpis...:-)
OdpowiedzUsuńDziekuje za komentarz i milo mi, ze wpis sie spodobal. Pozdrawiam goraco. Nowy wpis juz jest!
UsuńDziękuję za ten wspaniały wpis,nie ma nic piękniejszego jak możliwość poznania prawdziwego życia na wyspie.
OdpowiedzUsuńDzięki Pani mogę choć częściowo zagłębić się w ten temat,oczywiście czekam na więcej i więcej ...
Bardzo mi milo, ze choc w jakims stopniu moge przyblizac Wyspe Ksiecia Edwarda wszystkim, ktorzy sa jej spragnieni. Serdecznie pozdrawiam!
Usuńdziś będzie miły dzień ! bo miło mnie zaskoczyłaś- wchodzę na Twój blog dziś z rana A tu taka niespodzianka- wpis który mnie przenosi w świat marzeń. Cudownie się czyta o życiu na Wyspie, nawet jak opisujesz srogą zimię ( lubię zimy), wszystko ma sens każda pora roku. dziękuję że za pośrednictwem tego bloga, słów łączysz nas że światem w którym żyła LMM i biegała w wyobraźni Ania. Pamiętaj że jesteśmy i czekamy na każde słowo z tego świata jeszcze raz dziękując. pozdrawiam ciepło Bernadko :* asia
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze dzien byl mily :) A dodatkowo na blogu jest juz kolejna niespodzianka! Wierze, ze przeczytasz nowy wpis z zainteresowaniem Asiu. Pozdrawiam goraco!
UsuńCudny blog, takiego szukałam. Zaparzam herbatę i zasiadam do lektury. Zdjęcie łubinu- czarujące!
OdpowiedzUsuńDziekuje za komentarz! Dobra herbatka i Wyspa Ksiecia Edwarda to bardzo dobrana para! Mam ogromna nadzieje, ze wpisy nie zawiodly! Pozdrawiam goraco i witam na blogu.
UsuńNie dziwią stany depresyjne Maud, gdy widzi się zimę na Wyspie. Myślę, że nawet dla tych, którzy lubią domowe zacisze pogoda może budzić frustrację. Zapewne sytuację pogarsza fakt, że sklepy nie znajdują się tuż za rogiem i wszędzie, jak wspomniałaś, trzeba dojechać samochodem. Mimo wszystko jednak chętnie bym spróbowała tej wyspiarskiej zimy. Byleby tylko mieć pełną spiżarnię :D
OdpowiedzUsuńTak, czytając powieści Maud, można przekonać się, że zima na Wyspie to nie igraszka ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Bernardko za kolejny ciekawy wpis i ruszam czytać kolejny ❤️
Pozdrawiam, Ania W.
Inny świat, świat, w którym czas się zatrzymał. Chyba nikt ze znanych mi osób może nie zajmuje się robótkami ręcznymi czy układaniem puzzli - po prostu brakuje czasu! Jak pomyślę, że kiedyś robiłam sobie swetry na drutach i szydełkowe koronkowe serwetki to aż mi się wierzyć nie chce. Może własnie to jest jedną z tajemnic Wyspy - czas tam płynie inaczej, i mieszkańcy żyją w rytmie natury - wiosna i lato to czas działania, zima - czas odpoczynku. I może każdy przybysz czuje tę harmonię i potem tak bardzo za nią tęskni?
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń