poniedziałek, 29 lipca 2019

Epoka w życiu


W 2014 roku poznałam kogoś, kto w tajemnicy powiedział mi, że zna Megan Follows. Dzięki tej osobie dostałam autograf Megan (imię wymawia się ”Migyn“ - przez krótkie ”y“) i obietnicę, że kiedyś uda mi się spotkać filmową Anię. Mijały jednak lata i jakoś nigdy nie byłam w pobliżu Nowej Szkocji w czasie, kiedy Megan tam przebywała. Co więcej, nigdy w ogóle nie byłam w Nowej Szkocji, która znajduje się w bliskim sąsiedztwie Wyspy Księcia Edwarda. Pomimo tego, że tyle czasu spędziłam na Wyspie, zawsze było mi jej mało i nie chciałam tracić czasu na Nową Szkocję. W tym roku zaczęłam się w końcu na poważnie przymierzać do wyjazdu do prowincji kanadyjskiej, z której pochodziła Ania Shirley, jednak nie miałam nadziei na to, że sprawy tak się ułożą, że nasz krótki pobyt zaowocuje spełnieniem kolejnego marzenia.
Pod koniec czerwca moja znajoma napisała, że Megan ma być w Nowej Szkocji między 3 a 10 lipca, czyli dokładnie wtedy, kiedy mnie na Wyspie miało nie być, gdyż wybierałam się wówczas do Ontario. Cóż, mówi się trudno i żyje się dalej... Kilka dni po przyjeździe na Wyspę napisałam do znajomej, że wróciłam i że planujemy krótki wyjazd do Nowej Szkocji, więc będziemy miały okazję się spotkać. Dowiedziałam się wówczas, że Megan jest nadal na wakacjach i że planuje być w swoim letnim domku do końca tygodnia. Był właśnie wtorek i nie bardzo wiedziałam, jak mogłabym na szybko zorganizować wyjazd, tym bardziej, że mój mąż pracował i planował wziąć urlop w następnym tygodniu. Znajoma jednak napisała do Megan z pytaniem, czy zgodziłaby się na spotkanie ze mną. Od razu zapowiedziała mi, że Megan nie jest zbyt szybka w odpisywaniu na wiadomości i faktycznie dopiero w sobotę przyszła pozytywna odpowiedź. Okazało się, że do wyjazdu Megan pozostał jeszcze cały tydzień, a my już wstępnie zarezerwowaliśmy hotel w Halifax’ie na czwartek. Pozostawało nam tylko modlić się, aby ten czwartek pasował Megan... Niestety do czwartku moja znajoma nie dostała odpowiedzi od Megan i kiedy opuszczaliśmy Wyspę, nie wyglądało na to, że dojdzie do spotkania. Byłam trochę zawiedziona, ale pomyślałam, że może coś nagle się przydarzyło i plany uległy zmianie. Moja znajoma czuła się bardzo rozczarowana i przepraszała mnie, że nie udało jej się załatwić tego spotkania. Nadal jednak liczyła, że może dowie się czegoś w czwartek i wtedy od razu do mnie napisze (żeby było ciekawie, wiadomości mogę tylko wtedy odczytać, kiedy jestem gdzieś, gdzie jest wifi, a z tym wcale w Nowej Szkocji nie było łatwo). Tuż po wjeździe do Nowej Szkocji zatrzymaliśmy się w Informacji Turystycznej, ale nie było żadnej wiadomości. Pojechaliśmy więc na Przylądek d’Or, który planowaliśmy zaliczyć tego dnia. Z Cape d’Or pojechaliśmy do mojej znajomej, która powitała nas szerokim uśmiechem, gdyż kilka minut wcześniej dostała wiadomość od Megan. Przez kolejne pół godziny wymieniono jeszcze kilka wiadomości, a każda z nich przybliżała mnie do upragnionej chwili. W końcu Megan była w drodze, a my zaczęliśmy się stresować. Każdy przejeżdżający samochód sprawiał, że szybciej biło mi serce... Zresztą nie muszę Wam opisywać, jak się czułam — każdy z Was chyba może sobie wyobrazić, jak czułby się na kilka minut przed spotkaniem z Megan Follows...
Na stole ułożyłam prezenty dla Megan — książkę z podpisem George’a Campbella, którą przywiozłam ze Sklepu Ani z Zielonego Wzgórza, zakładkę „Pokrewne Dusze”, domowy sok malinowy, który zrobiłam dla Megan, czekoladowe cukierki mojego wyrobu, czekoladki z Polski i kilka smakołyków z Wyspy Księcia Edwarda. Miałam też kilka zdjęć, które czekały na podpis Megan.

W końcu usłyszeliśmy ten wyczekiwany samochód i moja znajoma wyszła przed dom, aby powitać Megan... Ta chwila, na którą tak długo czekałam, nadeszła, a ja, z nadmiaru emocji, rozpłakałam się... Tak bardzo nie chciałam, ale emocje wzięły górę i powitałam Megan spłakana... Wszystko, co się później zdarzyło, pamiętam jakby przez mgłę. Niby byłam w tym samym miejscu, w którym była Megan Follows, ale nie do końca wierzyłam, że dzieje się to naprawdę. Pamiętam, że wyściskała mnie na powitanie i przywitała się z moja rodziną. Następnie usiedliśmy wszyscy przy stole i zaczęliśmy rozmawiać. Megan chciała się dowiedzieć, jak znalazłam się na Wyspie, więc opowiedzieliśmy historię zakupu Blue Moon. Ze śmiechem zapytała Evana, czy faktycznie każdy mężczyzna marzy o popołudniowej herbatce w domu Hermana Learda jako prezent na Dzień Ojca, na co on bez wahania odpowiedział — „Oczywiście”. Miałam na szczęście zdjęcia Jeziora Lśniących Wód zrobione tego samego dnia, które pokazałam Megan. Była zachwycona i... zapytała, czy wynajmujemy Blue Moon. Oczywiście odpowiedziałam, że ona zawsze jest mile widziana :).


Moja znajoma w miedzyczasie przyniosła kieliszki, do których nalaliśmy sok malinowy. Wstaliśmy, aby wznieść toast za spotkanie Pokrewnych Dusz — tej chwili nie zapomnę do końca życia. Przy butelce z sokiem na małej karteczce z koreańską ilustracją napisałam „Raspberry Cordial made by Bernadeta Milewski for Megan Follows” — Megan wzięła karteczkę i włożyła ją sobie do książki.


Znowu usiedliśmy i rozmawialiśmy o scenie z sokiem malinowym. Megan zdradziła, że grająca Dianę Schuyler Grant piła w tej scenie sok z winogron, ale tak wiele razy powtarzano tę scenę, że się biedna rozchorowała. Nagle Megan zapytała, co sądzimy o Netflix’owym serialu i zgodnie potwierdziliśmy, że dla nas to wersja z nią jest klasyką. Megan jednak drążyła temat i zaczęła wypytywać Nadię. Chciała wiedzieć, jak ona odbiera nowy serial, bo jest on kierowany głównie do młodszego pokolenia. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że Megan pracuje nad nowym serialem dla kanału Hallmark ”When Hope Calls”, w którym wraca temat sierot. Rozmawialiśmy o skromnym budżecie adaptacji Sullivana — jeden odcinek Netflix’owej adaptacji kosztuje dwa razy tyle, ile cały film, w którym zagrała Megan. Zdjęcia do “Ani z Zielonego Wzgórza” trwały jedynie 9 tygodni i Megan wspominała, że często ekipa pracowała po 14 godzin na dobę. Dodała jednak, że była to dobra zabawa. Mówiąc o serialu Netflix’a rozmowa zeszła na temat różnych wątków przewijających się w tym serialu. Megan zapytała Nadię o szkołę i o to, jak obecnie zachowują się dzieci. Zanim zdążyłam się zorientować, moja córka czytała Megan Follows swoje wiersze, które napisała pod wpływem różnych doświadczeń. Megan była pod wielkim wrażeniem i powiedziała Nadii, aby nadal pisała. Poleciła też jej kilku poetów, wśród nich L.M. Montgomery! Zapytałam Megan, która rola jest dla niej najważniejsza i okazało się, że szczególne znaczenie ma rola Katarzyny Medycejskiej — ze względu na dobrą obsadę, scenariusz i kostiumy. Evan zapytał, czy Megan woli grać w filmach czy występować w teatrze. Zastanowiła się chwilę i odpowiedziała, że to bardzo różne doświadczenia i w teatrze ma się większy wpływ na to, jak wykreuje się daną postać. W filmach ostatnie słowo należy do reżysera i czasem bywa, że aktor może nie zgadzać się z pewnymi jego decyzjami. Powiedziałam Megan, że w Polsce jest bardzo lubiana i że bezapelacyjnie wygrała plebiscyt, który przeprowadziłam na Facebooku. Opowiedziałam jej, jakie komentarze zostawiliście pod wpisem o jej urodzinach — wspomniałam komentarz Krzysia o lojalnej miłości do Ani wykreowanej przez Megan :). Inez prosiła, aby powiedzieć Megan, jak ją bardzo kochamy, co oczywiście uczyniłam. Podziękowałam jej w imieniu polskich wielbicieli za te wspaniałe emocje, które wszyscy czuliśmy oglądając adaptację Sullivana (pominęłam dyplomatycznie ten niewielki odsetek, który twierdzi, że Megan nie pasowała jako Ania). Megan podpisała zdjęcia, które miałam ze sobą i zgodziła się również na małą sesję zdjęciową dla upamiętnienia naszego spotkania. Było zdjęcie z książką, z Nadią i kilka zdjęć ze mną :) Kiedy tak stałyśmy obejmując się jak stare znajome (lub Pokrewne Dusze), Megan delikatnie głaskała mnie po plecach... Niesamowicie wzruszył mnie ten gest.😊 Minęła wspaniała godzina i Megan musiała nas opuścić, gdyż wybierała się na przedstawienie teatralne (wyobrażacie sobie, jak czują się aktorzy, kiedy na widowni zasiada legenda?). Pomogliśmy jej spakować do samochodu prezenty — butelkę z sokiem malinowym jednak niosła sama! Wyściskaliśmy ją na pożegnanie i podziękowaliśmy jej za poświęcenie nam czasu. Kiedy jej biały samochód powoli odjeżdżał, czułam jakbym rozstawała się z przyjaciółką... I tak było... W końcu znam Megan już ponad trzydzieści lat... Ania Shirley nazwałaby ten dzień epoką w życiu Bernadki z Błękitnego Księżyca... Mam jeden autograf dla osoby, która w komentarzu przekona mnie, że to jej należy się ten wyjątkowy upominek. Zwycięzcę ogłoszę 20 sierpnia, w 6 urodziny mojego bloga.


piątek, 12 lipca 2019

Misja „Gog i Magog”


Każdy, kto przeczytał „Anię na uniwersytecie”, „Wymarzony dom Ani” i „Anię ze Złotego Brzegu”, kojarzy Goga i Magoga—porcelanowe psy w zielone kropki, które Ania dostała w prezencie ślubnym od panien Spofford z Ustronia Patty. Podobne psy L.M. Montgomery widywała podczas wizyt w domu dziadka, Senatora Montgomery. W swojej autobiografii (oraz w Dziennikach) wspominała, jak bardzo te psy ją oczarowały i jak bardzo chciała mieć podobne psy na swoim kominku. 




Kiedy w 1911r. państwo Macdonaldowie udali się w podróż poślubną do Anglii i Szkocji, Maud miała ogromną nadzieję na znalezienie porcelanowych psów, które mogłyby czuwać nad jej “larami i penatami”. Niestety okazało się po kilku dniach, że znalezienie porcelanowych psów nie będzie proste. Psów było co prawda wiele, ale żadne z nich nie miały zielonych kropek. Maud odwiedziła liczne sklepy z antykami, w których znalazła psy w czarne lub w czerwone kropki — jednak, jak stwierdziła, arystokratyczna rasa porcelanowych psów w zielone kropki wymarła. W końcu w jednym ze sklepów w Yorku Maud znalazła parę porcelanowych psów, które pomimo braku zielonych kropek oczarowały ją na tyle, że postanowiła je zakupić. Porcelanowe psy z Yorku miały około 100 lat, złote ciapki i były większe od psów dziadka z Park Corner. Wraz z Macdonaldami przebyły w 1911r. Ocean Atlantycki i we wrześniu zamieszkały na plebanii w Leaskdale, w której niestety nie było kominka. Maud ustawiła je na podłodze w salonie — podłodze, która była zielona (pisze o tym Mollie Gillen w swojej biografii). Dopiero na plebanii w Norval pieski mogły ozdobić kominek — z tego okresu pochodzi też zdjęcie L.M. Montgomery wraz z psami przed plebanią.

L.M. Montgomery Collection, Archival Collections, 
University of Guelph Library

L.M. Montgomery Collection, Archival Collections, 
University of Guelph Library

Do 26 marca 1939r. porcelanowe psy wiodły spokojny żywot najpierw w dwóch prezbiteriańskich plebaniach, a od 1935r. w „Końcu Podróży”—pierwszym własnym domu państwa Macdonaldów. Niestety pod koniec marca 1939r. podczas odwiedzin Luelli i wnucząt, syn Chestera, Cameron, rozbił Goga. Na szczęście w Toronto znalazł się ekspert, który był w stanie posklejać rozbitą porcelanę tak umiejętnie, że miesiąc później Gog powrócił na swoje honorowe miejsce w Journey’s End i tylko bardzo wprawne oko mogło doszukać się jakiegokolwiek śladu po naprawie. 

Po śmierci L.M. Montgomery porcelanowe psy otrzymał Stuart Macdonald. Bliźniacy Rod i Deke, adoptowani synowie Stuarta, podczas jednej z zabaw rozbili obydwa psy. Ruth Macdonald, żona Stuarta, pozbierała więc skorupy i wyniosła je do piwnicy. Na szczęście wiele lat później, kiedy Ruth sprzątała piwnicę, doktor Rubio zauważyła skorupy i kiedy dowiedziała się, że to Gog i Magog, poprosiła, aby Macdonaldowie nie wyrzucali ich. W takim stanie psy zjawiły się na początku lat 80. ubiegłego wieku w Archiwum Biblioteki Uniwersytetu w Guelph, gdzie jeden z pracowników dokonał próby ich naprawy. Psy zostały co prawda sklejone, jednak rezultat był daleki od pożądanego efektu. Podczas mojej wizyty w Archiwum w 2015r. zrobiłam psom zdjęcie, więc sami możecie ocenić ich wygląd.

L.M. Montgomery Collection, Archival Collections, 
University of Guelph Library

Od jakiegoś czasu Gog i Magog przebywają w Ottawie, gdzie grupa specjalistów próbuje doprowadzić je do dawnej świetności. Za jakiś czas okaże się, czy im się to uda.

Jeśli chodzi o porcelanowe psy z domu Senatora Montgomery, do 2013r. Magog był jednym z eksponatów w Muzeum Dziedzictwa L.M. Montgomery w Złotym Brzegu. Goga wiele lat wcześniej stłuczono podczas wiosennych porzadków, zaś skorupy zostały zakopane w bliżej nieokreślonym miejscu. Magog niestety nie pozostał w Złotym Brzegu po sprzedaży Muzeum i w chwili obecnej jest prywatną własnością Roberta Montgomery.

10 czerwca tego roku dostałam e-mail od Mary Rubio (biografki i redaktorki Dzienników LMM), w którym pytała mnie, czy nie widziałam gdzieś takich samych porcelanowych psów, jakie miała u siebie LMM. Poza sklejonymi psami w Archiwum nigdy nie spotkałam się z dokładnie takimi samymi psami, ale postanowiłam sprawdzić, czy mogłabym znaleźć coś podobnego na eBay. W przeciągu godziny znalazłam bardzo podobne psy, które jednak nie miały złotych ciapek. Wysłałam link doktor Rubio, która wyraziła zainteresowanie psami. Napisałam więc do sprzedawcy i czekając na odpowiedź, dalej wertowałam oferty porcelanowych psów. Jakaż była moja radość, kiedy znalazłam dokładnie taką samą parę porcelanowych psów ze złotymi ciapkami! Od razu wysłałam link doktor Rubio, która zakochała się w nich od pierwszego wejrzenia. Tak, to były te same psy! Teraz trzeba było je jakoś nabyć... I tu kolejne miłe zaskoczenie — sprzedawca mieszkał w tym samym stanie, co ja. Napisałam więc do niego z pytaniem, czy ma sens proponować kwotę niższą od ceny wywoławczej i czy można pieski odebrać osobiście. Czekałam na odpowiedź prawie 22 godziny — w międzyczasie Mary Rubio co jakiś czas pytała, czy coś wiem. Dopiero następnego dnia sprzedawca skontaktował się ze mną i mogłam złożyć ofertę. Siedem godzin później psy były w moim domu!! Dokładnie 34 godziny po e-mailu dr Rubio! Niesamowite! Z pewnością Maud maczała w tym palce!

Niestety psy miały trafić do dr Rubio, więc powstał problem... Wysyłka raczej nie wchodziła w grę, gdyż mogły się stłuc w drodze. Postanowiliśmy więc zawieźć je osobiście. W Toronto nie byliśmy od 2016r. — warto było powrócić i odwiedzić miejsca związane z LMM. W ekspresowym tempie, między dwoma wyjazdami na Wyspę zaliczyliśmy więc Ontario. Misja została spełniona! Gog i Magog są u doktor Rubio, a za jakiś czas trafią do Muzeum w Norval. 

Gog i Magog u dr Rubio. Zdj. Mary Rubio