poniedziałek, 30 marca 2015

Lalki w Polsce!

W tym roku pogoda nas nie rozpieszcza... Zima zupełnie ignoruje fakt nadejścia kalendarzowej wiosny i nadal zaskakuje nas opadami śniegu. Na Wyspie Księcia Edwarda jest bardzo podobnie. Zaczynam poważnie martwić się, czy zobaczę w tym roku łubin... Jeśli nie, to będę miała powód do kolejnej wizyty!

Uciekliśmy na kilka dni zimie na wakacje :) :) Jesteśmy rodziną marzycieli, więc tym razem spełnialiśmy głównie marzenia Nadii, co nie znaczy, że przy okazji nie udało nam się spełnić i kilku naszych marzeń. Walt Disney powiedział kiedyś: „Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz również tego dokonać”. Mój blog jest dowodem na to, że właśnie tak jest. Cieszę się, że i moja córka ma odwagę marzyć.







Jakiś czas temu pisałam o tym, że we wrześniu poznałam George’a Campbella, brata Pam. Jest on odpowiedzialny za Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza w Park Corner i za sklep ”Anne of Green Gables Store”. George opowiedział mi wówczas o tym, jak kilka lat temu próbował nawiązać kontakty w Polsce. Chciał, aby polscy wielbiciele Ani mieli dostęp do produktów, które sprzedawane są w jego sklepach. Zrobił nawet badanie polskiego rynku i miał wsparcie Ambasady Kanady, ale nic z tego nie wyszło. George bardzo żałował, że jego wysiłki nie przyniosły żadnych efektów, więc postanowiłam dowiedzieć się więcej w tej sprawie. Wiem, że sporo osób w Polsce interesuje się Anią i wydawało mi się, że powinien być jakiś sposób sprowadzenia produktów do naszego kraju. Trochę było z tym wszystkim zamieszania i problemów, ale w końcu udało się! Pierwsze paczki prosto z Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza dotarły w ubiegłym tygodniu do Polski. Znajdują się w nich głównie lalki, pocztówki, zakładki do książek i magnesy na lodówkę. Jeśli ktoś z czytających mój blog byłby zainteresowany kupnem lalki bądź innej pamiątki z Wyspy Księcia Edwarda, proszę pisać na adres info@choosinghope.org Zbliża się zarówno Dzień Matki, jak i Dzień Dziecka. :)





wtorek, 3 marca 2015

Zimowo

Wygląda na to, że mój blog zapadł w  zimowy sen... Pogoda za oknem nie nastraja do pisania o lecie — zarówno mój stan, jak i Wyspa Księcia Edwarda pokryte są grubą warstwą śniegu. Zaczynam martwić się, czy śnieg stopnieje przed końcem czerwca! Kilka dni temu firma Cows, której lody można kupić na Wyspie Księcia Edwarda, opublikowała na Facebooku zdjęcie przedstawiające ich sklep w Cavendish. Zdjęcie to następnie było można zobaczyć na kilku stronach związanych z Wyspą Księcia Edwarda. Myślę, że łatwo je będzie znaleźć. Ja natomiast pokażę Wam zdjęcie tego miejsca w lecie... Jak widac, krowa Betsy jest na dachu!


Staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami biletów na musical „Ania z Zielonego Wzgórza” – przyszły one do nas z Charlottetown już ponad miesiąc temu! Jeśli wystarczy nam czasu, być może skusimy się też na musical „Ania i Gilbert“, w którym przedstawione są dalsze losy Ani. Jeśli się nie uda w tym roku, to zawsze pozostaje kolejna wizyta :). Mój mąż kupił niedawno drona. Udało nam się go przetestować kilka dni temu, ale najbardziej cieszymy się na zdjęcia z lotu ptaka z Wyspy Księcia Edwarda.

Zaczęłam też czytać „Anię z Wyspy Księcia Edwarda” (w oryginale "The Blythes Are Quoted"). Ta ostatnia książka Lucy Maud Montgomery, w całości opublikowana dopiero w 2009r., zasadniczo różni się od wcześniejszych książek o Ani. Członkowie rodziny Blythe są wspominani w opowiadaniach, których bohaterami są mieszkańcy Glen St. Mary i okolic. Pomiędzy opowiadaniami natykamy się na poezję autorstwa Ani i Waltera, którą analizują mieszkańcy Złotego Brzegu po śmierci Waltera w bitwie pod Courcelette we wrześniu 1916r. Do książki zabierałam się już wcześniej, ale nie udało mi się wówczas przebrnąć przez pierwsze opowiadanie. Być może nie byłam w odpowiednim nastroju... 2 dni temu sięgnęłam po nią ponownie i dziś powinnam ją skończyć. Czyta mi się ją całkiem dobrze, a wiele opowiadań pozwala mi się przenieść do książkowego Glen St. Mary (w rzeczywistosci to rejon Springbrook, French River i Park Corner). Niewiele jest w książce na temat Ani i jej rodziny — czytelnik nie pozna nowych losów Blythe’ów, ale pozna opinię innych na ich temat. Początkowo wstawki dotyczące Blythe’ów wydają się być dosyć wymuszone, a przez to irytujące, jednak można się do nich przyzwyczaić i jeśli zaakceptuje się, że cała książka jest utrzymana w podobnym klimacie, jej lektura jest całkiem przyjemna. Nie postawiłabym jej na równi z pierwszymi tomami serii, jednakże uważam, że wielbiciele Lucy Maud Montgomery znajdą w tym tomie coś dla siebie.