Jakiś czas temu pokazałam na Facebooku sekretną ścieżkę i poprosiłam o propozycje nazwy tego wyjątkowo pięknego miejsca. Chciałam, abyśmy wspólnie wybrali jakąś polską nazwę, bo na Wyspie pojawia się coraz więcej Polaków. Pomysłów było naprawę sporo i wszystkim, którzy poczuli się na tyle zainspirowani, aby umieścić swoją propozycję w komentarzu, wiadomości lub e-mailu do mnie, z całego serca dziękuję. Ostatni komentarz pod moim wpisem uświadomił mi jednak, że muszę to miejsce nazwać sama...
Bardzo dużo dostałam ostatnio wiadomości od Czytelników bloga. Sporo osób cieszyło się z pamiątek z Wyspy i wysyłało mi zdjęcia z kubkami, książkami, piaskiem i niezapominajkami. Trzy lata temu, też w lecie, pojawiła się w moim życiu Sylwia — Polka, która znalazła mój blog wstukując w wyszukiwarkę „pamiątki z Wyspy Księcia Edwarda”. Szybko nawiązała ze mną kontakt i zamówiła lalkę. Ta lalka zapoczątkowała cudowny kącik Ani, który z miesiąca na miesiąc stawał się bogatszy. W lecie 2016r. zdobyłam dla Sylwii Gilberta, a kiedy kupiliśmy dom na Wyspie, Sylwia namalowała mi Anię, upiększając obrazek cytatem z „Ani z Szumiących Topoli”: „Nikt nie jest za stary na marzenia, tak, jak marzenia się nigdy nie starzeją”. Obrazek pojechał z nami na Wyspę w sierpniu 2016r. i był jedną z pierwszych ozdób Błękitnego Księżyca. Zresztą Sylwii powiedziałam o domu dużo wcześniej niż zamieściłam tę informację na blogu. A kiedy oficjalnie ogłosiłam tę radosną nowinę, Sylwia zamieściła następujący komentarz:
„Bernadko, Twoje SZCZĘŚCIE wydaje mi się ciągle tak piękne, że niewiarygodne! Nadal brak mi słów na ten splot przypadków - nieprzypadków (wiadomo, że DOM był Wam przeznaczony!) i tylko wyobrażam sobie jak się czujesz, codziennie rano budząc się z tą cudowną myślą w głowie: "MAM SWÓJ DOM NA WYSPIE KSIĘCIA EDWARDA!"
Nadszedł jednak listopad 2016r., a wraz nim smutna informacja od Sylwii, że choruje. Chciała, żebym wiedziała, co się dzieje, jeśli los nie okazałby się łaskawy. Nie chciała zniknąć bez słowa i nawet znalazła kogoś, kto miałby mnie zawiadomić, gdyby coś się stało. Jednocześnie uspokajała mnie, pisząc, że lekarze próbują nowych terapii, a ona sama nadal rozbudowuje swój kącik Ani i planuje wypić ze mną herbatę na Wyspie Księcia Edwarda. Pisałyśmy o Wyspie, czerwonym piasku i wielkim szczęściu, jakie nas spotkało. Na Święta posłałam Sylwii Goga i Magoga oraz zestaw pocztówek z okładkami pierwszych wydań — te pocztówki kupiłam podczas pierwszej wizyty na Wyspie w Muzeum Ani z Zielonego Wzgórza w 2006r. Nie planowałam się z nimi rozstawać, ale chciałam zrobić Sylwii prezent... Przesyłka doszła przed Gwiazdką i sprawiła jej dużo radości. Nadal często rozmawiałyśmy na Facebooku, a w marcu 2017r. dostałam piękny prezent od Sylwii — ręcznie wykonaną kartkę, breloczek do kluczy, trzy drewniane ozdoby do zawieszenia i kubek ze zdjeciami z filmu oraz z moimi zdjęciami z Wyspy. W liście Sylwia pisała między innymi o tym, że czeka na wiosnę i że zastanawia się, jak spędzę moje pierwsze lato na Wyspie. Kiedy trzy miesiące później zobaczyła na Facebooku zdjęcia Nadii odgrywającej rolę Ani w Muzeum, napisała, że chyba spełniły się już wszystkie moje marzenia... I to była ostatnia nasza rozmowa.
Każdy, kto odwiedza Blue Moon, poznaje historię Sylwii. Pokazuję gościom jej rysunek, drewniane ozdoby i kubek. Pamiętam o niej oglądając każdy zachód słońca i podczas każdego spaceru. A od teraz Sylwia będzie miała swoją własną ścieżkę na Wyspie Księcia Edwarda — „Ścieżkę Sylwii”.
Sylwia o naszym spotkaniu: Wizyta u Ksiecia Edwarda
Ścieżka Sylwii |
Sylwia o naszym spotkaniu: Wizyta u Ksiecia Edwarda