Za 100 godzin będziemy na Wyspie Księcia Edwarda!! Po prawie 9 miesiącach rozstania nadeszła w końcu ta chwila, kiedy można się zacząć pakować. Wszyscy jesteśmy bardzo podekscytowani i o niczym innym nie rozmawiamy. Podczas śniadań i obiadów mówimy o tym, jak wspaniale będzie za kilka dni usiąść przy naszym stole w Blue Moon z widokiem na Jezioro Lśniących Wód. Jesteśmy już tak blisko, że prawie czujemy tę specyficzną atmosferę... Przez te wszystkie miesiące nasze rozmowy wypełniała tęsknota. Teraz wypełnia je radość i szczęście. Tak doskonale wiem, co czuła Jana ze Wzgórza Latarni, kiedy zbliżały się wakacje i mogła znów znaleźć się na ukochanej Wyspie Księcia Edwarda. Niedawno odświeżyłam sobie tę książkę, w której tak wiele jest na temat tęsknoty za Wyspą. Myślę, że Maud zawarła w niej bardzo dużo swojej własnej tęsknoty. W swoich Dziennikach pisała, że wystarczy znaleźć się na Wyspie, aby zrozumieć, że wszystko inne przy niej blednie. Tak właśnie jest. I choć są na świecie równie piękne miejsca, nie są one Wyspą Księcia Edwarda...
Zdaję sobie sprawę, że trochę zaniedbałam bloga, ale w moim życiu zawsze sporo jest Maud i Ani. Przez kilka tygodni pracowałam nad nowym tomem pełnego wydania Dzienników, który jest już dostępny na Amazon. Tom ten obejmuje lata 1922–1925 i jest tomem, który został wcześniej pominięty.
Z częścią tą związana jest interesująca historia. Otóż w 1925 r. L.M. Montgomery w swoim Dzienniku zamieszcza cały pamiętnik Charlesa Macneilla (zajmuje to 100 stron Dziennika Maud, łącznie 28130 słów). Charles był farmerem z Cavendish, krewnym Maud i ojcem Pensie i Alca Macneill. Jen Rubio, redaktorka wydania, długo zastanawiała się, co zrobić z tym obszernym tekstem. Najpierw chciała zamieścić wpisy z dwóch miesięcy, później z chociaż jednego. W końcu zdecydowała, że wyda cały pamiętnik Charlesa Macneilla jako osobną książkę dla zainteresowanych tematem. Badacze życia L.M. Montgomery dowiedzą się o tym na konferencji w Charlottetown za miesiąc, a Wy już dziś możecie zobaczyć okładkę tego dziennika z moim zdjęciem.
Myślę, że Jen podjęła właściwą decyzję odnośnie pamiętnika Charlesa Macneilla. Kiedy Maud skończyła go przepisywać do swojego własnego Dziennika, napisała:
„Skończyłam stary pamiętnik. Zajęło mi to kilka niedzielnych popołudni, a w międzyczasie pisałam też wpisy do własnego dziennika, które później przepiszę. Każdej innej osobie na świecie stary dziennik Charlesa Macneilla wydawałby się nużący i niewyobrażalnie nudny do skopiowania. Ale dla mnie każda chwila spędzona na przepisywaniu była rozkoszą. Wróciłam do świata, w którym panowało szczęście i nie istniały problemy — przynajmniej dla mnie. Na powrót byłam tak wyraźnie w jego domu jako dziecko i młoda dziewczyna, że każde słowo, które napisał, żywo przywołało słodkie wspomnienie dni, które przeminęły oraz dziecinnych igraszek i rozkoszy. (...) Pensie żyła i biegała ze mną w blasku księżyca, gdyż razem wślizgnęłyśmy się z powrotem do ogrodu, w którym ustawiono miecz, którego śmiertelnicy nie mogą przekroczyć — raju dzieciństwa.
Dokładnie skopiowałam pamiętnik. Sporadycznie występuje w nim błąd w dacie lub błąd w pisowni. Ale bardzo rzadko. Charles Macneill był nadzwyczajnie dobrym pisarzem.”
Praca nad Dziennikiem Maud jest niezwykle ciekawa. Można dowiedzieć się sporo na temat tego, jak powstawały wpisy. Z całą pewnością były najpierw pisane na brudno, po czym przepisywane do Dziennika. W jednym przypadku Maud pisze 27 stycznia o zbliżającej się rocznicy śmierci swojej kuzynki i przyjaciółki Frede Campbell. Oczywiście ktoś, kto zna datę śmierci, wie, że 27 stycznia przypada 2 dni później, więc wpis ten powstawał z pewnością przez kilka dni i został przepisany 27 stycznia.
W tym roku upływa 12 lat od mojej pierwszej wizyty na Wyspie i 6 lat od powrotu w 2012r. W ciągu tych 6 lat tak wiele się zdarzyło... Zakochałam się w Wymarzonym Domku, zamieszkałam w nim i znalazłam swój własny dom nad Jeziorem Lśniących Wód... 14 podróży za mną, kolejna już za 90 godzin. Ponad 330 godzin mojego życia spędziłam w drodze na Wyspę Księcia Edwarda lub wracając z niej. Ponad 43000 kilometrów zaliczyły nasze samochody w ciągu tych podróży. To jednak najmilsze z wszystkich podróży...