Od niedzielnego wieczora jesteśmy w domu. Wiem, że czekacie na wpisy, ale uwierzcie, że nie dałam rady pisać. Na Wyspie żyjemy w jakiejś alternatywnej rzeczywistości — dni mijają bardzo szybko i są po brzegi wypełnione różnymi spotkaniami i zdarzeniami. Trzynasta wizyta za nami i zaczynamy powoli zbierać siły na czternastą... Za tydzień wracamy na Wyspę i znów będzie się duuuuużo działo.
Opisałam już wizytę Czerwonej Kanapy, która na zawsze pozostanie nam w pamięci. Plakat, który dostaliśmy na pożegnanie od „Kanapowców” zawiśnie wkrótce w Blue Moon i będzie nam przypominał o zdarzeniach tego lata. Próbuję właśnie podsumować w myślach ten trzynasty pobyt na Wyspie — tyle przeżyliśmy wzruszeń, spotkań i pożegnań, tyle radości i szczęścia... Pamiętacie jednak z „Wymarzonego Domu Ani”, że „bogowie nie lubią patrzeć na zbyt szczęśliwych ludzi”...
Tydzień poprzedzający wizytę Czerwonej Kanapy spędziliśmy na załatwianiu różnych spraw, malowaniu drzwi wejściowych, walce z chwastami i przygotowywaniu imprezy w Blue Moon. Wszystko na Wyspie zajmuje więcej czasu — do większego sklepu spożywczego mamy pół godziny samochodem, a w sklepach z materiałami budowlanymi przepada się niczym w workach bez dna. Nie wiem, na czym to polega, ale wizyta w amerykańskim Home Depot trwa kilka minut, a w Kent lub Home Hardware na Wyspie trwa w nieskończoność. Na samą myśl, że trzeba się tam po coś zatrzymać, dostaję gęsiej skórki... Jako przerywnik w załatwianiu różnych spraw mieliśmy okazję zapoznać się z kanadyjską służbą zdrowia. Mam nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz. Praktycznie cały dzień z głowy.
Po wyjeździe Czerwonej Kanapy zaczęliśmy poważnie kombinować nad tym, jak rozwiązać problem drzwi balkonowych, które musiały zostać wymienione. Nowe drzwi mieliśmy już w piwnicy, ale problemem było wniesienie ich na piętro. Jedną z koncepcji było wykorzystanie traktora Paula... Nie będę tu wchodziła w szczegóły planu, który wyglądał na plan żywcem wzięty z „Pata i Mata”... Całe szczęście koncepcja ta szybko upadła i zastąpiono ją prawie bezpieczną koncepcją rusztowania. Wciągnięte zostało do pracy kolejne pokolenie Montgomerych i w miarę szybko wyrosło przy naszej sypialni rusztowanie. W sobotę 29 lipca, w dniu, w którym drzwi miały zostać zainstalowane, wszyscy, którzy mieli pecha być w okolicy Złotego Brzegu zostali wezwani przez Paula do pomocy w podnoszeniu naszych drzwi balkonowych (znam to tylko z relacji, bo oprowadzałam wówczas po Wyspie dwójkę Polaków). Wszystko poszło nad wyraz sprawnie, jeśli nie liczyć wypalonej trawy w miejscu, w którym kilka godzin leżały stare drzwi. Mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą, bo te drzwi od wielu miesięcy przysparzały nam kłopotów.
Kombinacje alpejskie😉 |
Przed weekendem udało się nam też zaliczyć wystawę wirtualną Marco Polo na Uniwersytecie Wyspy Księcia Edwarda oraz gościć Melanie Fishbane w Blue Moon.
Melanie Fishbane w Blue Moon |
Dr Elizabeth Epperly podczas otwarcia wystawy Marco Polo |
W niedzielę nadal oprowadzałam turystów z Polski, a od poniedziałku miało się trochę uspokoić. Niestety rano w poniedziałek zdarzył się wypadek — przez okno łazienki wpadł kawałek metalu, rozbijając szybę i niszcząc siatkę na komary. Na szczęście zdołaliśmy znaleźć winnego! Kawałek metalu dostał się pod ostrza kosiarki, która kosiła trawę przy drodze. Między ulicą a naszym domem są drzewa, ale niestety bogowie postanowili nam urozmaicić tydzień na odpoczynek... Trzeba było zająć się oknem, a że na Wyspie wszystko trwa dłużej, na nową szybę musimy poczekać 3 tygodnie (jeden tydzień za nami!). Mamy więc teraz szybę w łazience sklejoną taśmą klejącą, natomiast załatwianie spraw okna zajęło nam 2 dni. Nadal jednak nie traciliśmy nadziei na odpoczynek, bo od środy mój mąż brał wolne, żeby w końcu móc nacieszyć się Wyspą. Zbyt wiele się jednak nie nacieszył, bo się rozchorował...
Winowajca |
Wiem, że dzisiejszy wpis jest w zupełnie innym klimacie niż zazwyczaj, chciałam jednak, abyście wiedzieli, jak wyglądają nasze dni na Wyspie. Oczywiście mamy jej piękno i cudowne plaże na wyciągnięcie ręki, jednak posiadamy też dom, a z tym wiążą się inne doświadczenia. Nie zawsze znajdę więc czas, aby pisać, ale staram się zamieszczać zdjęcia na Facebooku. Wszystkich, którzy tęsknią za wpisami, serdecznie zapraszam na profil bloga na Facebooku 😊
Na Wyspie żyjemy w ciągłym napięciu — w każdej chwili ktoś może zapukać do drzwi, pochmurny dzień może zakończyć się spektakularnym zachodem słońca, może nagle pojawić się mgła, którą koniecznie trzeba uwiecznić na zdjęciu!
Ten trzynasty raz na Wyspie rozpieścił nas przepięknymi zachodami słońca...
I choć te trzy tygodnie na Wyspie bardzo nas tym razem wymęczyły, tuż przed wyjazdem pojawiły się łzy i smutek, że ją opuszczamy. Na plaży w Cavendish poczuliśmy się znów turystami i byliśmy wdzięczni, że mamy okazję wkrótce wrócić na Wyspę...
W sobotę wieczorem i w niedzielę rano przygotowywaliśmy Blue Moon na przybycie gości... Kiedy nas nie ma na Wyspie, ktoś inny ma okazję spełnić swoje marzenie.
Grunt to lokalizacja 😉 |
„Nikt nie jest za stary na marzenia, tak jak marzenia nigdy się nie starzeją”
L.M. Montgomery „Ania z Szumiących Topoli”